- Adam ! – krzyknęła Mia jak tylko przekroczyliśmy próg domu i rzuciła się bratu w ramiona.
- Widzę, że ci się udało. – powiedziała mama.
- Nie było łatwo. – odparłam, zerkając na Adama. On odpowiedział mi promiennym uśmiechem.
- To co teraz ? – zapytał Matt, zmieniając temat.
- Nie wiem. Podejrzewam, że łowcy nie będą mnie już ścigać. Dostali to, czego chcieli – mają moje DNA. - powiedziałam.
- Najważniejsze teraz, to dowiedzieć się, kto jest informatorem łowców. – wtrącił mój tata. – Nie ma żadnych wątpliwości, że ktoś pomógł im znaleźć Nikki w Denver. Sami by na to tak szybko nie wpadli.
- Ja wiem, kto jest zdrajcą. – odezwałam się po chwili.
W pokoju zaległa cisza, a wszyscy spojrzeli na mnie z pytaniem w oczach.
- To moja ciotka. Ona powiedziała łowcom, gdzie mnie znaleźć.
- Jesteś tego absolutnie pewna ? – zadał pytanie Adam.
- W dniu, w którym łowcy mnie porwali, widziałam ją w kawiarni, do której weszłam z Mattem. Była przynętą.
- Niech no tylko ją dorwę. – warknął Adam i zaczął chodzić po pokoju.
- Uspokój się. – powiedziałam, podchodząc do niego. – Wkurzanie się na nią nic nie da. Musimy coś zrobić i tyle. Po za tym, chce wiedzieć, co takiego jej zrobiłam, że postanowiła pomóc łowcom w ujęciu mnie.
- Wszyscy musimy ochłonąć i przemyśleć sprawę na spokojnie. Jest późno, więc proponuję, żebyśmy położyli się już spać, a do tematu wrócimy jutro. – wtrąciła moja mama.
- Dobry pomysł. – poparła ją Rose.
- Ok., w takim razie dobranoc wszystkim. – powiedziałam i skierowałam się do schodów.
Usłyszałam, że Adam idzie za mną.
- Co jest ? – zapytałam, gdy doszłam do drzwi swojego pokoju.
- Chciałem pogadać. – powiedział powoli – O tym, co powiedziałaś dzisiaj do mnie w lesie. Ja...chcę żebyś wiedziała, że ty też jesteś dla mnie ważna. Ja nigdy nie byłem dobry w okazywaniu uczuć, ale wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć i obdarzyć mnie zaufaniem.
- Ja już ci ufam. Inaczej nie odważyłabym się dzisiaj podjeść do ciebie w lesie. Wiedziałam, że nic mi nie zrobisz. – po chwili wahania dodałam - Może wejdźmy do pokoju, nie stójmy tak na korytarzu.
- Racja. – zgodził się i weszliśmy. Byłam tak zmęczona, że nie myśląc wiele, położyłam się na łóżku.
- Mogę ?
Na początku nie wiedziałam, o co mu chodzi. Potem zrozumiałam, że pyta, czy może położyć się obok mnie.
- Tak, pewnie. – zapewniłam go zduszonym głosem. Nigdy wcześniej nie byłam z nim sam na sam w moim pokoju, nie mówiąc już o leżeniu na jednym łóżku.
Podszedł i położył się obok mnie. Łóżko było wąskie, więc stykaliśmy się ramionami. Założył ręce za głowę i zaczął:
- Ja...gdy zobaczyłem cię te dwa tygodnie temu w Seattle nie wierzyłem własnym oczom. Byłem przekonany, że nie żyjesz, bo tak napisali w swoich aktach łowcy. Nie powinienem ot tak temu wierzyć, powinienem dalej cię szukać. Zamiast tego się poddałem. Straciłem nadzieję. Przepraszam.
- Dlaczego tak bardzo chciałeś mnie odnaleźć ? Przecież nigdy się nie dogadywaliśmy. Gdybyś tak szukał Mii to byłoby to zrozumiałe, bo to twoja siostra, ale ja ? Po co tyle fatygi dla mnie ? – musiałam to wiedzieć, po prostu musiałam. Nawet jeśli jego odpowiedź miała mnie zranić.
- Masz zdecydowanie zbyt niskie mniemanie o sobie, musimy nad tym popracować. – posłał mi krótki uśmiech. – Jeśli mam być szczery, to nie wiem dlaczego cię szukałem...Po prostu czułem, że muszę to zrobić, że nie mogę cię zawieść. Kiedy zniknęłaś, zrozumiałem, jak ważna byłaś dla Mii i dla mnie. Odczuwałem brak ciebie.
Zatkało mnie po tym, co od niego usłyszałam. Nie wiedziałam, jak na to zareagować. Po chwili udało mi się z siebie wydusić:
- Wiem, że już to mówiłam, ale przepraszam.
- Za co mnie przepraszasz ? – spytał ze zdziwieniem na twarzy.
- Przez ten cały czas myślałam, że cieszycie się z tego, że zniknęłam. Że jest wam beze mnie lepiej i w ogóle mnie nie szukacie. Miałam do was ogromny żal, a jednocześnie byłam na was potwornie wściekła. Teraz już wiem, jaka jest prawda. Chcę przeprosić za to, że tak szybko oceniłam ciebie i Mię. I że jak się zjawiłam ponownie w Seattle byłam taka okropna.
- Nie musisz mnie przepraszać. Pewnie na twoim miejscu zachowałbym się tak samo. Dlatego nie mam zamiaru cię teraz oceniać czy krytykować.
Spojrzałam na niego ciepło.
- Dziękuję.
- Zawsze do usług. – powiedział z łobuzerskim błyskiem w oku. Roześmiałam się w głos; od dawna tego nie robiłam.
- Dobra, lecę na twarz więc będę uciekał do siebie. Poza tym, ty też już zasypiasz. Oboje mieliśmy dzień pełen wrażeń.
- Miło było tak z tobą pogadać. - powiedziałam, gdy był już przy drzwiach.
- I nawzajem. Kolorowych snów. – odparł z uśmiechem i wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi.
Kiedy wyszedł, szybko złapałam piżamę i poszłam do łazienki się umyć.
Mimo, że był to dla mnie wyczerpujący i pełen wrażeń dzień, to zakończył się bardzo przyjemnie.
********
- Dzień dobry wszystkim. – powiedziałam, wchodząc rano do kuchni.
Przy stole zebrali się już wszyscy, oprócz Rose, co było całkiem normalne – ona na wszystko potrzebowała więcej czasu.
- Cześć. – odpowiedzieli mi jednocześnie.
Zajęłam miejsce między mamą i Mią. Adam siedział naprzeciwko i uśmiechnął się do mnie znad kubka z herbatą. Wzięłam do ręki chleb i zaczęłam robić sobie kanapkę z szynką i ogórkiem.
- Wiem, że dzień zaczął się bardzo przyjemnie, ale musimy zdecydować, co robimy w sprawie twojej ciotki, skarbie. – zaczął mój tata, trzymając w ręce kubek z kawą.
- Ma ktoś jakieś pomysły, jak to rozwiązać? – zapytała po chwili ciszy moja mama.
- Myślę, że powinniśmy pojechać do Seattle i tam to załatwić. Powiedzieć o wszystkim reszcie sfory i wtedy się okaże, kto stanie po naszej, a kto po jej stronie. Jedno jest pewne: nie ujdzie jej to płazem. – zabrał głos Adam.
- Zgadzam się z nim. To dobry plan. – wtrącił Matt.
Wymieniliśmy między sobą spojrzenia.
- No dobrze. Jeśli nikt się temu nie sprzeciwia, to jutro wyruszymy do Seattle i zobaczymy jak sprawy się potoczą. – zakończył temat mój ojciec.
W głębi duszy bałam się tego. Obawiałam się, że większość sfory stanie po stronie mojej ciotki, a nie po mojej. W końcu to ona była wilkołakiem pełnej krwi, nie ja. Z drugiej strony, chciałam normalnego życia w otoczeniu moich bliskich, bez depczących mi nieustannie po piętach łowcach – a żeby to osiągnąć, musiałam skonfrontować się z moją ciotką.
CZYTASZ
Pełnia
ParanormalVeronica od zawsze czuła się inna. Własna sfora jej nie akceptowała, a to wszystko dlatego, że była pół - wilkołakiem, pół - człowiekiem. Po dramatycznych wydarzeniach jest przekonana, że nie spotka jej w życiu już nic dobrego. A jednak znajduje n...