ROZDZIAŁ 1

516 27 2
                                    

 Zawsze, gdy się budzę, Bogu dziękuję za to, że żyję. Kiedyś byłam bardzo blisko śmierci- wprawdzie sama nie chorowałam zbyt poważnie, lecz zagrożonymi byłam otoczona. Kiedyś Wam wytłumaczę...

Otwieram oczy i z satysfakcją stwierdzam, że jest już jasno, co oznacza, iż nie obudził mnie koszmar, a budzik. No cóż... Czyli inny rodzaj koszmaru. Szybko siadam na łóżku, łapię telefon i przesuwam palcem wskazującym po dotykowym ekranie mojego smartphona w prześlicznym etui. Przeciągam się, po czym wstaję z łóżka, ponownie wyciągając ręce w górę.

Tak, jak zwykle, najpierw podchodzę do szafy, by się ubrać. Mój dzień jest zaplanowany i praktyczny, przynajmniej jego stałe punkty. Oszczędzam czas, by resztę... pogrążyć w chaosie.

Szybko i sprawnie się ubieram- zakładam luźną, czarną sukienkę z wcięciem z przodu. Jej tył sięga mi do kostek. Materiał, z którego ją uszyto, jest niezwykle cienki i delikatny. Na stopy wsuwam czarne buty na dosyć wysokim obcasie, są to jedne z moich ulubionych.

Na co dzień, gdy chodzę do pracy, ubieram się właśnie tak- bogato, elegancko. Kiedyś "jechałam" na kredytach, dziś wzbudzam zazdrość. Wszystko się odwróciło, bilans się wyrównał.

Wchodzę do toalety, stając przed lustrem. Czeszę dokładnie swoje długie do pasa kruczoczarne włosy i wiążę je w kucyka niemal na czubku głowy, zostawiając cienkie pasmo z przodu. Z tego pasma splatam warkoczyk, który następnie owijam wokół gumki trzymającej większość moich włosów razem. Uwielbiam tą fryzurę.

Wykonuję szybko makijaż- nakładam jasny, odpowiadający mojej bladej cerze podkład, przejeżdżam tuszem po rzęsach oraz smaruję usta w miarę naturalną szminką. Rezygnuję z cieni do powiek, jednak używam bronzera, aby podkreślić swoje kości policzkowe.

Nie minęło dziesięć minut od pobudki, a ja już jestem gotowa. A więc teraz zdradzę Wam, gdzie pracuję. Od czterech miesięcy mieszkam w Stark, a raczej Avengers Tower, gdzie otrzymałam posadę. Jest to szczyt mojej kariery, a przynajmniej dziedziny naukowca, bo mam również wiele innych osiągnięć. Pracuję w laboratorium, tak, jak wiele innych osób, lecz spotkał mnie ten zaszczyt dostać apartament wśród sypialni Avengersów. Jestem jedyną taką pracowniczką. Najwyraźniej Stark mnie naprawdę polubił...

Kuchnię oraz salon dzielę z Mścicielami, toteż utrzymuję stały kontakt z bohaterami. Nie przeszkadza mi to, zresztą nic dziwnego, że uwielbiam swoją sytuację.

Wychodzę ze swojego pokoju, nie zamykając go na klucz- nie muszę i nigdy tego nie robię. W Avengers Tower, zwłaszcza na tym piętrze, czuję się bezpieczna. Ruszam w kierunku kuchni, po drodze mijając salon. Na kanapie siedzi Steve {Kapitan Ameryka} oraz Tony.

-Cześć, chłopacy.- odzywam się niespodziewanie, mijając ich, a mężczyźni podskakują, zaskoczeni moją obecnością.

-Cześć, Janet.- odpowiada mi Steve.- Dobrze się spało?

-Na szczęście.- odpowiadam i chcę wejść do kuchni, lecz zatrzymuje mnie głos Starka:

-Cieszę się, złotko.- nie odwracam się, lecz czuję, że się uśmiecha. Mimo, iż absolutnie niczego nie ma między mną a Tonym, rumienię się.

-Przymknij się.- odgryzam się, opuszczając pomieszczenie.

Od razu podchodzę do lodówki, otwieram kilka szafek, wyjmując produkty potrzebne do zrobienia bezglutenowych bananowych gofrów. Uwielbiam je, banany, mieszanka mąk bezglutenowych... Kiedyś bym nie pomyślała, że z owoców da się zrobić ciasto na gofry czy naleśniki, a dzisiaj jem je na co dzień, są przepyszne.

Szybko i sprawnie miksuję składniki, podczas gdy gofrownica się rozgrzewa. Zazwyczaj masę robię w naszym Thermomixie, którego zakup zleciłam miliarderowi kwartał temu, lecz dzisiaj mam ochotę sama się wziąć za mieszanie.

Liar, Burn In Fire {Loki}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz