Nienawidzę Cię
- Za trzy godziny masz sesje, potem lekcje szermierki. O 18 przyjdzie nauczyciel chińskiego. A tak i po lekcji musisz iść przymierzyć nową kolekcję. Ostatnie poprawki i te sprawy.
- Dobrze, Nathalie. Dziękuję. - odpowiedziałem i ruszyłem w kierunku swojego pokoju.
Znowu cały dzień zawalony.Nie mam czasu dla siebie, dla Nina... Nawet Plagg'iem - moim kotem - nie mam kiedy się zająć. Zazwyczaj wpadam do pokoju odłożyć torbę i przebrać się. Zajmuje mi to piętnaście minut. Tylko wtedy i przed wyjściem do szkoły mogę dać mu trochę camemberta. Wiem, że to kot. Ale on je tylko to. A przez to, że nie mam kiedy sprzątać mój pokój śmierdzi serem. Od czasu gdy umarła mama minęły cztery tygodnie. Ojciec dopisał mnie na ,,trochę" nowych zajęć. Cały dom jest cichy i taki - zimny. Korytarze zawsze są puste. Posiłki jem sam. Dobrze, że mogę chociaż chodzić do szkoły.
- A co gdyby tak, hm... przestać być posłusznym synalkiem tatusia i się trochę zabawić? Mam dopiero szesnaście lat, całe życie przede mną. A szermierka i chiński na pewno mi się nie przydadzą. Zatem postanowione.
Zbiegłem na dół i wsiadłem i do samochodu. Kazałem szoferowi zawieźć się do jednego z najlepszych klubów w Paryżu. Oczywiście musiałem mu trochę sypnąć kasą żeby siedział cicho. Na miejscu podszedłem do ochroniarza i dałem mu kilka stówek w łapę.
- Tak o to, zaczyna się życie! Moje życie!!!
***
Zerwałem się z łóżka, przez co spadłem na podłogę. Znowu ten sen. Gdy wszystko się zaczęło. Wstałem na nogi i podniosłem kołdrę. Poczułem jak cała piżama się do mnie przykleja. Byłem mocno spocony. Wytarłem pościelą twarz, bo zorientowałem się, że są na niej resztki łez. Podszedłem do okna i usiadłem na parapecie. Gwiazdy pięknie świeciły nad miastem. Były ich miliony, co było dziwne bo przecież w mieście nie powinno ich być w ogóle widać. Zacząłem znajdywać różne konstelacje.
- Wielka Niedźwiedzica, Mała Niedźwiedzica, Panna, Waga, Wilki Pies... Szkoda, że nie ma konstelacji Kota. Ciekawe co porabia Plagg.
Wpatrzyłem się w gwiazdy i rozmyślałem o moim małym, czarnym kocie.
***
BOOM!!!
Przeraźliwy hałas z góry wybudził mnie ze snu. Pewnie znowu jakiś debil... Zaraz, nade mną pokój ma Czarny Kot! Podeszłam do kratki wentylacji i zaczęłam nadsłuchiwać. Dobiegały stamtąd tylko jakieś dziwne odgłosy, jakby ktoś coś przesuwał i płakał. Nagle wszystko ucichło. Przez dłuższy moment panowała cisza. Potem słyszałam tylko mamrotanie. A co jeśli Czarnemu Kotu coś się stało?
- Kocie? - zawołałam cichutko. Chyba, zbyt cicho.
- Jesteś tam? - powiedziałam tym razem głośniej.
Znowu rozległo się uderzenie o podłogę, lecz trochę delikatniejsze.
- Biedronsiu? Dlaczego nie śpisz? - usłyszałam głos przyjaciela.
- Spałam, ale obudził mnie hałas.
- Przepraszam. J-jj-ja...
- Miałeś koszmar, spadłeś z łóżka i płakałeś? - wypaliłam.
- Emmm... Dokładnie. Ale skąd wiesz? - zapytał zdziwiony.
- Przerabiałam to. Nadal. Przerabiam. Opowiesz mi co ci się śniło?
- N-nie wiem. Myślę, że nigdy nie dowiemy się kim jesteśmy naprawdę - zaczął nieśmiało - więc czemu nie?
- Kocie. - powiedziałam z powagą.
CZYTASZ
Love or not love?
FanfictionZ pojedynczej wymiany zdań do dialogu. Z dialogu do niecierpliwie wyczekiwanej rozmowy. Z jedynej osoby, do której można się odezwać do dobrego znajomego. Z znajomego do przyjaźń. Z przyjaźni do zauroczenia. Z zauroczenia do miłości ponad wszystko...