4. Prezenty

2.9K 191 15
                                    

Dookoła stołu w jadalni walał się kolorowy papier ozdobny, który zaczynał doprowadzać Gwen do szewskiej pasji.

Cała była obklejona taśmą klejącą, którą wspomagała się podczas pakowania prezentów. Sama już nie wiedziała, dlaczego nie zapakowała prezentów w jakieś ładne pudełka, bo nikt nie miał by jej tego za złe, a ona nie traciłaby teraz nerwów. Ale gdy zobaczyła na wystawie te piękne wzory, uznała, że tak właśnie muszą wyglądać prezenty. Ona i jej cholerne ambicje.

- Luke, chodź tu szybko! - zawołała, trzymając papier dwoma rękami. Leżał idealnie i o ile blondyn nie zignoruje jej wołania, jest szansa, że będzie to najlepiej zapakowany prezent, jaki znajdzie się pod choinką.

- Co jest?

Chłopak pojawił się po chwili, w ręku trzymając miseczkę z płatkami czekoladowymi. Miał na sobie jedynie krótkie spodenki, a z jego włosów skapywało jeszcze trochę wody, bo nie wytarł ich dokładnie, gdy wyszedł spod prysznica.

- Przytrzymaj tutaj, tylko błagam, pospiesz się. - poprosiła. Luke odłożył płatki i przytrzymał papier, gdy dziewczyna odcinała kawałek przezroczystej taśmy.

- Co chcesz dostać pod choinkę? Nowy stojak? - zapytała, sklejając w odpowiednim miejscu. Szału nie było, ale wszystko się trzymało, więc takie opakowanie musiało wystarczyć.

Chłopak rzucił jej wkurzone spojrzenie, po czym powędrował wzrokiem w stronę choinki, by upewnić się, że nadal tam stoi. Gwen zaśmiała się, widząc jego reakcję i odłożyła kolejny prezent na bok.

- Nic mi jeszcze nie kupiłaś? - zdziwił się, przytrzymując rolkę z papierem, by mogła równo ułożyć pudełko z domkiem dla lalek, dla Jasmine.

Mała była słodka i jak na sześciolatkę bardzo wygadana, ale jej tata twierdził, że ma to rodzinne, bo Gwen była zupełnie taka sama. Tyle, że Jasmine była niczym księżniczka. Blondynka była tym trochę zmartwiona, bo mimo iż kochała młodszą siostrę, uważała, że jest ona o wiele za bardzo rozpuszczona. I może teraz jeszcze nikt nie ma nic przeciwko, bo na ogół jest grzeczna, nie dadzą sobie jednak z nią rady, gdy wejdzie w okres dojrzewania.

Pokazywała jej kiedyś taki domek w telewizji, więc miała nadzieję, że jej się spodoba. Pytała rodziców, co oni jej kupują, żeby czasami nie wpadli na ten sam pomysł, ale oni postanowili jej podarować nowe lalki i kilka sukienek w stylu „księżniczki". To dziecko naprawdę miało zbyt wiele.

W przeciwieństwie do Jasmine, Bernie, trzyletni synek Jacka i Celeste cieszył się nawet z głupiej grzechotki. Wujek Luke jednak w tym roku trochę zaszalał, kupując mu drona, bo mały uwielbiał samoloty i wszystko inne co lata. Gwen nawet nie chciała się o to kłócić; oczami wyobraźni widziała jak jej mąż bawi się tym z chłopakami, zanim odda to w ręce prawowitego właściciela.

- Jakoś nie miałam pomysłu. - wzruszyła ramionami. - No więc? Jakieś sugestie?

- Jesteś moją żoną, powinnaś wiedzieć co lubię. - odparł zaczepnie, ale dziewczyna tylko parsknęła śmiechem.

- Wiem co lubisz, tylko zasadniczo, ty masz wszystko, więc skąd do jasnej cholery mam wiedzieć, co ci kupić na gwiazdkę.

Gwen odłożyła na bok ostatni prezent i położyła głowę na stole. Była padnięta. Spędziła w pracy dziesięć godzin, ale przynajmniej skończyła większość zadań na ten tydzień, dzięki czemu w czwartek i piątek będzie mogła wyjść o dwunastej.

Pracowała trochę na dwa fronty - po części w wytwórni chłopaków, zajmując się działem HR, arkuszami kalkulacyjnymi, których Luke nigdy nie chciał wypełniać i wspomagała czasami prowadzone negocjacje. Znając ludzką psychikę i zachowania człowieka wiedziała jak poprowadzić rozmowę, by zachować maksimum korzyści, chociaż mieli od tego specjalistów. Z drugiej strony pracowała na własny rachunek i renomę, przyjmując pacjentów w wolnych godzinach. Było ich jedynie dziesięciu, bo mimo iż lubiła pracę z ludźmi, nie chciała całego dnia spędzać zamknięta w gabinecie.

Wyzwanie: Święta || L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz