Czuję się...

217 11 3
                                    

Czuję się wykorzystana

Ale ja

Wciąż tęsknię za Tobą

I nie widzę w tym końca

Kolejne cięcie. Ból. Kropla czerwonej cieczy skapnęła na łazienkową podłogę. Zaraz po niej kolejna. 

Dlaczego mnie opuściliście? Dlaczego? Nienawidziliście mnie? Nie kochaliście? Kłamaliście przez całe życie? Nie chcę żyć! Mamo! Tato! Proszę... Wróćcie! 

Jeszcze jedno cięcie. Krople zamieniły się w małą strużkę. Z pojedynczych plamek na podłodze zaczęła się robić kałuża.

Jeszcze trochę i się spotkamy. Jeszcze tylko kilka pociągnięć żyletką. Znów będziemy razem. Obiecuje. Już niedługo.

Na korytarzu rozbrzmiały kroki. Jedne, drugie i trzecie. Ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Inni krzyczeli, żeby ich wpuścić. 

Nie złamiecie mnie. Uciekne z tego Domu! Nie. To nie jest dom. Nie mój! To więzienie!

Ponowne przeciągnięcie ostrzem po nadgarstku. Znajdowało się na nim wiele świeżych ran. Pod nimi prześwitywały blizny. Nowe, stare... po 5 z każdego dnia spędzonego w Domu Dziecka. A dni tych było sporo. Jej rodzice nie żyli od 4 miesięcy. Od tego czasu dziewczyna mieszkała w tym miejscu. 

Kałuża na podłodze była już całkiem pokaźnych rozmiarów. Po chwili drzwi uderzyły z hukiem o ścianę, a ciało dziewczyny osunęło się na podłogę. 

~~~~

Zrobiłem to. Nie wierze. To nie jest prawda. Nie mogłem tego zrobić! Nie ja! To wina ojca! Wszystko przez niego. Przez niego mama nie żyje! Przez niego nie mam przyjaciela! Przez niego straciłem ich wszystkich, na których mi zależało! Na nim też kiedyś mi zależało. Teraz z tym kończę. Raz a dobrze!

Zdesperowany chłopak wziął w rękę pudełka z różnymi silnymi lekami. Z każdego z nich wziął po garści i wrzucił do innego, pustego już opakowania. Następnie wziął do ręki butelkę wody. 

Tego co zrobiłem nie da się wybaczyć. Nie chcę żyć. I tak nikt nie zauważy, że zniknąłem. W końcu jestem sam i nikogo nie obchodzę. 

Nastolatek jeszcze raz spojrzał na zawartość swoich dłoni, po czym zdecydowanie połknął wszystkie tabletki naraz popijając wodą. 

Teraz tylko chwilę poczekać.

Leki wziął z pokoju sekretarki jego ojca. Liczył, że nikt nic nie zauważy do momentu, aż będzie po wszystkim. Jednak po chwili usłyszał głosy zza drzwi swojego pokoju. 

Nie chcę żyć. Byłem zły. Nie szanowałem innych...

Pukanie do drzwi i pytanie czy wszystko w porządku.

Byłem dziwkarzem. Złodziejem. ,, Mordercą". Myślałem, że skoro mam pieniądze i nikogo nie obchodzę mogę wszystko.

Ponowne pukanie. Tym razem krzyk.

Byłem ślepy. Dopiero teraz zrozumiałem, że gdybym potrafił otworzyć oczy zauważyłbym, że mam dla kogo żyć. Teraz już na to za późno. 

Drzwi huknęły o ścianę. W tym samym momencie chłopak siedzący na podłodze pod ścianą zamknął oczy.

~~~~

Nazywam się Marinette Dupain-Cheng/Adrien Agrest. I nie zasługuję na to, żeby żyć


*********************

Oto pierwszy rozdział mojego FF o miraculum. Mam nadzieję, że będzie się Wam podobać. Rozdziałów będzie pomiędzy 35-40. Pojawiać się będą co tydzień lub dwa. Zależy od weny i tego jak to wgl wyjdzie. 

Już dziś kolejny. Znaczy po dwóch komach i jednej gwiazdce ;)

Jeśli Ci się podoba to gwiazdkuj śmiało. Niech będzie tu tyle gwiazd ile na nocnym niebie.

Jeśli uważasz moją pracę za ciekawą zostaw kom. Wszystkie opinie mile widziane. Nawet te krytykujące.

A teraz:

Do zobaczenia, drodzy wattpad'owicze. 

/Igrajaca_Z_Ogniem

Love or not love?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz