II

86 10 9
                                    

SHI

Drzewo wiśni, niby nic wyjątkowego, a jednak ma swój magiczny urok. Każda istota doskonale pamięta jej różowe płatki spadające na delikatnym wietrze. Stałem przed drzewem, które było świadkiem tak dużego cierpienia i smutku. Od kąd TO się wydarzyło to miejsce otulała ciemność, niegdyś ukochane miejsce mojej matki, teraz mrok opatulał je tak ciasno, niczym puchową kołdrą. Mój brat nie chce tego pamiętać, ale ja nigdy nie zapomnę. Zadbam o to, aby sprawca jej śmierci został zabity przeze mnie. Wtedy moje istnienie nabierze sensu. Na ciemnym tle nieba było widać konstelacje Koziorożca. Wpatrywałem się w to niebo tak jak mały chłopiec, właśnie to stało się w podobnych okolicznościach. Ta noc nawiedzała mnie w snach, pamiętam to wszystko ze szczegółami, nawet najdrobniejszymi. Nigdy nie wybaczę ojcu, ani bratu, że tak poprostu zapomnieli o matce.

Na niebie spadła gwiazda. Chmury poruszały się bezwiednie na rozgwieżdżonym niebie. Nie pełna tarcza księżyca odbijała światło wprost na moją twarz.

Moim celem jest być z Riną na zawsze. Mieć z nią dobre życie przez wieczność. Jedyną przeszkodą jest mój brat, nasi ojcowie podpisali traktat z zwartym sojuszem między naszymi rodami. Ojciec wiedział, że obaj ją kochamy i po śmierci matki uzgodnił z jej ojcem, że oni będą razem i zbudują potęge na jej rozpaczy i nieszczęściu. Wiele razy próbowała prowadzić rozmowę z ojcem w tym kierunku, ale zawsze to kończyło się tak samo... Patrząc w niebo dostrzegłem wiele pięknych ciał niebieskich, od zawsze lubiłem patrzeć w gwiazdy, gdy byłem mały to matka mi je pokazała i przedstawiła po imieniu. Nawet mieliśmy naszą wspólną gwiazdę. Kazała mi jej nigdy nie zapomnieć i nie zapomniałem. Tamtej nocy też patrzyłem na naszą gwiazdę.

Usłyszałem szmer za pniem, ale utrzymałem kamienną twarz, nie mogłbym się tak łatwo zdradzić, gdyby Kodok'u wyruszył tu za mną. Kroki zdawały się zbliżać, a ja wsadziłem ręce do płaszcza. Za drzewem pojawiła się zakapturzona postać, skrywająca się w cieniu. Wiedziałem kim była ta osoba, Rozpoznałbym ją wszędzie. Powoli obróciła się, była to piękna kobieta w czarnej sukni do ziemi. Góra była wykończona czarną koronką. Suknia była z wyższym stanem, jej górna część była lekko ocieplana, natomiast dół był skloszowany. To była moja kobieta z pięknymi czerwonymi oczami o bladej cerze. Uśmiechnęła się do mnie, a ja nisko zniżyłem głowę. Oddałem jej szacunek na co ona powoli do mnie podeszła. Jej suknia wydawała szmer na śniegu przy każdym jej pojedyńczym kroku.

- Shi, nikogo nie wyczuwam w okolicy - Uśmiechnęła się do mnie na siłę, ale widziałem w jej oczach stres i pośpiech. Podeszłem do niej i przytuliłem ją do mojego torsu. Przycisnąłem ją mocno do siebie z obawą, że zaraz zniknie. Kochałem ją tak bardzo, ale nie mogłbym tego powiedzieć na głos, jeżeli ktokolwiek by się dowiedział sojusz zostałby zerwany, a my stracilibyśmy siebie na zawsze.

- Rino, dałaś się zauważyć- szepnąłem jej do ucha. Natychmiast spochmurniała i odsunęła się ode mnie ,i spojrzała na mnie przepraszającym wzrokiem.

- Wiem, Shi musisz mi wybaczyć, ale byłam bardzo spragniona. Zgaduję, że był to Kodoku, nieprawdaż? - rzekła zmęczonym głosem.

- Tak. - szepnąłem

- Więc co zamierzamy?

- Zabije ojca własnymi rękami. A wtedy zamieszkamy tu i będziemy razem szczęśliwi. - powiedziałem, jak gdyby była to najoczywistsza rzecz na świecie.

- A co z Kod'em? - zapytała ze zmartwieniem w oczach. Doskonale znała moją odpowiedź, ale czekała, aż to wypowiem na głos.

- Zabije go - Rina cofnęła się lekko do tyłu. Parę razy otwarła usta, ale zaraz potem powiedziała do mnie w myślach.

Vampire Kingdom [ WPROWADZAM POPRAWKI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz