Rozdział 6 'Amnesia'

479 45 9
                                    

*perspektywa Danah*

Narzuciłam na siebie kurtkę i rzucając głośne 'pa', wyszłam z domu.
Cieszyłam się swoim odkryciem w tamtym opuszczonym hotelu i dlatego musiałam pokazać to Jinwoo.
On na pewno domyśli się o co chodzi.
Jest najlepszy z naszej dwójki jeśli idzie o logiczne myślenie.
Zrezygnowałam z motoru i postanowiłam się przejść.
Jinwoo nie mieszkał daleko a mi przydałby się spacer na rozruszanie mięśni.
Włożyłam słuchawki do uszu i ruszyłam przed siebie.
Muzyka w pewnym sensie dodawała mi siły.
Napędzała mnie do działania.
Gunhee twierdził, że kiedy mam w uszach słuchawki to znajduję się w innym wymiarze i wogóle nie kontaktuję.
Bywało tak, że Gunhee siłą musiał mi zabierać słuchawki, bo przestałam jeść, spać, żyłam poza naszym światem.
To się działo parę tygodni po porwaniu Minho.
Chciałam się odciąć od całego świata i po prostu umrzeć.
Zamknąć się we własnym pokoju i cierpieć w samotności.
Wtedy nie widziałam jasnego promyka nadzieji.
Była tylko pustka.
A później przypomniałam sobie czego nauczył mnie mój brat.
Nigdy, przenigdy nie można się poddawać.
Trzeba walczyć o siebie i o tych, którzy są dla Ciebie ważnie.
Teraz wiedziałam jak mam postępować.
Bo najważniejsze jest by nie zniszczyć samego siebie.

Jinwoo ze zdziwieniem przyglądał się niebieskiemu kwiatu.
Byłam pewna, że przez swoją głupotę zniszczyłam dowody a tu proszę, kwiaty nie zwiędły.
Sama byłam w szoku.
Właściwie jak to było możliwe?
- I co o tym myślisz? - spytałam kiedy chłopak zabrał się za rozkładanie ubrań.
- Minho może grozić naprawdę ogromne niebezpieczeństwo. - powiedział brunet a ja mocniej przycisnęłam bandanę do siebie.
To mogło być wszystko co mi po nim zostało.
Jinwoo, widząc, że wyrwało mu się coś z automatu, podszedł do mnie i przukucnął przede mną.
- Nie smuć się, nuna. Zobaczysz będzie dobrze... Znajdziemy go. - brunet przytulił mnie do siebie i pogłaskał po włosach.
Fuknęłam.
- Dobrze wiesz, że nie znoszę jak ktoś dotyka moich włosów. - powiedziałam a brunet posłał mi szeroki uśmiech.
- Wiem. - rzucił przez ramię chłopak i wrócił do swojej poprzedniej czynności.
Mój wzrok spoczął na kwiatach.
Fascynujące, że nie zwiędły i tak dobrze zachowały się bez wody.
Wszystko zaczęło komplikować się jeszcze bardziej.
Każde odkrycie miało drugie dno.
Porwanie, które wydawało się być zwyczajne, zyskało nowy sens.
- Jak myślisz skąd mają te kwiaty? - spojrzałam pytająco na bruneta zajętego oględzinami ubrań.
- Nie wiem. W życiu takich nie widziałem, nawet nie wiem czy takie istnieją.
- To co nam po takim tropie? - prychnęłam.
- Jest nietypowy, wyróżnia się a więc będzie łatwo go zlokalizować.
Chciałam zaufać Jinwoo, ale podświadomie czułam, że to nie będzie takie proste.
Musiałam działać sama i to możliwie jak najszybciej.
Na peryferiach Seulu znajdowała się ruina ogrodu botanicznego.
Wypadałoby tam zajrzeć.

*perspektywa WonHo*

Wszędzie był dym a w powietrzu unosił się ten specyficzny zapach.
Siedziałem na ziemi uśmiechając się szeroko.
Czemu właściwie byłem taki szczęśliwy?
Nie pamiętam.
Zanużyłem usta w szklanym naczyniu i otarłem je.
Jak miło znowu poczuć ten smak...
Wzrok miałem zamglony, wiedziałem co się zbliża.
Czułem każdą komórką ciała, że to nastąpi za chwilę.
Śmiejąc się pozwalałem żeby Jooheon malował moją twarz.
Farba skapywała mi z brody na koszulę, barwiąc ją różnymi kolorami.
Wreszcie mogłem nabrać sił.
Wiedziałem, że kiedy przejdę przez to, wzmocnię się.
Świat wokół mnie zaczął wirować.
Dym zgęstniał, nie widziałem już reszty, ale byłem spokojny.
Za chwilę ich zobaczę.
Moja podświadomość stopniowo zaczynała się wyłączać.
Powieki zaczęły mi ciążyć.
Z uśmiechem na ustach wdychałem opary znad aluminiowego naczynia.
Położyłem się na podłodze, nie potrafiąc już  utrzymać ciężaru swojego ciała.
Słyszałem radosny śmiech.
Gdzieś po mojej prawej na ziemię upadł któryś z chłopaków.
Przed oczyma nie miałem już praktycznie nic prócz mgły i migających kolorów.
Bladły one z każdym mrugnięciem moich powiek.
Zamknąłem oczy.
Ciemność natychmiast wypełniła się białym dymem, który stopniowo zaczął się przerzedzać.
Rozchyliłem lekko powieki.
Wróciłem tutaj.
Znowu.

Ktoś poklepał mnie po policzkach.
Otworzyłem oczy i rozejrzałem się wokół siebie.
Mój wzrok wrócił do normy i rozróżniałem już barwy oraz postaci.
Spojrzałem na osobę kucającą przede mną.
Kihyun.
- Wszyscy? - spytałem, podnosząc się na łokciach.
Szatyn podrapał się po karku.
Jego oczy mówiły mi, że coś jest nie tak.
- Minhyuk... Jeszcze czekamy. - chłopak głośno przełknął ślinę a ja gwałtownie podniosłem się z ziemi.
Mój wzrok padł na trójkę chłopaków siedzących przy blondwłosym.
Nie miałem odwagi żeby tam podejść.
Czułem się winny. Gdybym się sprzeciwił może obeszłoby się bez ofiar już wcześniej.
Miałem to zakończyć a tymczasem zgadzałem się na każde takie wydarzenie.
Zgadzałem się na poniesienie strat.
Zrezygnowany usiadłem spowrotem naprzeciw przygarbionego Kihyun'a.
Zwieszona głowa chłopaka wskazywała na to, że on żałuje tego co się stało.
Czuje się zupełnie tak jak ja.
- Miałem Cię posłuchać... - przyznał szatyn, szarpiąc za sznurówki butów.
- Sam siebie nie posłuchałem a co dopiero żeby ktoś mnie. - uciąłem krótko.
Nie chciałem się rozwodzić nad tym co powinniśmy zrobić.
Było już po fakcie.
Rozumiałem każdego z chłopaków, ale nie rozumiałem samego siebie.
Brakowało mi silnej woli, której zawsze było we mnie pełno.
Co się z nią stało?
Co się ze mną stało?

*perspektywa Danah*

Wielki mi ogród botaniczny, nachodziłam się i znalazłam jedynie jakiś beret.
Miejsce te napawało mnie swego rodzaju smutkiem.
Było wymarłe i zniszczone, przypominało mi o pustce jaką odczuwałam.
Dziwne uczucie.
Wzdrygnęłam się i odwróciłam na pięcie.
Musiałam stąd wyjść zanim już wogóle bym się rozkleiła i zapomniała o tym co jest moim priorytetem.
Liczył się jedynie Minho i fakt, że nadal mogłam mieć brata.
Gdyby ktoś chciał go zabić, to zrobiłby to już wcześniej.
Nie bawiłby się w porywanie i właśnie dlatego nadal miałam nadzieję.
Chciałam ją mieć.
Każdego dnia zdawałam sobie pytanie.
Dlaczego to wszystko spotkało akurat mnie?
Nawet po tym co przeszłam los nie zamierzał mnie oszczędzać.
W życiu nie ma taryfy ulgowej.
Właśnie dlatego straciłam kolejnego członka rodziny.
Nie wiem czy potrafiłabym żyć gdyby nie było przy mnie Gunhee.
Zbliżyliśmy się do siebie dzięki traumatycznym wydarzeniom więc uznałam, że są jednak jakieś minimalne plusy tego co się stało.
Nie do zaprzeczenia był fakt, że jeśli teraz stałoby się coś Gunhee to ja bym już nie wytrzymała.
Straciłabym kolejną bliską osobę.
To by mnie zabiło.
Może czasami robiłam kuzynowi na złość i drażniłam się z nim, ale to na pewno nie zmieniało tego co czułam.
Tęskniłam też za Minho.
Za jego dumnym spojrzeniem, kiedy o mnie wspominał przy swoich kolegach.
Wszystko mi o nim przypominało...
Ale dawało też motywację.

Bawiąc się drobnymi i z lizakiem w buzi wyszłam ze sklepu na stacji.
Kup motor mówili, nic nie stracisz mówili.
Przerzuciłam nogę przez maszynę, ale nie dane mi było ruszyć.
Jak zwykle natknęłam się na WonHo.
Zaczynam wierzyć, że on naprawdę mnie śledzi.
- Cześć. - uśmiechnął się blondyn.
Spojrzałam na niego z dezaprobatą.
Mógł sobie darować ten podkoszulek.
- Rozumiem, że lubisz swoje ciało, ale licz się z innymi. - odparowałam.
Blondyn, trochę zbity z tropu, przyglądał mi się uważnie.
- Jeszcze mi powiedz, że tobie to przeszkadza. - rzucił Hoseok.
Powiedziałabym mu, że przeszkadza, ale skłamałabym.
Liczył się bardziej fakt iż nie chciałam żeby chłopak się przeziębił.
Naprawdę jest teraz zimno a on chodzi sobie w podkoszulku.
Nawet jemu źle nie życzę.
- Zejdź mi z drogi, kolego. - wyrzuciłam patyczek z lizaka i wzięłam do rąk kask.
- Nie tym razem.
- Chcesz się dać rozjechać? - spytałam z cwanym uśmiechem.
Działał mi na nerwy, zapomniałam jak bardzo.
Nie potrafiłam zrozumieć Gunhee.
Jak mógł się przyjaźnić z kimś takim jak WonHo?
- Po jaką cholerę pojechałaś do ogrodu botanicznego? - chłopak spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
Próbował mnie przejrzeć.
- A po co Ci to wiedzieć? Mówiłam wyraźnie, że nie chcę twojej pomocy. - odparłam, odgarniając włosy do tyłu.
- Teraz to ostrzeżenie. Nie wracaj tam. - rzucił przez ramię blondyn i zaczął się oddalać.
Po tonie jego głosu wyczułam, że faktycznie kierował do mnie jakąś przestrogę.
Jego intencje tym razem były dobre.
Tylko nie byłabym Song Danah gdybym się go posłuchała.

______________________________________

Mnóstwo czasu mam na pisanie od dzisiaj! 😄

Piękna składnia zdania 😅

Nowy rodzialik.
No to jak, podobało się?

Komentarz + gwiazdka = motywacja 😍

Pozdrowionka i do następnego 😙😇

All in || MONSTA X [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz