Rozdział I

67 7 12
                                    

W koncu dotarłyśmy na miejsce. Chwyciłyśmy po karcie dla niepoznaki i oddaliśmy sie w najdalszy zakątek pizzerii, gdzie nie docierały nas śmiechy dzieci, światło dnia ani nic innego. Nic. Nawet zadne mądre słowa do Syll.

Usiadłyśmy na najbliższych wolnych miejscach. Syll znalazła sie po mojej lewej, a Arielka po prawej. Arielka skrycie wierzyła że jest syrenką, a każdy wierzył jej.  Ariel miała brązowe włosy i syrenkowe, szeroko otwarte oczęta, które podziwiały świat dookoła naj najpiększniejszy obraz... albo ćpała, jedno drzewo. Była bardzo urokliwą dziewczyną, mimo noszenia ciągle czarnych, białych i szarych ubran, i tak była pełna dziewczęcego uroku. Za nią siedział nonszalancko Marcel. Gdy Sylwia go zobaczyła, wstrzymała wdech. Miał na sobie jakąś tam bluzkę i niezrobione włosy. Czyli wyglądał tak jak zawsze i tak jak zawsze, wyglądał oszałamiająco. Obserwując go ukradkiem, widziałam jak wlepia swe niebieskie oczy w nogi Arielki. No tak, ma  zgrabne nogi. Mimowolnie sama zaczełam na nie patrzeć...

-OMG CZY TO GWIAZDKA?- nie moglam powtrzymać mojego wybuchu entuzjazmu. Bosze, rajstopki w gwiazdeczki.

-No nieeee? - uśmiechneła sie uroczo i pokazała jeszcze raz na gwiazdke. - Patrz złota :3 <3 - tak. Ja widziałam dosłownie te emotki w powietrzu. Czasami w powietrzu czuć takie rzeczy.

Sylwia wdała się w rozmowę z Olape, miłą blondynką o dziwnym imieniu. Olape? To chyba łacikuskie, nie? Pastor Pizzy  jeszcze nie przyszedł, więc postanowiłam powkurzać sobie trochę Arielkę.

-Omg, Rolnik, to zuy pomysł. Wkurzy się za to, serio.- odczekała chwile. Niemal widziałam jak zmusza swoją połówkę mózgu do intensywnego myślenia. - albo ok. W sumie, to może być śmieszne.

W sumie, to chyba tylko ona umie odczytać moją narrację. Ja tyż mam pół mózgu, to może ja mam prawą połówkę a ona ma drugą?

-Lols,  nie mów literówek Rolnikson. - dobra, jebać. ARIEEELKO, chodz sie powkurzać lols. Ale kujce, co mam powiedzieć żeby było zabawnie.

.

.

.

.

Bingo

-Arielkson! Bo mam sprawę...

-Hihihih, Marcel, nie mów tak przy wszystkich - zamrugała do niego zalotnie. Nic dziwniego że mieli się ku sobie. Marcel był dobrą partią dla Arieli. Był miły, uprzejmy, mądry, porządny, zabawny i przystojny. A Arielka była urocza, dziewczęca, śliczna, delikatna, niewinna, słodko-nieśmiała i również miała duże poczucie humoru. Nic dziwnego, że wszyscy trzej mężczyźni w naszej małej keczupowej rodzince za nią szaleli. Oboje tworzyli idealną parkę.

Ale koniec rozczulania się. Niech ta syrenka krzyczy. 

-Chociaż w sumie, głos też ma ładny. Bardzo ładnie śpiewa. - Ciii, Sylwia. to moja opowieść.

To niech krzyczy, huehuehue.

-Arielkooo...- zaczełam niewinnie. Z trudem odwóciła wzrok od silniejszego bicka Marcela.

-No co tam chcesz? - Spojrzala na mnie, ciagle się smiejąc po nieudanym podrywie Marcela na kasztana. Tyle że Marcelino Kokobino zapomniał kasztana i spalił na starcie. Zasłaniała oczy i czoło ręką, nie mogąc sie powstrzymać przed parsknięciem smiechem.

-Bo w sumie to sie zastanawiam, bo skoro jesteś syrenką, a syrenki żyją w wodzie,  to czy jesteś taka niska żeby być bliżej poziomu morza? - Dokładnie tak jak sie spodziewałam, zachlysneła sie powietrzem i zaczeła sie rozglądać na boki. Heh, zachłysneła sie powietrzem jak ryba bez wody iks de lols

-Daj ty mi wreszcie spokóóóój, ok ok - Zaczeła na mnie nagadywaniać podniesionym głosem i odwróciła się gwałtownie chcąc poskarżyć sie swojej przyszłej miłości. Ups, spoiler.

-HAHAHA TO BYŁO DOBRE WIEŚNIARO, KACE CIEBIE MOTZNO. - Ić stont Sylwuśka.

Nagle wstała najbardziej imperialistyczna z imperialistycznych Iz jakie znam. Wszyscy momentalnie zamilkli.

-Prosze wstać, sąd idzi... osz kufa, nie sąd. Khe khe, ten to, Pastor idzie.

I właśnie wtedy wkroczył on, dumnie w pelerynie z ciągnącego się sera. Pastor Krystian.

Otwórz Swe Oczy na mą miłośćWhere stories live. Discover now