Po kolacji wszyscy rozeszliśmy się do swoich pokojów. Właśnie miałam iść się wykąpać, gdy ma korytarzu natknęłam się na Adama. Stwierdziłam, że to moja jedyna szansa.
- Adam, chciałam się ciebie o coś zapytać.
- Tak ?
- Dlaczego kryłeś mnie przed resztą ? Przecież mogłeś powiedzieć, że zamierzałam uciec, ale mnie powstrzymałeś.
- Nie chciałem dodawać zmartwień twoim rodzicom. I tak wszyscy mamy wystarczająco dużo problemów. Poza tym, nie było o czym mówić. Zamierzałaś uciec, ale cię powstrzymałem. Koniec, kropka. – powiedział po prostu.
- W każdym razie dziękuję. I dobranoc. – odparłam i ruszyłam do łazienki.
- Nikki, zaczekaj. – usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się i spojrzałam na niego z pytaniem w oczach.
- Następnym razem, jak będziesz miała jakiś problem, to przyjdź po prostu do mnie i mi o tym powiedz. Razem zawsze coś wymyślimy.
Zaskoczona, powiedziałam:
- Ok. Będę o tym pamiętać.
Prawdę mówiąc, nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Brat Mii od pewnego czasu był dla mnie miły. I starał się mi pomóc. Było to dla mnie dosyć dziwne i miałam przez to mętlik w głowie. Odkąd pamiętam, ja i Adam nie potrafiliśmy znaleźć wspólnego języka. Unikaliśmy się jak ognia, a jeśli już rozmawialiśmy to dochodziło między nami do kłótni. A teraz ? Nie wiem, co się zmieniło w jego stosunku do mnie, ale coś na pewno. I bardzo chciałabym się dowiedzieć co.
Ale na razie postanowiłam nie myśleć o tym za dużo. Miałam na głowie ważniejsze problemy niż moje relacje z Adamem. Na przykład łowcy, którzy uparli się, by mnie dorwać.
Nagle przypomniałam sobie rozmowę, w której mój ojciec zasugerował, że w sforze jest zdrajca. To miałoby sens. Skąd inaczej łowcy wiedzieliby, że akurat teraz biegam po lesie sama ? I to tym szlakiem ? To nie mógł być zbieg okoliczności. Postanowiłam, że rano powiem wszystkim o moich podejrzeniach.
Gdy po kąpieli położyłam się spać, sen przyszedł bardzo szybko. A co najważniejsze, nie miałam koszmarów.
********
Kiedy zeszłam rano do kuchni, zauważyłam, że wszyscy zebrali się już w jadalni przy śniadaniu. Przekraczając próg pomieszczenia, spostrzegłam, że bacznie mi się przyglądają, a wszelkie rozmowy ucichły.
- O co chodzi ? - gdy nikt mi nie odpowiedział, dodałam – Przecież widzę, że rozmawialiście o mnie, bo gdy tylko tutaj weszłam, zamilkliście. Więc ?
- Po prostu zastanawialiśmy się, co dalej. – powiedział Matt – Wiadomo, że łowcy wcześniej czy później nas tu znajdą. A nie możemy uciekać wiecznie.
- I ? Postanowiliście coś ?
- Na razie rozważamy różne wyjścia, ale na nic konkretnego nie wpadliśmy. – tym razem odezwała się Rose.
- Zastanawiałam się nad tym, co powiedział jakiś czas temu tata. Że w sforze może być zdrajca. – zaczęłam, zajmując puste miejsce przy stole i robiąc sobie kanapkę. – Według mnie to bardzo prawdopodobne. Bo skąd łowcy wiedzieliby, że akurat wtedy pójdę biegać, sama ? I to jeszcze tym szlakiem ?
- Musieli dostać od kogoś wiadomość. – podążyła moim tokiem rozumowania Mia. – Wiecie co to znaczy ? Że nie możemy ufać nikomu ze sfory, bo nie wiemy, kto jest zdrajcą. A póki tego nie ustalimy: każdy jest podejrzany.
Przy stole zapadła grobowa cisza.
- Nikki, masz może podejrzenia, kto mógłby chcieć się ciebie pozbyć i wykorzystać do tego łowców ? – spytała moja mama.
- W tej sforze ? Z wyjątkiem Mii i Adama, praktycznie wszyscy. – powiedziałam po prostu.
- Czyli jesteśmy w punkcie wyjścia. Musimy coś wymyślić, by ustalić, kto jest wtyczką. I to szybko, łowcy mogą zjawić się w każdej chwili. – wygłosił Adam.
Śniadanie dokończyliśmy w ciszy. Atmosfera, która panowała przy stole jeszcze wczoraj wieczorem, wyparowała. Poczułam się tym wszystkim bardzo zmęczona.
********
Po śniadaniu postanowiłam rozejrzeć się po okolicy. Matt uparł się, że będzie mi towarzyszyć. Niechętnie, zgodziłam się. Nie chodziło o to, że nie lubiłam jego towarzystwa, nie. Kochałam Matta, był dla mnie jak starszy brat. Po prostu od pewnego czasu czułam się jak zamknięta w klatce. Od incydentu w lesie moja rodzina nie pozwalała mi się nigdzie samej ruszać. To stawało się coraz bardziej frustrujące.
- Wiem, że chciałabyś pobyć trochę sama, ale na razie to zbyt niebezpieczne. – powiedział.
- Rozumiem, ale musicie postawić się na moim miejscu. Każdy potrzebuje czasem odrobiny samotności. – wytłumaczyłam mu.
- Oczywiście, ale my się po prostu o ciebie troszczymy. Nie chcemy, żeby spotkało cię coś złego. – ciągnął.
- Dobrze już, dobrze. Jakoś przeżyję ten ciągły nadzór. – uśmiechnęłam się do niego. Matt odpowiedział mi tym samym.
Idąc ulicę, zauważyłam knajpkę, z której dochodziły kuszące zapachy.
- Wejdziemy coś zjeść ? – zapytałam.
- W sumie, dlaczego nie.
Wewnątrz było pełno ludzi. Z trudem znaleźliśmy wolny stolik.
- Zamów coś, ja tylko skoczę do toalety. – odezwałam się.
- Ok.
Toaleta była mała. Znajdowały się w niej trzy kabiny i jedna umywalka. Szybko z niej skorzystałam i ruszyłam pustym korytarzem do stolika.
Wtem, u wylotu korytarza, zauważyłam moją ciotkę. Już miałam zapytać ją, co robi w Denver, gdy czyjaś duża dłoń zakryła mi usta. Próbowałam się wyrwać, ale przyłożyli mi chusteczkę nasączoną chloroformem. Straciłam przytomność.
CZYTASZ
Pełnia
Siêu nhiênVeronica od zawsze czuła się inna. Własna sfora jej nie akceptowała, a to wszystko dlatego, że była pół - wilkołakiem, pół - człowiekiem. Po dramatycznych wydarzeniach jest przekonana, że nie spotka jej w życiu już nic dobrego. A jednak znajduje n...