Rozdział III

39 6 4
                                    

Przerwa polsatowa sie skończyła tuz po reklamie tamponów i zaczyna się nowy rodział.

A wraz z nim duże żenującego wstydu, o ile to nie jest zbytnio maslo maslane. nwm o co cho.

Rudy dał syrence prezent urodzinowy. W środku były jego wyznania miłosne, które wcale a wcale nie były chore. A były w chuj. Mały stalker dał jej jeszcze świecę o zapachu makreli, na którą przykleił karteczkę. Ponoć ten zapach kojarzy mu się z Arielą. Bez komentarza rudziaszku

Była dołączona do tego wszystkiego jeszcze koszulka z glębokim dekoltem. Płomiennowłosy uniósł delikatnie swoje krzaczaste brwi i staral sie powiedziec męskim głosem 

-Chciałbym Cię w niej zobaczyć - starał się to powiedzieć dobrze, ale mu nie wyszło bo nie przeszedł ten biedny gimb jeszcze mutacji i zapiszczał jak ja kiedy widzę mysz.

To było żenua, Rudy.  Syrenkowa panna udała że się cieszy z prezentu, jednak dyskretnie wymineła dalszy jego temat i zaczeła rozmawiać o wysychających łuskach. 

Monika, z którą także się dogadywaliśmy, była dziewczyną ratownika. Zawsze się uśmiecha i nosi fajne okulary. Dołączyla sie do rozmowy o łuskach, powołując sie na swoje akwarium. A ja sama w tym czasie rozglądałam się dookoła, chcąc znaleść jakieś fajne zajęcie. Ale nie miałam co robić. Zaczełam rysować sobie keczupem po talerzu. Po kilku minutach, moje dzieło było skończone. Uniosłam dumnie talerz nad głowę, aby pokazać wszystkim cudownie odwzorowanego pindolka. Pastor widząc, nie mogł sie powstrzymać od nie wzięcia talerza. Nwm, co on chce z tym zrobić....

LOL, zlizał to iks de iks de lols

Chciał zwrócic na sb ówage...

-Serio rolnikson, serio? Wróc do podstawowki. W sumie to mentalnie ciągle tam pasujesz iks de AHAHAHA. -potajemnie zrobiła mi snapa. Podpisała go ,,Miszczyni ÓWAGI'' co ta Sylwia noooo....

CHUJ. Nie umiem polskiego. Dobrze mi z tym. Reszta naszego spotkania wyglądała jak zawsze. Wspólny posiłek i modlitwa, jeszcze troche modlitwy i nikt nieodzywający sie do Pastora. Rozeszliśmy się w pogodnych humorach. Do domu wracałam sama, ale kątem oka zobaczyłam, że Precelek Marcelek odprowadza łuskowatą. Awwww~~~~~~

**TU BEDZIE SZALONA RZECZ KOCHANI. ZACZYNAMY Z NARRACJĄ 3-OSOBOWĄ, 2CRAZY4ME**

Arielka uśmiechała się łagodnie pod nosem. Marcel opowiadał się o czymś tam. W sumie nie wiedziała o czym. Ale był taki słodki jak się tak uśmiechał, HNGGG~~~ Na nieszczęście dla niej, zapytał się o coś. Ocknęła sie dopiero po kilku sekundach i nie wiedziała o co cho.

-Nie wiem. - odpowiedz na wszystko. Po prostu mówisz nie wiem i to wystarczy.

-No niech to, czyli nie wiesz jaki masz numer telefonu? A szkoda, tak bardzo chciałem go dostać ;) - tak, on mrugnął zachęcająco. To było urocze mniejsze od trzy

W tym samym czasie Marcel spojrzał się na dziewczynę. Mrugała, nie kojarząc o co mu chodzi. Wyglądała zabawnie a jednocześnie prześlicznie, kiedy światło księżyca muskało jej twarz swoimi srebrnymi promieniami. Marcel, Marcel. O czym ty myślisz, chłopie?

Niespodziewanie zza zakrętu wyszło pięciu dobrze zbudowanych mężczyzn. Typowe  dresy, cudownie.

- Komórka  albo wpierdol. - krzyknął z daleka najpotężniejszy z nich.

Gdyby Arielka przeklinała, to pomyslałaby ,,O kurwa", ale że tego nie robiła, to powiedziala na głos
- O ladacznico...

Otwórz Swe Oczy na mą miłośćWhere stories live. Discover now