I love you, I hate you

2 0 0
                                    

 Każdy polewał sobie w czerwone kubki. Impreza trwała w najlepsze. Tańczyłam wtulona w Erica. Musiałam przyznać, że gdy wypiłam nie wydawał się być, aż tak zły. Nawet nie próbował używać uroku osobistego, by zaciągnąć mnie do łóżka.

Po chwili wirowałam już z Missy. Czułam się lepiej niż kiedykolwiek. Nie czułam już nic. Żadnych zmartwień. Chciałam, by tak pozostało na zawsze.

- Spójrz kto raczył nas zaszczycić swoją obecnością – wrzasnęła mi w ucho blondynka.

Odwróciłam się i stanęłam jak wryta. Ryan stał niedbale oparty o framugę drzwi i wbijał swój wzrok prosto we mnie. Po chwili otrząsnęłam się z amoku i wróciłam do zabawy.

Nie mogłam go przecież wyrzucić.

Poczułam jak coś obok mnie przelatuje, odwróciłam się i zobaczyłam wściekłą, pijaną Jo, wymachującą pięściami przed moją twarzą. Parsknęłam.

- Weź spadaj stąd.

- Odbiłaś mi faceta! – Wrzasnęła.

Chwyciłam ją za nadgarstki i wyciągnęłam na dwór, przechodząc obok Ryana.

- Uspokój się, a potem zbieraj swoje cztery litery i won stąd – warknęłam, odwracając się na pięcie i wpadając na kogoś.

Ryan stał przede mną z założonymi rękoma. Wyminęłam go i z powrotem znalazłam się w środku budynku. Zarzuciłam Ericowi ręce na szyję. Chłopak zaczął przybliżać swoją twarz do mojej, a ja nie protestowałam. Nagle chłopak upadł na ziemię. Zobaczyłam za sobą wściekłego Ryana.

- O co Ci chodzi!? – Zdenerwowałam się, lekko kołysząc w rytm muzyki.

Nie ukrywam, że procenty dawały o sobie znać.

- Chyba Ciebie powinienem o to spytać – uspokoił się.

- Nie mam zamiaru z Tobą rozmawiać w ten sposób – odchrząknęłam i już chciałam odwrócić się, gdy chłopak złapał mnie za łokieć i zaciągnął do mojego pokoju.

Staliśmy naprzeciwko siebie i wpatrywaliśmy się w siebie. Nie miałam pojęcia, co znowu go ugryzło.

Przybliżył się do mnie i złączył nasze wargi w namiętnym pocałunku. Byłam wściekła, chciałam go odepchnąć, jednak nie umiałam.

Odwzajemniłam pocałunek, a chłopak podniósł mnie i rzucił na łóżko.Obudziłam się rano. Odwróciłam się, lecz nie było nikogo obok mnie. Poczułam narastającą frustrację. To, co wydarzyło się tamtej nocy nie miało prawa mieć miejsca. Jak ja mogłam być tak głupia?

Straciłam dziewictwo z moim najlepszym przyjacielem, który zmienił się nie do poznania. Dałam się wykorzystać. Czułam się jak śmieć.

Wygramoliłam się z wyra i zeszłam na dół. Wszędzie walały się puste butelki i puszki, a gdzieniegdzie mogłam dostrzec niedopałki papierosów. Skierowałam się do kuchni i wyciągnęłam worek na śmieci i zaczęłam sprzątać. Nie lubiłam bałaganu.

Sprzątanie zajęło mi dobre dwie godziny. Następnie weszłam pod prysznic i dokładnie się obmyłam. Zaczęłam cicho łkać. Nie mogłam uwierzyć, że to wydarzyło się naprawdę. Nie chciałam w to wierzyć.

Wyszłam, założyłam zielony kombinezon i czarne tenisówki, po czym skierowałam się do miasta. Przemierzałam puste ulice, rozmyślając o tym, co będzie dalej.

Ryan naprawdę odszedł i musiałam się z tym pogodzić. Czy tego chciałam, czy też nie. Wsadziłam słuchawki w uszy i włożyłam ręce do kieszeni. Bolało mnie to wszystko, nie miałam pojęcia co z sobą zrobić.

Nogi pchały mnie do domu Missy. Tam, więc się udałam.

Zapukałam do drzwi frontowych i otworzył mi jej brat, David.

- O hej, Grace. Missy jest trochę zajęta, ale może zaraz skończy – roześmiał się, a ja zrobiłam dziwną minę.

Weszłam do środka i usiadłam z chłopakiem w salonie. Nade mną usłyszałam odgłosy... Sami wiecie czego. Missy musiała świetnie się bawić z jakimś chłopakiem.

- Robią to już od godziny – westchnął.

- Co tam? – Zapytałam, zmieniając temat.

- Jakoś leci, ale jak w końcu skończą będzie znacznie lepiej – roześmiał się.

Po chwili odgłosy umilkły, a ja usłyszałam zbieganie po schodach, które znajdowały się naprzeciwko mnie. Zobaczyłam uśmiechniętą Missy i... Ryana.

Przyjęłam kamienną minę.

- Idziemy dziś do klubu? – Zapytałam blondynkę, która wyglądała na lekko zmieszaną.

- Czemu nie? – Pokiwała lekko głową.

- Zdzwonimy się – stwierdziłam i opuściłam jej dom.

Szłam ulicą, gdy poczułam wibrowanie telefonu. To Eric dzwonił. Bez wahania odebrałam.

- Chcesz wyjść gdzieś dzisiaj? Albo mógłbym wpaść do Ciebie – zaproponował.

- Możesz być nawet zaraz – odparłam.Oglądaliśmy jakiś słaby film. Chłopak przytulał mnie do siebie, a w końcu nasze wargi zetknęły się ze sobą. No cóż, ryzyk fizyk. Przenieśliśmy się do mojego pokoju. No i stało się. Znowu. Tym razem z innym.

Obudziłam się rano, oczywiście łóżko było puste. Zeszłam na dół i usłyszałam kłótnię.

- Straciłeś swoją szansę Ryan, ja w przeciwieństwie do Ciebie nie chcę jej zostawić i skrzywdzić. Wygrałem, a Ty chrzań się i spadaj – warknął zirytowany Eric.

Kto by pomyślał, że w Ericu obudzi się bohater?

Podeszłam do niego i położyłam mu rękę na ramieniu.

- To nie ma sensu – zaczęłam, a Eric zbladł, za to Ryan uśmiechnął się triumfująco – Chyba nie musisz gadać z tym frajerem – roześmiałam się i trzasnęłam drzwiami.

Eric objął mnie mocno i pocałował czule.

- Tylko się we mnie nie zakochaj – parsknęłam.

- Chyba Ty we mnie – drażnił się brunet.

Czułam się dobrze w jego towarzystwie. Może i straciłam Ryana, ale za to zyskałam Erica. Zdziwiło mnie jednak, że dostał to czego chciał, a jeszcze nie zwiał. Jaki miał w tym interes?

Pożegnaliśmy się i wróciłam do pokoju. Wyjęłam szkicownik i zaczęłam rysować. Włączyłam wieżę i bujałam się w rytm piosenki.

Biedna, mała Grace. Ty także odeszłaś.

Wyszłam na balkon i odpaliłam papierosa. Zaciągnęłam się dymem i czułam, że dam sobie radę. Z Ryanem, czy też bez, nie zamierzałam dołować się.

Włączyłam telefon i zobaczyłam masę smsów od Missy. Zwierzała mi się z tego, że jest z Ryanem. Następne smsy nie były już tak słodkie. Żaliła się, że chłopak powiedział, że to bez sensu.

Ryan stał się Ericem, a Eric Ryanem. A może zamienili się rolami? Jak w tych filmach fantasy? Mało prawdopodobne. Telefon zadrżał. Spojrzałam na wyświetlacz, na którym wyświetlił się numer Ryana. Odrzuciłam połączenie i zgasiłam papierosa.

Nie zamierzałam być jednym z jego piesków. On miał być moim pieskiem. Nikt nie zdobędzie mojego serca, bo go już nie było.

Byłam tylko ja, szlug, muzyka i pustka. 

NIGDY NIE MÓW NIGDYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz