Ciemność.
Ciemność.
Jasność. Zamrugałem i zobaczyłem nad sobą sufit, słyszałem cichy szloch mamy i dźwięk sms'sów, które stale przychodziły do mojego ojca.
– Obudził się! – krzyknęła moja mama. No tak, oczywiście, kolejne badanie, latareczka przy oczach, ciśnienie i inne bzdury. Miałem podłączoną krew i kroplówkę. mówili, że zemdlałem na schodach, że mam złamane dwa żebra i siniaka na czole, no i badali, czy nie mam krwotoków wewnętrznych. A ja tylko rozmyślałem, czy lepiej byłoby zabić ich nożem, czy pistoletem. W końcu ten cyrk się skończył i lekarz wyszedł. Moja matka i ojciec także, ponieważ mieli jakieś ważne spotkanie. Tak, pewnie kolejny bankiet, na którym pokazują garnki. Zapadłem w sen, po dwóch godzinach lub trzech, nie pamiętam, obudziło mnie delikatne pukanie i wtedy weszła Alicja. Otworzyłem usta, jakbym zobaczył ducha.
– Zamknij paszczę, bo Ci mucha wpadnie. – uśmiechnęła się i usiadła na krześle. – Jak tam, umarlaku? – spytała, a ja patrzyłem na nią z głupią miną. Przybrała na wadzę i nie wyglądała jak szkielet. Uśmiechnęłem się.– Pomożesz mi zabić lekarzy? – spytałem, żartując.
– Tak i tą grubą pielęgniarkę. – zaśmiała się. Miała taki piękny śmiech.
– Okej, nóż, czy pistolet?– Arszenik. – uwielbiałem jej poczucie humoru i jej śmiech. Jednak kiedy się śmiała, widziałem jej zęby, które były w fatalnym stanie, przez narkotyki. Westchnęłem. – Alicja? Wypuścili Cię z oddziału, od tak?
– Skończyłam leczenie, Karol. – wtedy zgłupiałam. Dziewczyna, która...
– Co?! – spytałem, a raczej krzyknąłem.
– Skończyłam leczenie, spokojnie, nie zacznę znowu. – odpowiedziała. Niestety, ale nie chciało mi się wierzyć. Dziewczyna, która chciała ukraść leki, aby zaspokoić głód narkotykowy. Od tak sobie mówi, że więcej tego nie zrobi. I wiesz co? Właśnie w tamtym momencie zrozumiałem, że nie chcę jej stracić, że coś do niej czuję. Niestety, ale wiedziałem, że poza murami szpitala, nie uchronię jej.– O nie, Alicja, znam Cię. Jeszcze dwa miesiące temu, byłaś na OIOMIE, bo prawie przedawkowałaś.
– Byłam. Karol, czas przeszły.
– Masz wrócić na oddział! – krzyknąłem na nią. Bałem się tak o nią, że nie chciałem, aby kończyła leczenie. W tamtej chwili byłem na nią zły, ale nie miałem wyrzutów sumienia, że na nią krzyczę, przynajmniej nie na początku.
Zobaczyłem strach w jej oczach, które były szklane. Bała się mnie, a tego na pewno nie chciałem.– Zdrowiej, grajku za dwa grosze. – wstała i wyszła z sali. Od tak, wyszła. Zacisnąłem pięść, czułem wściekłość, miałem ochotę coś rozwalić. Na moje szczęście lub nie, na szafce stała szklanka wody. Złapałem ją i rzuciłem o ścianę, szkło posypało się na podłogę, a ja nie byłem ani trochę ustatysfakcjowany. Oczywiście do sali weszła pielęgniarka, gadała coś, o tym, że jestem jak dziecko. No, ale miała rację. Posprzątali szkło i zostawili mnie samego. W środku czułem się źle i to bardzo. Nie chodzi mi o stan fizyczny, a psychiczny. Nie chciałem, aby Alicja była na mnie zła, a co gorsza, bała się mnie. A może jednak skończyła? Nie zrobi tego? Pomyślałem. Niestety, ale byłem szaleńcem, myśląc, że nie będzie już ćpać. Prawda, Boże? Ciemność.
CZYTASZ
Ukojenie dla Duszy.
RomansSzpital to paskudne miejsce. Pełne bólu, lęku i rozpaczy. Jedyne co sprawiało mi radość to muzyka. Kochałem muzykę. Tak, muzyka to moja żona, a gitara to kochanka. Nie wiedziałem jednego. Tego, że poznam dziewczynę, którą nauczy mnie innej radości...