-Już drugi raz dzisiaj!- moich uszu dosięga przesiąknięty dumą głos Lokiego. Tak, już po raz drugi w dniu dzisiejszym odwiedzam jego celę, tym razem w celu rozmowy na temat świata, jaki zna on. Niestety, lecz miał rację mówiąc, iż nie dowiem się autentycznych informacji z ziemskich książek. Po drugie niestety, mitologia nordycka zainteresowała mnie jak nic i teraz nie potrafię się oprzeć możliwości dowiedzenia się czegoś o niej z pierwszej ręki.
-Nie przychodzę dla ciebie, wiesz o tym.- odzywam się cichym, spokojnym głosem, gdy dochodzę do szyby. Laufeyson również zbliża się do szkła, skracając dzielącą nas odległość do niemniej niż metra. W głębi się wzdrygam, lecz na twarzy zachowuję kamienną obojętność, podobnie, jak i bożek. Przez chwilę obydwoje milczymy- ja czekam na początek rozmowy ze strony bruneta, on natomiast najwyraźniej woli, by to z moich ust padły pierwsze słowa. W końcu się poddaję urokowi złamania tej ciszy.
-Przeczytałam przewodnik pewnego autora. Niektóre informacje... No, rzeczywiście nie wyglądają na prawdziwe.
Czekam, aż zielonooki powie coś w stylu "A nie mówiłem?", lecz to nie następuje. Niestety, lecz mówi coś gorszego:
-Daj mi to, powiem, co masz wykluczyć ze swojej głowy.
Mrugam, drętwiejąc ze strachu. Zawsze, gdy jestem na coś zarażona, przechodzą mnie ciarki. Kiedyś tak nie było... Wyróżniałam się odwagą i pełnią gotowości do każdego czynu. Jedno jest pewne- teraz się boję.
-Kazałem ci dać mi książkę!- wrzeszczy bożek, wyrywając mnie z zadumy. Wali pięścią w szybę, a ja niemal czuję, jak ta drży.
-Nie... Uciekniesz, kiedy tylko otworzę drzwi.- mówię.
-A jeśli co obiecam?- Loki cofa się pół kroku, zakładając ręce za plecami, jakby właśnie ubijał opłacalny interes.
-Mam wierzyć w wartość słowa Kłamcy?- pytam, a raczej rzucam przerobione zdanie przeczące.
-Być może...- odpowiada tajemniczo bożek. A ja korzystam z okazji, kiedy jest dosyć daleko ode mnie, sprawnym, pewnym ruchem otwieram celę i rzucam książkę za szkło. Po zaledwie sekundzie drzwi są już zamknięte, a Laufeyson trzyma przewodnik w dłoniach.
-Trzeba było się tak przejmować?- mówi, nie patrząc w moją stronę. Szybko przelatuje wzrokiem kolejne strony, niesamowicie szybko.
-Ty tak szybko...- zaczynam pytanie, lecz ten zapewne już wie z moich myśli, czego chcę się dowiedzieć.
-Jak widać... Lata praktyki, setki, tysiące lat.- Tutaj na chwilę na mnie zerka.- Wiele czytam.
-Ja też.- wypalam bez namysłu, zanim zdążę ugryźć się w język. Dlaczego ja jestem taka wygadana?
-Widzisz, mamy wspólny temat do rozmów.- rzuca chłodno brunet. Przez chwilę żadne z nas się nie odzywa. Nie wiem, czemu, ale ta cisza jest niezwykle krępująca, a moje serce mocno bije... Gdy w moim umyśle padają te słowa zauważam, że kącik ust zielonookiego lekko się unosi.
-EJ!- rzucam oburzona.- Wynoś się z mojej głowy, poza tym chyba źle mnie zrozumiałeś. Ja wcale nie...- niestety nie mam pomysłu, w jaki sposób zakończyć to zdanie. W tym momencie Loki z cichym trzaskiem zamyka książkę, a ja zszokowana patrzę na zegarek- nasze milczenie trwało zaledwie osiem czy dziewięć minut, bożek czytał co najwyżej jedenaście...
-Jak?- pytam.- Już wszystko przeczytałeś? Przecież to sto pięćdziesiąt stron!
-Dużo obrazków, krótka forma tekstu.- wyjaśnia Loki, ja jednak nadal nie dowierzam.
-I?- pytam, czekając, aż raczy opowiedzieć mi o niespójnościach książki z rzeczywistością.
-Zaskakująco wiele informacji się zgadza... Opis dziewięciu światów, przynajmniej większość, ale informacje o bogach...- Laufeyson robi facepalma, na co ja się śmieję.- Porażka!
CZYTASZ
Liar, Burn In Fire {Loki}
FanfictionPraca w Avengers Tower jest szczytem mojej kariery. Mnóstwo pieniędzy, wyższy poziom... Jednak nie jest to jedyne, co się zmienia w moim życiu. Kiedy w wieży zjawia się pewien morderczy bożek, zaczyna rozkwitać toksyczna znajomość...