IV

51 10 6
                                    

SHI

Siedziałem na werandzie patrząc na wschodzące słońce. Niestety unosi się ono tylko dla ludzi, nie dla nas. Dla tej rasy jesteśmy legendami, które nie istnieją. W moich myślach krążyły słowa mojego brata ,,Wiem co zamierzasz Shi, zauważyłem twoje zainteresowanie Riną już dawno temu ale mimo tego, że wiesz iż jest to niemożliwe nadal się starasz. Po co? Głupie pytanie nic nie mów. Jesteś zakochany ale wiesz, lepiej uważaj bo możesz to przypłacić życiem jak tak dalej posuną się sprawy. Wiesz, że nie chcę, ale gdy zmusi mnie do tego ojciec możesz UMRZEĆ''. Zacisnąłem mocniej szczęke, gdy oczyma wyobraźni zobaczyłem jego lekceważące spojrzenie. Od zawsze taki był... wyniosły i szaleńczy, czasami przy przebudzeniu mocy ojca robi niebezpieczne rzeczy. W te lata będę musiał bardzo uważać, albo go zabić. Mam dwie rozważne opcje. Chłodny wietrzyk owiał moją twarz, poczułem woń ludzkiej krwi i poczułem chęć zapolowania. Ruszyłem za tą rozkoszną wonią, uważnie stąpając po lesie. Usłyszałem śmiwch ludzkiej dziewczyny i jakiegoś mężczyzny. Wyczuliłem zmysły, które były nieco osłabione przez światło słoneczne.

- Aki, randka w lesie? - usłyszałem śmiech kobiety, za chwilę ujrzałem jak szturcha mężczyzne.

- Nie podoba ci się, mówiłaś że lubisz las.

- Bo lubię, ale...

Przez lekką nieuwagę nastąpiłem na gałąź, lecz mnie nie usłyszeli. Ludzie są tacy słabi, nie rozumieją, że zaraz czeka ich śmierć. Wiatr mocniej zawiał, a kosmyki czarnych włosów wymknęły się z warkocza dziewczyny. Aki jak mniemam, przeczesał swoje włosy prawą ręką na której widniał bandaż z który był przesiąknięty krwią, czyli to on tak ładnie pachniał.

- Aki, co ci się stało w ręke?

- Nic, słonko.

Kobieta nie była człowiekiem, była wampirzycą. Pomyliłem się, co jest do mnie nie podobne. Jej oczy przez moment przybrały barwę czerwieni. Chłopak najwyraźniej tego nie zauważył, bo prowadził tą konwersację dalej. Kobieta wyczuła mnie, bo w jednym momencie zaczęła ciągnąć chłopaka w inną stronę. Szepnęła coś do niego, ale nie usłyszałem tego, bo promienie słońca uderzyły prosto w moją twarz. Przekląłem w myślach na siebie i schowałem się do cienia skąd ruszyłem biegiem tropem krwi. Usłyszawszy ich kroki rzuciłem się w ich kierunku. Kobieta odepchnęła od siebie chłopaka i zaatakowała mnie. Wymienialiśmy ciosy, może i jestem niehonorowy, bo walczę z kobietą, ale on jest moim jedzeniem.

- To jest mój posiłek! - krzyknąłem wściekły, blokując cios kobiety i łamiąc jej nadgarstki. Dziewczyna syknęła z bólu.

- Ja go kocham Shi...- jęknęła zrozpaczona, kopiąc mnie w brzuch. Zatrzymałem się i uniosłem kpiąco brew.

- Człowieka? Naprawdę?

- Tak... nie zabijesz go... nie pozwolę ci... Powinieneś tego spróbować miłości, a byś mnie zrozumiał.

Zaśmiałem się rozbawiony tą sytuacją. Chłopak patrzył nierozumiejąc całej sytuacji, nie dziwię mu się. Zrobiłem krok do przodu na co kobieta wzdrygnęła się lekko, ale dalej patrzyła na mnie walecznie.

- To jest niedozwolone wiesz o tym, prawda?

- Zdaję sobie z tego sprawę. Zniknę stąd na zawsze, ale nie mów panowi.

- Nic z tego nie będę miał. - wzruszyłem lekko ramionami. Wiatr mocniej zawiał, a kilka listków spadło z drzewa i wydało z siebie niemy szelest. Wpatrywałem się w nią, zastanawiając się co zrobić. Machnąłem lekko ręką i przymknąłem powieki, otworzyłem usta, aby coś powiedzieć.

- Asabi, do mnie. Taki jest rozkaz twojego pana! Zdradziłaś nas siostro. - Usłyszałem głos mojego brata tuż za moimi plecami, wzdrygnąłem się na jego polecenie. Otworzyłem oczy i zobaczyłem jak ciało kobiety tępo rusza ku Kodowi. Uklękła na ziemii i patrzyła tępo w ziemię. Chłopak nadal stał tam i wpatrywał się w zaistniałą sytuację. Poruszyłem niemo ustami do niego: Uciekaj. Chłopak jakby zrozumiał i ruszył do ucieczki, nie ma co cudowny kochanek, no nic. Nie chciałem patrzeć na to co się zaraz wydarzy za moimi plecami. Spojrzałem w głąb lasu i nie zwracałem uwagi na krzyki kobiety. Swoim głosem wypłoszyła stado kruków. Nagle wszystko ucichło, a ja ze spokojem ominąłem brata i ciało wampirzycy leżące przed nim. Poczułem jak jeden z moich nocnych pomocników zabiera z niej życie. Kodoku nie odezwał się do mnie, tylko w jednym momencie przeteleportował się w inne miejsce. Dotarłem do drzwi rezydencji czując niedosyt spowodowany brakiem jedzenia.

Vampire Kingdom [ WPROWADZAM POPRAWKI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz