V

1.6K 308 27
                                    

 Kentucky | Tennessee | Karolina Północna

 Kentucky | Tennessee | Karolina Północna

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.



     Tamta noc była jedną z najcięższych w moim życiu. Trzecią najgorszą. Nie zasnąłem ani na chwilę, ciągle zastanawiając się, co powinienem zrobić. Zostać w Chicago i właśnie w tym mieście odnaleźć dom, którego nie było w Arizonie, czy ruszyć dalej, razem z Chanyeolem, czekając na to, co przyniesie los.

     Nie wiedziałem. Nie potrafiłem zdecydować. Zamiast tego leżałem bezczynnie obok Chanyeola, mocno trzymając jego dłoń.

     On spał spokojnie, nie będąc świadomym tego, co działo się w mojej głowie, jak wielką walkę toczyłem z samym sobą, jak wiele mogłem stracić przez jedną decyzję i jak wiele mogłem zyskać. Nie wiedział, ale tak było lepiej – łatwiej dla mnie. Bo gdybym zdecydował się na to, by zniknąć gdzieś na zatłoczonych ulicach budzącego się Chicago, nie musiałbym zrobić wiele. Zabrać jedynie plecak i zniknąć, zanim Taemin, Jongin i Krystal wrócą.

     To na pozór nie było trudne. Ale dlaczego tak ciężko było mi puścić dłoń Chanyeola?

     Nie wiem, ale nie puściłem go wtedy.

     Za to patrzyłem, jak czerwone neony wpadają przez szyby do Vana. Wsłuchiwałem się w ciszę i wracałem myślami do czwartkowego wieczoru, kiedy to wszystkie moje myśli stały się przerażającą rzeczywistością. Nie powinienem o tym myśleć, nie w tak piękną noc, kiedy powinienem wspominać usta Chanyeola.

     A to właśnie jego pocałunki były cudowne. Czymś, czego szukałem i czego tak mocno potrzebowałem, wcześniej nawet o tym nie wiedząc. Najgorsze, a zarazem najpiękniejsze było to, że uzależniłem się od tego. Całkowicie się w tym zatraciłem, oddając całą swą duszę w zamian za miłość, której nigdy mieć nie mogłem.

     Tak właśnie poznałem tragizm bycia zakochanym w Park Chanyeolu.

     Około piątej rano, kiedy leżałem, odpływając w senne krainy, usłyszałem cichy, kobiecy śmiech na zewnątrz. Wyswobodziłem dłoń z uścisku Chanyeola i podniosłem się na rękach, by wyjrzeć przez uchyloną szybę. Parking był prawie pusty, poza trójką młodych ludzi, dla których noc wciąż trwała.

     Na początku nie wiedziałem kto to i właściwie nie powinno mnie to interesować, ale chwilę później rozpoznałem kolorową opaskę Taemina i jego długie, proste włosy. Zabrałem z materaca swój sweter w żółto-granatową kratę i przełożywszy go przez głowę, wysiadłem z Vana. Poczułem obniżenie temperatury, bo w samochodzie było znacznie cieplej.

     — Baekkie! — powiedziała wesoło Krystal.

     To jej śmiech słyszałem wcześniej.

     — Obudziliśmy cię?

     — Nie, obudziłem się niedawno — skłamałem, dochodząc do wniosku, że tak będzie po prostu lepiej. — Ale Chanyeol dalej śpi.

route 66 | chanbaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz