3
Luty 2012, Żory
Z uśmiechem obserwowałem śpiącą na moich kolanach kobietę. Jej brązowe kosmyki były roztrzepane, usta wykrzywiał subtelny uśmiech, jednak to dopiero długie rzęsy rzucające cień na zarumienione policzki powodowały, że był piękna.
Amelia... dobra, wrażliwa i ostra. Tak bardzo podobna, a jednocześnie tak różna od swojego brata. Krucha i twarda. Słaba i silna. Delikatna i niezwyciężona. Taka inna, taka moja...
Ze spotkania na spotkanie przywiązywałem się do niej, do naszej zażyłości coraz bardziej i bardziej. Lgnąłem do światła, którym jaśniała. Uśmiech, który potrafił odgonić wszystkie złe chmury był tym, który pomagał mi na każdym kroku. Była jak anioł zemsty – piękna, ale kiedy ktoś wyprowadził ją z równowagi potrafiła zadać cios w najbardziej bolesny punkt. Umiała uderzyć nie tylko słowem, ale i pięścią, o czym przekonałem się nie raz. Potrafiła przejrzeć wszystkie maski, nie spotkałem jeszcze osoby, która byłaby w stanie ją okłamać.
Nie potrafiłem oderwać od niej wzroku. Nie chodziło tylko o jej urodę, a o to, czym emanowała. Tajemnicze „coś", przez które czułem potrzebę zaopiekowanie się nią. Czułem się zaszczycony, że dzięki mianu „przyjaciel" mam okazję to spełnić.
Moja mała, wredna Melka. Niedostępna i niedościgniona. Zbyt dobra i za ostra. Kusi i odpycha. Kocha i rani. Izoluje się.
~*~
Wpatrując się w ogień w kominku niemal mechanicznie głaskałem ją po włosach. Miękkie, jedwabiste kosmyki prześlizgiwały mi się między palcami niespiesznie pieszcząc skórę. Wygodniej oparłem się o zagłówek i zerknąłem ku swoim kolanom, aby sprawdzić czy nie obudziłem szatynki. Ku swojemu zdziwieniu zobaczyłem jej jasne, lekko zamglone oczy. Wysunąłem dłoń z jej ciemnych kędziorów, a w odpowiedzi usłyszałem zawiedziony jęk, który skwitowałem cichym śmiechem.
-Nie przestawaj. To było takie miłe – jej zachrypnięty od snu głos był niezwykle seksowny.
Momentalnie skarciłem się za ostatnią myśl. Dotychczas nigdy nie patrzyłem na nią w kategorii kobiety. Co prawda miałem świadomość jej urody, nie była może oszałamiająco piękna, ale miała w sobie coś, co przyciągało facetów. Nie umiałem nawet pomyśleć o niej inaczej jak o przyjaciółce, siostrze kumpla, niemal mojej młodszej siostrze, a jednak... coś się zmieniło. Nie mogłem pozwolić sobie na takie myśli. To zabiłoby moją przyjaźń z Kubiakiem, która dzięki niej zaczynała się odradzać i wracać na właściwe tory.
-Powinnam wracać. Misiek będzie się martwił – podniosła się z moich kolan, a ja, mimo że powinienem ją poprzeć zrobiłem na opak.
-Napisz mu, że zostajesz i po problemie – spojrzałem na nią błagalnie, a w myślach tłukłem się po głowie.
-Zibi... - w zamyśleniu przygryzła dolną wargę. Wreszcie sięgnęła po telefon i szybko coś wystukała. Odkładając komórkę obdarzyła mnie rozbrajającym uśmiechem.
-Masz czekoladę, prawda?
-Oczywiście – „kupioną specjalnie z myślą o tobie" skończyłem w myślach. Zawsze, kiedy spędzaliśmy wieczory i noce przed kominkiem albo telewizorem nieodłącznym elementem była gorąca czekolada, jej mała słabość – Uciekaj do sypialni, weź prysznic, wiesz gdzie są koszulki.
-Znów chcesz żebym paradowała półnago po mieszkaniu – rzuciła w moją stronę oskarżycielsko.
-Jestem tylko facetem – wyszczerzyłem się w jej stronę.
-Jesteś okropny – skrzywiła się jednak wstając złożyła na moim policzku krótki całus.
Obserwowałem ją nim znikła za drzwiami mojej sypialni, po chwili w znajdującej się obok łazience było słychać szum prysznica. Niespiesznie przeniosłem się do kuchni, gdzie wstawiłem mleko i zacząłem robić jakieś kanapki. Po około piętnastu minutach, kiedy nalewałem czekoladę do kubków nieśmiało weszła do kuchni. Była... piękna? To zbyt słabe określenie na to jak wyglądała w tym momencie. Mój wzrok prześlizgnął się po jej ciele, zaczynając od bosych stóp, przez długi nogi i sięgającą niemalże kolan ciemną koszulkę, aż po burzę ciemnych loków. Moją uwagę najbardziej przyciągnęła jej delikatna buzia, na którą wkradał się ognisty rumieniec. Dodawał jej niesamowitego uroku.
-Nie gap się tak – warknęła zawstydzona.
-Jesteś piękna – spojrzałem w te niesamowite niebieskie oczy i uśmiechnąłem się smutno.
To właśnie był początek naszej miłość? Ta relacja... była inna. Byliśmy ze sobą, raniliśmy, kłóciliśmy, a jednak mimo wszystko zawsze wracaliśmy. Nigdy nie potrafiłem odejść od „mojej Melki", bo bez niej świat nie wydawał się już taki wspaniały. Nic nie było już takie jak powinno. Stawała się powoli moim światem. Stając się jego niepewnym fundamentem i ta niepewność nas zniszczyła.
--------
Witam, jak pewnie zauważyliście kolejne rozdziały odkrywają po trochu Zbyszka i jego relacje z najbliższymi. Jak podoba się taka forma? Jak podoba się cała historia i postacie?
CZYTASZ
I'm nothing without you ~Bartman (WOLNO PISANE)
Fiksi PenggemarBartman i jego ucieczka w świat przeszłości i słodko-gorzkich wspomnień.