ROZDZIAŁ 5

197 14 2
                                    

 Pierwsze, co czuję, to okropny ból w całym ciele.

Po chwili odczuwam ogromne, przejmujące mnie zdezorientowanie.

Wtedy przypominam sobie wydarzenia sprzed mojej utraty przytomności, obejmuje mnie cholerny strach i poczucie winy.

Po tym czuję, jak ktoś potrząsa moim obolałym ciałem, a do moich uszu zaczyna docierać dźwięk jego głosu. Uchylam powieki, dopuszczając do siebie oślepiające światło oraz widok krzyczącego coś nade mną Tony'ego. Wygląda na istną mieszaninę wybuchową mnóstwa emocja. Strach, gniew, poczucie winy. To daje się we znaki najmocniej.

-Janet! On uciekł, spójrz na mnie, nie odpływaj, Janet!- krzyczy Stark, a ja, objęta słabością, uchylam wargi, próbując wykrztusić z siebie coś, co uspokoi bruneta. Niestety udaje mi się jedynie sapnąć ciężko. Powieki mam ciężkie, rzęsy przepuszczają już jedynie strużkę światła raniącego moje źrenice, głowa natomiast odmawia posłuszeństwa, opadając bezwładnie w ramiona miliardera. Ledwo się ocknęłam, a już odpływam... Przez chwilę widzę światło, lecz po chwili, zaskakująco nagle, otacza mnie nieprzenikniona ciemność.

Budzę się gwałtownie. Podnoszę głowę na karku, który nagle odzyskuje siły, otwierając oczy i dysząc ciężko. Zdezorientowana i przestraszona rozglądam się wokół siebie. Jestem na oddziale szpitalnym w Avengers Tower, po mojej lewej i prawej stronie stoją rozwinięte parawany, dbając o moją prywatność. Patrzę na swoje przedramiona- jestem przyczepiona do rurek. Czuję się żałośnie ze świadomością, że muszę zależeć od czegoś takiego, jak kabelki muszące mnie karmić i poić.

Opadam na poduszkę, próbując się uspokoić. Opuszczam powieki, starając się zasnąć, lecz na nic. Zapewne trochę pospałam. Ciekawe, ile czasu byłam nieprzytomna, myślę. Pozostaje mi czekać na czyjeś przyjście.

Moje życzenie spełnia się po około kwadransie. Słyszę, jak drzwi się otwierają, a po chwili kroki zbliżające się w moją stronę ustają. Otwieram oczy. Nade mną stoi Steve w czarnej kurtce i ciemnych dżinsach.

Chciałabym się przywitać, lecz nie mam odwagi. Nie po tym, co się przeze mnie stało. Po chwili Kapitan Ameryka wzdycha, siadając obok mnie.

-Cześć.- odzywa się jako pierwszy, wyzwalając mnie od tego obowiązku.

-Cześć...- odpowiadam słabo, spuszczając wzrok na nieskazitelnie białą pościel. Czekam na jego ruch, na pierwsze pytanie. Przypuszczam, że nie jest zadowolony ze względu na ostatnie wydarzenia...

-Uciekł.- mówi Steve. Nie owija w bawełnę, i dobrze.

Przez chwilę panuje milczenie, lecz w końcu podnoszę wzrok i przerywam głuchą ciszę łamiącym się głosem:

-Przepraszam... Ja nie wiem, nawet nie pamiętam... Zjeżdżałam windą w dół, nie mam pojęcia, co dalej, ale chyba do niego weszłam...- nie jest to do końca prawda. Pamiętam, jak do niego weszłam. Pamiętam, jak piłam z nim wino.

Pamiętam, jak głupią rzecz zrobiłam.

I pamiętam, co się stało w konsekwencji mojego zachowania.

Ku mojemu zdziwieniu blondyn patrzy na mnie smutnym, lecz absolutnie nie gniewnym wzrokiem. Wręcz emanuje współczuciem

-Nie mamy do ciebie pretensji. Martwiliśmy się, bo nie straciłaś przytomności przez upicie się, sprawdzaliśmy na kamerach. O mało cię nie...

Kiwam głową, jednocześnie dając mu znak, aby nie kończył. Dobrze wiem, że moje ciało mogłoby właśnie znikać pod grobową płytą.

-Ile spałam?- pytam, zmieniając temat na kolejny, również chwiejny.

Liar, Burn In Fire {Loki}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz