Rozdział 1

595 37 10
                                    

Podjechałam pod dom. Z Edwardem mieszkamy w naprawdę ślicznym domku, z tyłu mamy piękny ogród. Jest tam pełno pięknych kwiatów róże, lilie w oczku wodnym. Ale wracając do teraźniejszości.  Zauważyłam nieznajome auto. Pośpiesznie wysiadłam i weszłam do domu. Usłyszałam hałas na górze. Po cichu wspięłam się po schodach i schowałam się za drzwiami sypialni. To co tam usłyszałam było niespodziewane.

- Edwardzie byłeś wspaniały, musimy to powtórzyć.

- Tak, masz rację musimy.

- A co z tą całą Bellą?

- Nie interesuje mnie to i tak między nami już nic nie ma.

Byłam załamana postanowiłam wyjść z kryjówki i skończyć z tym. Zaczęłam się wychylać z za drzwi i to co zobaczyłam mnie zaskoczyło. Irina. Dawniej starała się zdobyć Edwarda, ale on się nią nie interesował, a tu nagle ze sobą sypiają. Zbiegłam na dół do kuchni, prawie zabijając się na szpilkach i nie chcąc z nim rozmawiać napisałam mu liścik.

Nienawidzę Cię, z nami koniec. Nie chce Cię znać.

Zostawiłam go na blacie. Wybiegłam szybko i wsiadłam do auta, po 15 minutach byłam pod domem ojca. Wysiadłam z auta cała zapłakana, postanowiłam iść do lasu to jedyne miejsce gdzie mogę się wyciszyć. Myślałam nad tym czy to moja wina, że nie byłam taka jak on chce. Szłam już chyba z godzinę. Cała brudna, bez butów,  bo oczywiście musiałam wpaść do wielkiej kałuży błota. Złamałam sobie obcasy przez co musiałam wyrzucić buty.  Zaczęło się ściemniać, a ja zdałam sobie sprawę, że się zgubiłam. Byłam głodna, brudna i przestraszona.  Nagle usłyszałam za sobą szelest liści i łamanie gałązek. Odwróciłam się a tam...

...Jacob.

Jak zwykle bez podkoszulki. Przez co było widać mu mięśnie, co bardzo mi się podobało.

- Bella co Ty tu robisz? Jest późno i zimno, z resztą nieważne chodź tutaj. Powiedział zmartwionym głosem.

Zauważył, że już nic nie powiem, więc wziął mnie na ręce i zaniósł do mojego domu. Był taki ciepły, że w połowie drogi odpłynęłam w objęcia Morfeusza.

Pov. Jacob

Dochodziłem już pod dom Belli zauważyłem, że jej ojca jeszcze nie ma. Z czego byłem zadowolony, bo zaraz pytał by się co się stało. Miałem nadzieje, że żaden sąsiad mnie nie widział.  Wszedłem do domu i zaniosłem Belle do jej pokoju, zdjąłem jej brudne ubrania i ułożyłem ją w jej łóżku, a sam usiadłem na fotelu obok. Jedno mnie zastanawiało Co takiego musiało się stać, że była w takim stanie. Rozmyślając tak usnąłem.

Nagle obudził mnie czyjś krzyk.

Zacząłem się rozglądać po całym pokoju. Dopiero po chwili zorientowałem się, że to Bella tak przeraźliwie krzyczy. Krzyczała i wierzgała po łóżku.  Zrozumiałem, że śni jej się koszmar.

Szybko do niej podszedłem i zacząłem ją budzić, lekko potrząsajac jej ramionami, gdy się przebudziła była ledwo przytomna. Spojrzała na mnie przymrużonymi oczami, przytuliła się do mnie i już spała.

Położyłem się obok i odzuciłem kołdrę, wstałem i wziąłem koc z fotela, byśmy się nie zagrzali.  Chwile jeszcze rozmyślałem i sam odpłynąłem.

Rozdział będzie co tydzień lub dwa.

Zamiana partneraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz