Rozdział V

22 6 0
                                    

Stałyśmy już przed drzwiami domu. Budynek robił wrażenie, był ogromny, pięknie przyozdobiony. Trzymając się przyjaciółki oczekiwałyśmy nadejścia gospodarza bądź kogoś kto wpuściłby nas do środka. Czekałyśmy jeszcze chwilę, gdy metalowa gałka przekręciła się a zza drewnianego obicia wnęki wyłoniła się wysoka postać. Nic nie mówiąc, po prostu zostawila otwarte drzwi i odeszła. Uznałyśmy to za zaproszenie i podążyłyśmy w głąb domu. Głośna muzyka i jazgoty młodzieży raczej powodowały u mnie zniechęcenie niż zadowolenie. Jednak mimo to obie postabowilysmy zostać.

Na wyspie w kuchni stało chyba z tysiąc rodzajów alkoholi, od piwa do whisky. Wzięłam plastikowy kubek i nalałam sobie pokaźną ilość trunku, dodalam 7up'a i zaczęłam powoli sączyć drinka. Whitney zniknęła już gdzieś między ludźmi, sama nie wiedziałam gdzie jej szukać więc udałam się w stronę tarasu, gdzie towarzystwo rozbrzmiewało najgłośniej. Moja przyjaciółka zawsze była nieco bardziej otwarta na ludzi, zawieranie nowych znajomości szło jej bardzo dobrze. U mnie niestety było to trochę bardziej skomplikowane, taka już jestem.

Stałam oparta o szklane, przesuwne drzwi powoli spijając kolejną już dawkę alkoholowego napoju. Nagle poczułam jak grunt osuwa mi się spod nóg. Cała zawartość kubka wylądowała na mojej sukience. Czułam jak materiał nasiąka cieczą i staje się mokry przylegając do mojego ciała. Próbowałam zorientować co się się stało, cień jakiejś osoby objął całą moją siedzącą postać, jak również reszty impezowiczów. Czułam na sobie spojrzenia wszystkich. Postanowiłam szybko wstać i jeszcze szybciej wyjść, jednak sparaliżowana trawał nadal w tej samej pozycji. Musiałam się jakoś stamtąd wydostać, wściekłość spowodowała, że łzy napłynęły mi do kącików oczu. Strach i zamyślenie unieruchomiły mnie zapewne czyniąc mnie największą idiotką na świecie.

W końcu nade mną ukazała się jakaś wysoka osoba i w geście pomocy wyciągnęła do mnie dłoń. Nie miałam wątpliwości, była to męska dłoń. Podniosłam lekko wzrok, jednak jeszcze nie widząc twarzy chłopaka. Podałam mu swoją dłoń i szybkim ruchem stanęłam na nogi. Poprawiłam sukienkę, tak żeby jak najmniej widać było mokrą plamę po napoju. Stało się, stanęłam z nim twarzą w twarz. Czułam się zażenowana i lekko zdezorientowana, ale jakby cały problem odszedł na chwilę na boczny tor. Jego piękne tęczówki spoglądały w głąb moich jakby chciały przeprosić.

-Cześć, jestem Justin.- powiedział to dopiero po chwili, kiedy sama już nie wiedziałam co się dzieje- Przepraszam za sukienkę, to moja wina, nie wiedziałem że ktoś stoi z drugiej strony.

-Nie szkodzi, to moja wina. Jak zywkle nie pomyślałam...-spojrzał na mnie lekko uśmiechając się i pocięgnął na rękę kierując się w stronę łazienki. Weszliśmy po schodach, otworzył drzwi od pomieszczenia i wprowadził do środka.

-Masz tu suszarkę, ręczniki. Możesz wziąć czego potrzebujesz, ale nie waż się uciekać do domu. Zrób co trzeba i wróć na dół.- niewiarygodne, że komuś takiemu zależało na tym żebym tam została. Pewnie to tylko takie gadanie, niemożliwe żeby trafiło akurat na mnie. W życiu !

Justin wyszedł, a ja zostałam sama ze sobą i myślałam nad tym co się wydarzyło i co powinnam zrobić. Siedziałam na dywaniku za zamkniętymi drzwami i czekałam na bóg wie co. Minęło tak trochę czasu kiedy ktoś zaczął się do mnie dobijać. Poznałam głos Whitney. Wstałam i otworzyłam drzwi, a przyjaciółka krzycząc upojonym głosem spowodowała, że jedyne na co miałam ochotę to utopić się w tej wannie. Wzięłam ją pod rękę i wyszłysmy z łazienki. Wąskim korytarzem doszłyśmy do schodów, zeszłyśmy po nich i mimo wrzeszczącej Winnie udało nam się wyjść z domu niezauważone.



Stranger |JBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz