Zjedliśmy z Nevrą nasz podwieczorek po czym wyruszyliśmy w dalszą podróż. Do Salvadore dotarliśmy po 4 dniach wędrówki. Byłam w niemałym szoku zdając sobie sprawę, że większość podróży z wampirem spędziliśmy w milczeniu. To było do niego nie podobne, zawsze szukał wolnej chwili by móc mnie zaczepić i chwilę poflirtować. A tu proszę, prawię cała podróż w milczeniu. Jednak będę musiała z nim porozmawiać i wyjaśnić jego zachowanie. Spojrzałam na pogrążoną w zniszczeniu wioskę, jedyną formą obrony był wielkie mury i tuż przed nimi fosa pełna nieznanych mi zwierząt. Mieszkańcy byli wycieńczeni i pogrążeni w rozpaczy. Było mi ich naprawdę szkoda, ale uważam, że nasza dwójka za dużo im tu nie pomoże. Tu potrzeba całej Straży El by odbudować całą wioskę, ale nie mogliśmy ich zawieźć. Musieliśmy zrobić wszystko co w naszej mocy by im pomóc. Spojrzałam smutno na Nevrę a ten objął mnie ramieniem.
- Nie martw się, pomożemy im. – Uśmiechnął się do mnie szczerze, przyznam, że chyba wolę takiego wampira niż napalonego na wszystko co się rusza. Wtuliłam się w bok jednookiego i głośno westchnęłam.
- Wiem, ale przykro mi patrzeć na to co ich spotkało. – Spojrzałam na zdewastowany dom wyglądał okropnie, jednak po chwili z ruin wyszła starsza kobieta z wielkim wiadrem. Przyglądałam się jej uważnie jak próbuję sama napełnić wiadro wodą ze studni, nie dawała rady. Podeszłam do niej szybko i z dużym uśmiechem na twarzy przejęłam od niej te wiadro. By po chwili je napełnić i pomóc staruszce je zanieść do pozostałości z jej lokum.
- Dziękuję drogie dziecko, jak mogę ci się odwdzięczyć ? – Staruszka spojrzała na mnie z wdzięcznością wymalowaną na twarzy, jednak po chwili mimika jej twarzy się zmieniła, wyglądała na przerażoną. - TT...Ty jesteś człowiekiem ? – Staruszka znacząco odsunęła się ode mnie, poczułam się jak trędowata, ale nie miałam co się dziwić różne historię na temat ludzi krążą po Eldarey.
- Tak to prawda, ale również należę do Straży El. – Podeszłam do niej bliżej z nadzieją że kobieta nie wystraszy się mnie. – Wraz z moim towarzyszem przybyliśmy wam pomóc. – Widać było że staruszce ulżyło, wolę chyba nie wiedzieć jakie ona ma zdanie na temat ludzi.
- Kamień spadł mi z serca, jak cię zwą dziecko ?
- Constancia, a pani ?
- Kalerida, jestem rasy brownie. – Staruszka podała mi rękę by się przywitać, spojrzała mi w oczy po czym się uśmiechnęła. – Chyba nie do końca jesteś człowiekiem moja droga. – Kalerdia lekko zachichotała.
- Owszem, jestem wpół człowiekiem wpół fealinem.
- Moje drogie dziecko, jesteś kimś więcej niż zwykłym fealinem. – Kobieta uśmiechnęła się do mnie czulę, a ja zaczynałam się zastanawiać co ma na myśli. Czyżby umiała czytać w myślach ? A może potrafi rozpoznawać rasy ? Gdy już miałam spytać Kaleridę co miała na myśli ktoś staną tuż za nią ciągnąc za skrawek jej sukni.
- Babciu wracaj do środka, będzie wichura.. – Była to mała dziewczynka około 10 lat, co mnie najbardziej zdziwiło fakt, że nie posiadała nóg. Wyglądała jak duch, ale bardziej w stylu duszka z kreskówki co kiedyś oglądałam mieszkając jeszcze na ziemi. Dziewczynka spojrzała na mnie znacząco lustrując mnie od stóp do głów.
- Wnusiu to jest Constancia i jes...
- Jest człowiekiem. – Dziewczynka spojrzała na mnie poważnie. – Wyczuwam jej ludzka aurę. – Patrzyłam ze zdumieniem na dziewczynkę, Kalerida zaśmiała się cicho i przytuliła wnuczkę.
- Constancio to jest moja wnuczka Firleny, jest Sylfem.
- Sylfem ? – Stałam zdezorientowana, myślałam że to duch. Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu, co spowodowało że lekko wzdrygnęłam . Gdy się obróciłam ujrzałam Nevrę z tym swoim firmowym uśmieszkiem.
CZYTASZ
Absurd Bijącego Serca [Porzucone] Może Kiedyś Wrócę
FanficConstancia mieszka w Eldarey już ponad pół roku. Jej życie tak jak mieszkańców tego zjawiskowego świata zmieniło się o 180 stopni. Zdążyła przyzwyczaić się do myśli że nie wróci już do domu, jednak pewna cząstka jej duszy nie chce myśleć o powrocie...