VI

55 8 4
                                    

KODOKU

Siedziałem przy biurku przeglądając akta rodu Kazanami. Musiałem dowiedzieć się coś o ich tajemnicach i sekretach. Coś co pomogłoby mi ją ukiełznać. Przeciągnąłem się tak, że kości w moich nadgarstkach posłusznie strzeliły. Otchyliłem głowę do tyłu i przyglądałem się białemu sufitowi. Oblizałem dolną wargę czując nadal jej usta na moich. Kątem oka spojrzałem za okno, które nadal było otwarte. Niechętnie wstałem i je zamknąłem. Promienie zachodzącego słońca oświetliły moją twarz, na co moja twarz wykrzywiła się w grymasie. Zwinnym ruchem ręki pociągnąłem zasłonę, tak aby zasłaniała całość. Wyjąłem jedną z map, z szafy i zerknąłem pospiesznie na rozmieszczenie naszych stacjonujących batalionów. Usłyszałem kroki jednego z moich dowódców.

- Wejść - powiedziałem stanowczo. Jego oddech był płytszy niż zwykle, musiał biec. Mężczyzna otworzył drzwi i zdał mi raport z tego co się wydarzyło.

- Panie - Ukłonił mi się nisko. - Nasze wojska już sobie tam nie radzą.

- Tam? - Uniosłem lewą brew zaskoczony.

- Na półnicnych granicach Transylwanii. - wyjąkał cicho.

Muszę zabić ich dowódce- pana Kazanami'ego. Jeżeli tego nie zrobię prędzej czy później przyłączy się do rebeliantów, a wtedy nie będę miał z nimi większych szans. Muszę przechylić szalę zwycięstwa na czysty ród wampirów, a nie tych wygnańców.

- Możesz odejść.- usłyszałam jego ciche oddechnięcie.

Zabrałem moją torbę i wpakowałem do niej najważniejsze rzeczy. Zabrałem również telefon jak i koszulę na przebranie. Wychodząc nabazgrałem na kartce wiadomość do Riny. Wychodząc spotkałem jedną z pokojówek.

- Przekaż to do pani Kazanami- wręczyłem jej małą karteczkę i przybliżyłem się do niej i szepnąłem jej do ucha. - Jeśli zerkniesz zabiję cię. - na moją twarz wypłynął krzywy uśmiech, a kobieta pobladła i mechanicznym ruchem pokiwała głową i odeszła. Szybkim krokiem wyszedłem z domu roztaczając nad willą barierę przeciw intruzom.

Shi P.O.V.

Szedłem spokojnym krokiem przez korytarze kierując się do kuchni na śniadanie. W zasadzie miałem ochotę na polowanie, ale po ostatnim incydencie w lesie odechciało mi się. Minąłem już któreś drzwi, gdy nagle z zarogu rzuciła się na mnie jakaś kobieta. Od razu wyczułem jej zapach, Rina. Rozglądnąłem się szybko, ale nic nie wskazywało na to, żeby ktoś miał nas zobaczyć. Przytuliłem ją mocniej.

- Rina, co ty robisz ? - powiedziałem szeptem.

- Kod wyjechał - powiedziała normalnym głosem z uśmiechem na twarzy - Wróci jutro przed końcem nocy. - Uśmiechała się do mnie, ale w jej oczach nie widziałem krzty radości.

- Czyli mamy ...

- Tak, całe dwie noce - uśmiechnęła się ciepło. Na co ja szybko pocałowałem ją w czoło i razem poszliśmy na śniadanie. Nieco za dużo ostatnio myślę. Może to nic takiego, poprostu jest zmęczona. Po za tym Aino zmarła tak nagle.

Zjedliśmy pyszną sałatkę owocową. Choć i tak wolałbym coś mięsnego. Rina natomiast uwielbiała takie rzeczy. Chwyciłem ją za rękę.

- Wiem, że to nie czas na takie pytania, bo dopiero co umarła- przerwałem tu na moment - Aino - dokończyłem - Ale jak tam twoja choroba i czy dobrze się czujesz ?

Vampire Kingdom [ WPROWADZAM POPRAWKI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz