Stojąc jedną nogą na miękkim dywanie myślami błądziłam między czekającymi mnie obowiązkami. Zaspana zdążyłam sobie uświadomić, że dziś sobota. Zdążyłam już też usłyszeć chyba tysiąc razy swoje imię. Czasami mam wrażenie, że jestem jedyną osobą w tym domu, która jest odpowiedzialna za zawartość naszej lodówki.
Spojrzałam na zegarek, dobijała już 10, a ja zastanawiałam się czy, aby na pewno wyjście z cieplutkiego łóżka jest konieczne. Kiedy już tysiąc pierwszy raz usłyszałam głośno wykrzyknięte moje imię, postanowiłam zebrać siły i spełnić żądania mojej mamy, aby jak najszybciej móc znów zakopać się pod grubą kołdrą.
Założyłam jakieś dresy, sweter i coś co miało być czapką, chociaż jej nie przypominało. Jednym słowem wyglądałam okropnie. Wolnym krokiem udałam się do kuchni. Otwarta lodówka zasłaniała całą sylwetkę mamy. Wypowiedziałam tylko "Hej mamo", nawet nie pokazując jej się. Gdyby mnie taką zobaczyła, znowu zaczęłoby się gadanie, że w weekend też trzeba wyglądać jak kobieta, bla bla bla. Biorąc szybko ze sobą listę zakupów i pieniądze, udałam się do wyjścia. Naciągnełam puchową kurtkę i wyszłam.
Zielona trawa przykryta była warstwą białego puchu, a mój samochód zginął gdzieś pod jego ilością. Zanim odśnieżyłam go minęło jakieś 20 minut. Kiedy w końcu wsiadam do lodowatego pojazdu, odpaliłam i dojechałam, podążając w stronę centrum.
Tak często bywałam w supermarkecie, że pamiętam gdzie i co jest, w której alejce, po której stronie. To absurdalne, wiem.
Przechadzałam się między jedną a drugą aleją, nie spoglądając przed siebie jedynie dostrzegając ceny produktów. Szybko zapakowalam potrzebne artykuły, co mimo pośpiechu trwało dość długo. Mama chyba robiła zapasy na wypadek wybuchu wojny. Udałam się do kasy, wyłożyłam zakupy na ladę i cierpliwie czekałam na zeskanowanie ostatniego produktu. Trwało to w nieskończoność, kiedy ukazał mi się kasjer. Przystojny brunet w smieszno fioletowym uniformie ze sklepowym logo. Uśmiech sam cisnął mi się na usta, nie wiedzialam co robić. Musiałam zaciskać zęby, żeby nie pokazać mu jakie wrażenie wywarł. Z resztą widocznie ja też w jakiś sposób na niego wpłynęłam skoro tak samo jak ja ewidentnie się uśmiechał.
Nie odezwał się nawet słowem. Ostatnia paczka makaronu prześlizgnęła się przed skaner, więc zapakowałam zakupy, zapłaciłam i udałam się do wyjścia.
Myślami nie odbiegałam od młodego chłopaka z resztą bardzo przystojnego chłopaka, jak mogli go tak skrzywdzić?
CZYTASZ
Stranger |JB
FanfictionŻyjemy myślą, że w naszym życiu wszystko jest na swoim miejscu. A czy jesteśmy gotowi na zwrot w zupełnie innym kierunku?