Rozdział 1.

239 18 4
                                    

Zack

- Zack, schodź na dół taksówka już czeka. - krzyczy moja mama z dołu. Cały czas myślę tylko o tym jak samolubna musi być wysyłając mnie do ojca. No tak przecież nigdy nie myślała o mnie, zawsze tylko ona albo praca. Nigdy nie miała dla mnie czasu. Czasami gdy uciekałem z domu na 2 dni to nawet się nie zorientowała że mnie nie było.

- Zack, złaź natychmiast bo zaraz sama po ciebie pójdę! - Wykrzyczała.

- Dobra, dobra już idę tylko spakuje ostatnie rzeczy. - Ostatnie miałem na myśli połowę walizki, bo wczoraj jakoś nie chciało mi się tego robić.

- Do cholery miałeś to zrobić wczoraj!

- No i zrobiłem! Tylko nie do końca... - Powiedziałem ledwo słyszalnym głosem. Zszedłem na dół z dwiema walizkami. W progu zobaczyłem tylko moja mamę która była już tak zdenerwowana, że gdy jechaliśmy w  taksówce nawet się nie odezwała. Mój samolot startował o 10:40 więc musieliśmy wyjechać z domu dosyć wcześnie żeby zdążyć ze wszystkim.

- Napewno wszystko masz, nie zapomniałeś niczego? - Cały czas mnie o to pytała.

- Tak mamo napewno wszystko spakowałem. Czemu się tak denerwujesz?

- Nie denerwuje się poprostu strasznie będę za tobą tęsknić. - Ta jasne bo ci w to uwierzę. Na końcu gdy się żegnaliśmy to całe lotnisko się na nas patrzało, bo matce zachciało się płakać. Pewnie to łzy szczęścia, że w końcu się mnie pozbędzie. Wsiadłem do samolotu i zająłem pierwsze lepsze miejsce przy oknie. Jak już mam tu siedzieć 2 godziny to przynajmniej sobie popatrzę na widoki. Oczywiście jak na moje szczęście obok mnie usiadła przemiła kobieta z dzieckiem które nie dawało mi usunąć nawet na sekundę. Te 2 godziny ciągnęły się jak w nieskończoność ale gdy w końcu mogłem wysiąść to poczułem taka ulgę, że w końcu mogę wyprostować nogi.

- Zack, Zack! - W wielkim tłumie ludzi zauważyłem mojego staruszka który próbował przedostać się przez masę osób. Na początku nie chciałem tu przyjeżdżać ale jak go zobaczyłem to poczułem się szczęśliwy, że w końcu z nim jestem, przez skype'a to nie to samo co na żywo.

- Siemka tato! - Gdy mnie zobaczył od razu mnie przytulił. Poczułem wtedy coś czego nigdy nie doświadczyłem mieszkając z mamą. Prawdziwej, rodzicielskiej miłości. Wtedy uświadomiłem sobie że to jest to czego potrzebowałem. Jak narazie mój przyjazd tutaj zapowiada się całkiem nieźle.

Bad WinnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz