Wkroczył on, Pastor Krystian. Z wyglądu był przystojnym, niewiele starszym od nas mężczyzną. Z charakteru zaś był pusty jak czaszka Sylwii. I moja zresztą też. Ale ten, no. Miał ciemne włosy i jakieś tam oczy.
Nosił dumnie własnoręcznie zrobioną koronę z pudełka po pizzy. Była krzywa i brzydka. Arielka by na pewno stwierdziła, że brakuje tu brokatu. W sumie to brakuje brokatu na calą jego twarz. Może i wygląda w miarę dobrze, ale sam jego widok mnie wkurza.
Tak, nie lubie pastora. Ot, jest wkurzający tak tylko jak się da. Można go lubić albo nie lubić. I jestem własnie tą drugą grupą.
-Witam was syny i córy ciemności szatana ble ble ble ble rach ciach ciach tiruriru. - Zaczął coś tam pierdolić. Nie ważne co tam gadał i tak nikt go nie sluchał. Chyba. W sumie wiekszosc olewała pastora, zostaliśmy tylko dla samych ludzi. A Pastor człowiekiem nie był. Nie zasługiwał na to miano iks de
W sumie to po skończonym obrzędzie mycia rąk w sosie na spód pizzy, co ma symbolizować, że nasze ręce nas karmią i że tylko własną, ciężką pracą, możemy zrobić fundamentalne jedzenie, Krystian się więcej nie odzywał. Zostawił naszą rozmowę tylko dla nas samych. To zdanie nie ma sensu, ok.
O BOSZ, CZY ON...? No nie iks DE. Był tak namolny, że niemal usiadł na Marcela, nie zważając uwagi na ich dzikie podrywy, i położył rękę na kolanie Arieli. Wtf, co o odpierdala.
-Hej syrenko, nie często używasz kolan, co nie? Bo jest jakieś takie miękkie. - Co kurwa. To zdanie tez nie miało sensu.
-Krystiaan. Co ty robisz, weź to - chwyciła delikatnie jego dłoń i odsunela od siebie z odrazą, jakby widziała moją twarz. Nie no, iks de, wtf, ta odraza bardziej przypominała odrazę podobnej do tej, kiedy podczas mycia naczyń dotkniesz rozmokniętego jedzenia. Fuuuu
-Ej, dziku. To moja loszka - warknął wściekle Marcel, odsuwając od siebie tego czasami miłego, czasami wkurzającego mola.
- Te, Marcelinko, żadna loszka a szanowna dama...
-Lols, co. Jestem loszką Mercelka Precelka iks de - odezwała sie ta, ktora miała najważniejsze stanowisko w kłotni chłopaków. Czy coś.
Pastor nie spodziewał się takiego odrzucenia. Nie wiedział co ze sobą zrobić. Zagadnął do niego miło taki jeden rudy chłopak. Nwm jak ma na imie, to jest Rudy, ok. Był rudym chłopcem.
-Ej, a chcesz wiedzieć co kupiłem Arielce na urodziny? - zrobił głupią minę głupiego rudego chłopca.
-OMG a ma urodziny? Ale faza.
-No, a ja jej kupiłem prezent. - Rudy wyszczerzył swoje dziąsła. Miał jakies tam oczy, które świdrowały każdego, a szczegolnie jego obecną ofiarę. Teraz to była ta nieszczęsna Arielka. Co zrobić, kobita ma w życiu ciężko. Co zrobić, to ten jej syreni śpiew zwabia do niej wszystkich.
-Lols, co mnie tak długo już nie było Rolnikson? Ty mnie nie kochasz :((( - Sylwia zrobiła minę jakby miała się rozpłakać a za chwilę się uśmiechneła. - O, znowu o mnie myślisz. Już jest super w sumie. Zrobie snapa. - Narcie, teraz jestem zajęta shipem.
-No oks. - Uśmiechneła się promiennie. Odpaliła aplikację snapchata i chciała zrobić ze mną zdjecie. Ale gdy ujrzała moje mordercze spojrzenie, postanowiła zająć tym zajęciem Olape.
Oksy, teraz musze znowu zacząć podsłuchiwać Nasz trapez miłosny.
- Noo, Omygy dzisiaj będzie 17 rocznica dnia kiedy woda wyrzuciła mnie na brzeg. Rocznica dnia kiedy powstałam z morskiej piaaany - uśmiechnęla się uroczo, zupełnie jakby pamiętała ten dzień.
-Ej, Arielko, mam dla cb prezent - no oczywiście, Rudy. Podał jej ładną ozdobną torebkę. Nie chce wiedzieć co jest w środku. Wy też nie chcecie. I sie nie dowiecie.
YOU ARE READING
Otwórz Swe Oczy na mą miłość
RomanceCo zrobisz, gdy tuż przed oczami ujrzysz prawdziwą miłość? Czy otworzysz na nią serce? Czy przeszkodzi Ci w tym ktoś inny?