Rozdział 8

2.5K 168 6
                                    

Po czasie, który zdawał mi się ciągnąć w nieskończoność, zobaczyłam znajomy samochód parkujący nieopodal kawiarni. Nie zwlekając, podniosłam się i wyszłam na zewnątrz. Z auta wysiadł mój tata i Matt.

- Dzięki Bogu, nic ci nie jest. – Matt podniósł mnie i okręcił się w koło.

- Też się cieszę, że cię widzę, ale proszę, postaw mnie. Zaraz mnie udusisz. – zdołałam wydusić z siebie. Mój brat tak mnie ściskał, że brakowało mi powietrza.

- No właśnie, ja też chcę ją uściskać. Nie ty jeden się zamartwiałeś. – wtrącił mój tata i szybko mnie uściskał.

- A gdzie reszta ? – zapytałam.

- Dziewczyny zostały z Adamem w Portland. – powiedział ostrożnie Matt.

- Coś się stało z Adamem ?

- Można tak powiedzieć. Kiedy zorientowałem się, że cię porwano wróciłem do domu i powiedziałem o tym reszcie. Gdy Adam o tym się dowiedział, przemienił się i od tamtej pory nie wrócił do ludzkiej postaci. Zaczynamy się poważnie martwić, minął już ponad tydzień. W końcu ja i tata postanowiliśmy zacząć cię szukać, a dziewczyny zapakowały Adama do drugiego samochodu i pojechały do Portland. Muszę przyznać, że nie było to proste – nasz przyjaciel jest teraz wielkości cielaka. Poza tym wzbudzał duże zainteresowanie wśród innych kierowców. – streścił Matt.

- Ale co możemy zrobić, żeby mu pomóc ? Przecież nie może zostać wilkiem na zawsze. – powiedziałam z coraz większym niepokojem.

Takie sytuacje zdarzały się bardzo rzadko. Działo się tak, gdy wilkołak tracił kogoś, na kim bardzo mu zależało i nie wiedział, co robić. Po prostu wpadał w rozpacz, a powrót do ludzkiej postaci nie był prosty – będąc tak długo wilkiem, jego zwierzęca strona brała górę nad ludzką. Nie miało się już do czynienia z człowiekiem, tylko z wilkiem w rozpaczy.

Dlatego nie rozumiałam, z jakiej przyczyny dotknęło to Adama. Czyżbym była dla niego aż tak ważna ? Szybko odegnałam od siebie tę myśl – musiał istnieć jakiś inny powód. Przecież nie byliśmy ze sobą na tyle blisko.

- Przede wszystkim musimy zaraz ruszać do Portland. Liczymy na to, że może tobie uda się dotrzeć do Adama. Nawet Mii się to nie udało. – powiedział tata.

- Jeśli nawet jego siostra się z tym nie uporała, to ja tym bardziej nie dam rady.

- Musimy spróbować wszystkiego. – skwitował mój tata, patrząc na mnie z dziwnym błyskiem w oku.

- No dobrze, ruszajmy w takim razie. – stwierdziłam, wsiadając do samochodu.

********

Po niecałych dwóch godzinach byliśmy na miejscu. Dziwnie było znów być w Portland. Przez chwilę czułam się tak, jakbym nigdy stąd nie wyjeżdżała.

Przed domem czekała na nas mama, Rose i Mia. Gdy mnie zobaczyły, rzuciły się w moim kierunku i mocno wyściskały.

- Jak to dobrze, że jesteś cała i zdrowa. – powiedziała mama ze łzami w oczach.

- Też się cieszę, że was widzę. – odparłam.

- Co ci tam robili ? – zadała pytanie Mia.

- To nie jest teraz ważne, opowiem wam wszystko później. Matt powiedział mi co się stało Adamowi. Gdzie on jest ?

Dziewczyny spojrzały po sobie, a po chwili milczenia Rose powiedziała:

- Ukrył się między drzewami za domem. Zaczynamy się o niego bać. Gdy tylko któreś z nas próbuje się do niego zbliżyć, zaczyna warczeć. Obawiamy się, że nie zostało w nim już z nic człowieka, tylko wilk.

- Pójdę do niego. Może mnie wysłucha. – odpowiedziałam.

- Uważaj na siebie. W razie czego, krzycz. – dodał mój tata.

- W porządku.

Ruszyłam przez ogród do przylegającego do niego lasu. Nie dawałam tego po sobie poznać, ale byłam przerażona. Nie bałam się Adama, nie. Bałam się tego, że jest już za późno – że nie zostało w nim już nic z człowieka, tylko bestia.

Po chwili go ujrzałam. Widocznie usłyszał, że ktoś się zbliża i stał teraz między drzewami i mi się przyglądał. Zatrzymałam się parę metrów przed nim.

- Adam – zaczęłam ostrożnie – wiem, że tam jesteś i mnie słyszysz. – nie doczekałam się żadnej reakcji z jego strony.

- Wróć do nas. – mówiłam dalej – Potrzebujemy cię. Ja cię potrzebuję.

By dodać sobie odwagi, usiadłam na ziemi, oparłam się plecami o pień drzewa i przymknęłam oczy. Nie było z mojej strony rozsądne, by tracić czujność przy wilku wielkości cielaka, ale wierzyłam, że Adam mnie nie skrzywdzi.

- Do tej pory traktowałam cię tylko jak brata mojej najlepszej przyjaciółki. Ale jakiś czas temu stałeś się dla mnie kimś więcej. Stałeś się moim przyjacielem. Wybiłeś mi z głowy pomysł z ucieczką, powiedziałeś, że jak będę miała jakiś problem, to mogę do ciebie przyjść i razem znajdziemy rozwiązanie. Zaczęłam na ciebie inaczej patrzyć. Adam, nie mogę cię stracić. Opuściło mnie już zbyt wiele osób, nie przeżyję utraty ciebie. Proszę, wróć do mnie. Jeśli nie chcesz robić tego dla mnie, zrób to dla swojej siostry. Mia odchodzi od zmysłów. Nie zależnie od powodu, wróć. Proszę. – pod powiekami czułam łzy. Gdy otworzyłam oczy, nikogo obok mnie nie było. Świetnie, ja się tu produkuję, mówię rzeczy, których nie odważę się kiedykolwiek powtórzyć, a ten sobie po prostu poszedł. Zrezygnowana, podniosłam się z ziemi i otrzepałam spodnie z brudu.

Wtem, zza drzewa wynurzył się Adam. Znów był w ludzkiej postaci, stał przede mną w samych spodniach do kolan. Nie myśląc wiele podbiegłam w jego kierunku i rzuciłam się mu w ramiona. On objął mnie mocno i uniósł do góry.

- Bałam się, że cię straciłam. Że już nie będziesz w stanie się przemienić. – wyszeptałam mu w klatkę piersiową ze łzami w oczach.

- Gdy Matt powiedział, że cię zabrali, coś we mnie pękło. Czułem, że znowu cię tracę, tak jak ponad dwa lata temu. Nie mogłem sobie z tym poradzić i dlatego stało się to, co się stało. – powiedział, tuląc do piersi moją głowę i głaszcząc mnie po niej. – Teraz nie pozwolę, żeby stała ci się krzywda. Będę przy tobie.

- To dobrze. – powiedziałam odrywając głowę od jego piersi i patrząc mu prosto w oczy. – Może wejdźmy do domu, reszta pewnie się niepokoi.

- Racja, lepiej już chodźmy. – odpowiedział, biorąc mnie za rękę.

Cieszyłam się, że Adam jest przy mnie. Dopiero, gdy uświadomiłam sobie, że łatwo mogę go stracić, zrozumiałam, ile dla mnie znaczy. Potrzebowałam go.


PełniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz