Rozdział IX

41 4 2
                                    

-A więc tak to...- pokiwała głową Sylwia. Na jej twarzy było widać przęcie i zaciekawieniem nowym tematem. - Chyba serio jest drażliwy jeśli chodzi o kibelek.

Siedziałam właśnie z tą szaloną dziewczyną w damskiej toalecie. Na drugim końcu korytarza była miejsce o którym tak żarliwie rozmawiałyśmy. Czyli męski WC. Czułam się trochę źle, bo będąc tutaj nie jestem na lekcji. Niby to tylko  Wf, ale nieobecność i tak będę miała, a moja wychowawczyni, Pani Kokoszka, była na mnie mocno cięta. Zawsze jak coś się działo to była moja wina. Nawet jeśli po prostu mi się długopis wypisał na lekcji. Ups, tak bardzo mi nie przykro. Najwyżej dam jej jakieś usprawiedliwienie później czy coś. 

Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Była to zwykła, wykładana białymi kafelkami łazienka. Ot, kafelki na ścianach i podłodze. Kabiny z białymi drzwiami. Niby wszystko ok, oprocz tego że nie ma papieru. Nie licząc jednej, tajemniczo schowanej rolki, o której i tak wszyscy wiedzieli. Ale był? Był. 

-Zbadajmy to! - wykrzyknęła niespodziewanie dziewczyna i klasnęła w dłonie. Minę miała tak uradowaną jak ja kiedy dostanę dwa z matmy. Ups, nie dostaję dwój, to smutne (.______.)

-Ale... po co? W sumie to nie nasza sprawa... chyba. - W sumie tu jest bardzo nudno. Może i się zabawić w detektywów to nie taki zły pomysł? 

-Spójrz na z innej strony. Mówią, że szkoła to nasz drugi dom. Skoro nasz drugi dom, to znaczy że w pewnym sensie powinnyśmy się interesować całą szkołą, nawet jeśli to męski kibel. - To co powiedziała nie miało w sumie sensu. Ale z drugiej strony, to miało.

- W sumie... - nadal nie byłam pewna. Nie lubię się mieszać w nieswoje sprawy, ale skoro to były po części moje sprawy to możeee....

-No zgódź się! Może jak wejdziemy do środka to zobaczymy te śmieszne cosie na ścianach! Oni serio do tego sikają?!!!?!?!?!?!1!111?1 - nie krzycz tak kobito. Ja myję uszy, nie tak jak ty.

- No dobra. -zaczeła otwierać usta aby dodać coś więcej od siebie, ale nie miałam czasu.- Ja spadam bo zaraz dzwonek. - ale Sylwia ani myślała przestać mówić. Ostatnie co usłyszałam to jej wywód na temat tego, czy chłopacy w kibelku porównują wielkość swojego przyrodzenia.

Wyszłam na jeszcze pusty korytarz i usiadłam pod ścianą tylko po to aby za chwilę usłyszeć głośny dzwonek. Uczniowie wysypali się z klas, a po chwili obok mnie usiadła lekko spocona syrenka. Jej pot wyglądał jak brokat.

Przynajmniej tyle widzę pięknego w tej szkole. Nudnej, szarej szkole, gdzie czeka mnie jeszcze kilka godzin tortury.

**3-osobowa narracja misiaczki iks de**

W końcu! Długa przerwa. Arielka wreszcie ma więcej czasu na wymienianie zalotnych spojrzeń ze swoją miłością. To znaczy... nie wie czy ON też to tak postrzega, ale ona tak. Każde z tych spojrzeń miało swoje własne miejsce w jej serduszku. Każde z nich było niepowtarzalne i na wspomnienie każdego w osobna czuła ciepło na serduszku. I rozkwitający rumieniec na twarzy. Po tym porannym geście, a początku tak niewinnym, czuła się odmieniona. Prawie jakby przezyła przemianę duchową tak jak np. Jacek Soplica!! 

Jej serduszko czuło się wyzwolone i szczęśliwe. To jeden z odważniejszych gestów na jakie zdecydowała się w stosunku do Marcela. Nie wiedziała dokładnie czemu, ale jednocześnie czuła, że był to też gest taki... nieprzyzwoity. Czuła się troszkę niegrzeczna. I podobało się to. I podobało też  jej się ciepło dłoni tego chłopaka. I spojrzenie jego niebieskich oczu, które miały w sobie też trochę szarych tonów. W sumie, to on sam cały jej się podobał. 

Gdyby tylko wiedziała, co chłopak myśli o niej.

Usiadła na schodach naprzeciwko ulubionej toalety Marcela i czekała aż wyjdzie. Za nią siedziało już wspaniałe duo, rolniczka i humanistka. Chyba tylko rolniczka zawsze rozumiała żarty Sylwii, bo obie miały podobne poczucie humoru.

Nie zauważyła kiedy obiekt jej zainteresowań pojawił się obok i usiadł koło niej. Wystraszyła się lekko, ale tylko odrobinkę. Chłopak spojrzał się na nią, tak jak zawsze, a ona zapisała to wspomnienie w duszy w kategorii ,,bardzo wyjątkowe''. Dziewczyny coś szeptały za ich plecami a ona zaczeła o czymś pogodnie rozmiawiać z Precelkiem. 

Zachwyciła się urodą Marcela. Był wysoki, ale nie za wysoki. Całkiem dobrze zbudowany, ale nie wyglądał jak osiłek. Twarz miał męską i przystojną.  Tylko ta jedna silniejsza ręka raziła lekko w oczy. 

Nagle Arielka poczuła się strasznie nieatrakcyjna. Była niską dziewczyną, o przeciętnej budowie, zwykłych brązowych oczach i brązowych, prostych włosach. I nic jej nie pasowało. Oczy wyglądały nie tak, włosy lekko zniszczone... Nie wyglądała tak jak on, wyjęty z okładki magazynu dla nastolatek.

Tak na prawdę nie potrafiła dostrzec, że jej włosy miały piękny kolor, oczy dzięki poszerzonej źrenicy wyglądały niewinnie a jej budowa ciała była bardzo atrakcyjna dla  młodych mężczyzn. Poczuła się nieatrakcyjnie jak ziemniak którego kroiła na biologii i robiła z niego preparat do oglądania pod mikroskopem.

Zebrało jej się obrobinkę na łzy. Czemu na nadzieje, że on zechce takiego ziemniaka jak ona?

-... no i wtedy ja powiedziałem, że to bez... Hej, co się dzieje? - Marcel skończył opowiadać jakąś swoją historię, kiedy zauważył że dziewczyna obok niego wcale go nie słucha. Głowę miała spuszczoną w dół i nie mogł dostrzec co się dzieje. Akurat nieszczęśliwie zadzwonił dzwonek na kolejną lekcję. Jego koleżanki siedzące za nimi wstały i poszły każda w swoją stronę. Nie mógł jednak zostawić w takim stanie Arielki. 

Kiedy podniosła się delikatnie ze schodów, jej buzie nadal zasłaniały włosy i nie mógł zobaczyć wyrazu jej twarzy. Bez zbędnych ceregieli zamknął ją w swych ramionach. I trzymał jeszcze kilka minut, dopóki nie przestał słyszeć jej delikatnego pociągania nosem.

Ariel czuła sie okropnie zażenowana. Zobaczył ja w stanie, kiedy nie chciała żeby ją taką widział. Teraz była czerwonym na buzi, nieatrakcyjnym ziemniakiem. Kiedy ją przytulił, jej serce zaczeło bić jeszcze mocniej. Poczuła jego śliczne, męskie perfumy i jeszcze bardziej zapadła się w sobie. Kiedy w końcu się ogarnęła, odsunęła się od niego. Chciała zostać tak dłużej, ale nie mogła przecież. W końcu, zaczeła się juz lekcja. Edukacja też jest ważna, nie?

Zastanawiała się co może powiedzieć, jak usprawiedliwić to... coś co własnie miało miejsce. Ocierając lekko mokry od łez policzek, uśmiechnęła się do niego nieśmiało.

-Wybacz, okres. - Powiedziała co tak, jakby było to coś normalnego. Przecież nie mogła powiedzieć prawdy.

Marcel uśmiechnął się do niej promiennie, przybliżył się i pocałował w czółko. 

-Eh, wy kobiety. Zawsze tak macie?

Otwórz Swe Oczy na mą miłośćWhere stories live. Discover now