VI

1.4K 276 28
                                    


Karolina Północna | Wirginia | Wirginia Zachodnia 

Karolina Północna | Wirginia | Wirginia Zachodnia 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.



[Alphaville - Forever Young]


     To był przepiękny poranek, pełen motylich pocałunków i niespełnionych obietnic. Spędziłem całą noc z Chanyeolem na kocu i przytuleni do siebie wpatrywaliśmy się w spokojny ocean. Zasnęliśmy wcześnie, ale dzięki temu zdążyliśmy otworzyć oczy, kiedy słońce powoli ukazywało swój blask.

     Nigdy wcześniej nawet nie marzyłem o tym, że będę świadkiem nowego dnia, jednocześnie czując dotyk osoby, w której tak niepostrzeżenie się zakochałem. Nie sądziłem, że kiedyś dla kogoś stanę się ważny, a przy Chanyeolu właśnie taki się czułem.

     Ważny i wyjątkowy.

     Westchnąłem cicho, sięgając do jego dłoni tak, by spleść nasze palce.

     — W Nowym Jorku wschody słońca obserwować będziemy każdego ranka — powiedział cicho, zatrzymując swoje usta tuż nad moim uchem. — Poznamy od początku każdy rodzący się dzień.

     Przytaknąłem, nawet jeśli to było niemożliwe do wykonania. Bo Nowy Jork był tak daleko. Był zbyt nieosiągalny. Dla mnie niemożliwy, nawet jeśli chciałem, by było inaczej.

     Wiedziałem, że Woodstock musiał być niesamowitym wydarzeniem. Wystarczyło samo to, jak mówił o nim Taemin. Wyobrażałem sobie tysiące kolorowych, hippisowskich namiotów, tłumy ludzi i mnóstwo zioła. Bo Woodstock kojarzyłem jedynie z Taeminem, który jakby nosił w sobie jego cząstkę.

     Ale była środa.

     Podczas następnych kilku dni, cała prawda miała zostać odkryta. I choć było ciężko, pogodziłem się z tym.

     Bo przeżyłem swoje dwa tygodnie tak jak chciałem.

     — Wolę zachody słońca — odparłem, gdy usta Chanyeola lekko muskały moją szyję.

     Wolę ciemność, ponieważ ona ukrywa mój strach. Ona maskuje smutek wykrzywiający moją twarz. To ona tak wiele razy pozwalała mi się schować przed bólem, odciągała przerażenie i choć wielokrotnie zadawała ból, wciąż była przyjemniejsza od dnia.

     Po prostu, czasami, nocami byłem bezpieczniejszy niż za dnia.


     — Chanyeol — szepnąłem, spuszczając wzrok nasze splecione dłonie. Tak bardzo nie chciałem ich puszczać. Wydawało mi się, że kiedy wyjedziemy z Karoliny Północnej, ja już nie będę miał ani jednej szansy, by poczuć ich dotyk. — Nie chcę stąd wyjeżdżać — powiedziałem cicho, wtulając głowę w jego ramię.

route 66 | chanbaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz