Gdy Rose otworzyła oczy, oślepiło ją jaskrawe światło wpadające przez duże okno w sypialni. Przez chwilę była pewna, że jest w swoim pokoju, jednak po kilku sekundach przypomniała sobie traumatyczne wydarzenia minionej nocy. Jednocześnie poczuła, że w łóżku jest zbyt ciepło, by była w nim sama. Przekręciła głowę i zobaczyła śpiącego Jokera. Jego oczy były zamknięte, a długie rzęsy rzucały cień na blade policzki, naznaczone licznymi bliznami. Patrzyła na niego przez chwilę i rozmyślała o tym, co stało się tu kilka godzin temu. Wyciągnęła dłoń spod puszystej kołdry i pogładziła mężczyznę po twarzy.
Rozchylił powieki.
- Cześć, pączuszku – szepnęła i pochyliła się, aby złożyć delikatny pocałunek na jego karmazynowych ustach. Smakowały słodko i były takie ciepłe...
- Moi rodzice niedługo przyjadą, powinnam wracać do domu – powiedziała ze smutkiem, gdy oderwała się od niego.
- Odwiozę cię – zaoferował mężczyzna.
- A czy... mogłabym coś zjeść? – zapytała niepewnie Rose. Zauważyła, że Joker westchnął.
- Tak, idź do kuchni i zrób sobie śniadanie – powiedział władczo.
Dziewczyna wygrzebała się z pościeli i ruszyła w stronę kuchni. Poczuła dyskomfort w momencie, w którym Joker nie zaproponował jej... przygotowania czegoś do jedzenia? Przecież wciąż była tu gościem. I to westchnięcie... Czyżby nie była tu mile widziana? Szybki numerek i do widzenia?
Natychmiast odepchnęła od siebie te myśli i skupiła się na poszukiwaniach czegoś jadalnego. Smarując kromkę chleba serkiem topionym bezwiednie rozpamiętywała charakterystyczny ruch podbródka Jokera, gdy się śmiał. I jego oczy, magiczne i hipnotyzujące. I ręce, które przyciągały ją do siebie w taki mocny i bezpieczny sposób. I...
Podskoczyła, gdy poczuła chłodną dłoń Jokera, która znienacka pojawiła się na jej plecach. Odwróciła się momentalnie i zobaczyła jego perfekcyjną twarz. Speszona opuściła wzrok, który napotkał jego nagi tors, pokryty tatuażami.
Położyła dłoń na jednym z jego tatuaży przedstawiającym ogromną czaszkę. Przesunęła palcami wzdłuż jego brzucha.
- Kiedy się zobaczymy? – zapytała cicho.
- W tym tygodniu muszę załatwić kilka osób. Zadzwonię – powiedział. Rose miała ochotę na małe słowne siłowanie. Cóż, co prawda nici z jej magicznego pierwszego razu, ale to nie miało znaczenia. Przecież Joker stał tuż obok niej, półnagi, trzymając dłonie na jej biodrach, tak blisko, cudownie bliziutko. Przytuliła się do niego.
- Wiesz, jednak nie jestem głodna. Jedziemy? – mówiąc to, delikatnie przygryzła wargę i, niby przypadkiem, przejechała długimi paznokciami po jego ramieniu.
- Przestań – warknął na nią ze złością.
- Słucham? – udawała niewiniątko, nie mając pojęcia, że go zdenerwowała. Nagle gwałtownie odsunął ją od siebie i z oparcia krzesła wziął czarną koszulę, po czym zarzucił ją na siebie i zaczął zapinać guziki, nie patrząc na nią. Rose była zdezorientowana.
- Zrobiłam coś nie tak? – zapytała, kuląc się pod kuchenną szafką.
- Przebierz się. Musimy jeszcze pojechać do fryzjera, nie mam dziś czasu.
Rose poczłapała zgarbiona do sypialni, w której odnalazła swoją torbę. Wygrzebała z niej czyste ubrania i wstała, aby przymknąć drzwi. W jej głowie panował chaos. Co się z nim stało?
Po niedługim czasie wyszła z pokoju, trzymając w ręce swój bagaż. Joker odebrał od niej torbę i puścił dziewczynę przodem w drzwiach. Zawiózł ją do najlepszego fryzjera w Gotham, gdzie sympatycznie wyglądająca dziewczyna zajęła się nią jak księżniczką. Włosy Rose zostały doprowadzone do porządku w mniej niż godzinę. Joker zapłacił i wyprowadził ją z salonu. Ruszyli w stronę domu Rose, znacznie przekraczając dozwoloną prędkość.
Zatrzymał się na parkingu. Dziewczyna spojrzała na niego.
- Wszystko dobrze? – zapytała.
- Tak, idź już – odparł.
- Idę. Było wspaniale. Kocham cię – szepnęła i pocałowała go w policzek.
Wyskoczyła z samochodu i po odszukaniu w torbie klucza otworzyła drzwi wejściowe. Jej rodziców jeszcze nie było. Poszła więc do pokoju i pogrążyła się w myślach.