Rozdział I

72 4 4
                                    


Chciałabym, aby wyrosły mi skrzydła...

- Hę​? - Niewyraźne majaki wyrwały go z półsnu.

- Znowu nie słuchałeś. - Wyburczała kobieta leżąca na dywaniku przed kanapą. Czarne włosy rozlewały się wokół jej twarzy. Westchnęła i nie patrząc na niego uniosła ręce do góry, wymachując nimi swobodnie.

- Skrzydła, Desmondzie. Chciałabym latać. Jak ptak. - Rozmarzone spojrzenie czarnowłosej wierciło sufit chatki, jakby chcąc przebić się na drugą stronę. Lotne oczęta nie miały zbyt dużej przestrzeni do wyłapania, ale było na czym zawiesić spojrzenie. Najbardziej przyciągała je wielka jelenia głowa nad kominkiem, jakże typowy widok w górskiej chacie. Martwe oczy zwierzęcia wcale nie odstraszały, a nawet budziły zainteresowanie.

- Jakież to musiało być mądre zwierzę. - Mruknęła, zmieniając temat i wskazała palcem na łeb.

- Nie bardzo, skoro teraz tu wisi. - Prychnął Desmond. - Znowu fantazjujesz, Anno. - Wrócił tym samym do poprzedniej części rozmowy, bo bardziej mu się widziała niż gadanie o wiszącym łbie.

- Po to mam wyobraźnię, żeby fantazjować. Poza tym za to mnie kochasz! - Uśmiechnęła się chytrze i wymownie zafalowała dłonią pokazując obrączkę na palcu.

- Zaręczyny zawsze można cofnąć. - Zaśmiał się i przeczesał dłonią ciemne włosy. Piwne oczy wpatrywały się w kobietę chcąc wychwycić jej reakcję, ale ta nie nadeszła. Leżała tak jak leżała i tylko położyła ręce na brzuchu.

- Nie jesteś zabawny. - Wystawiła mu język i przeczołgała się za kanapę, na której siedział. Słychać było jak grzebie po szafkach, ale nie interesował się tym co robi. Siedział, wygodnie rozłożony na sporej części mebla, rozkoszując się ciepłem paleniska. Cieszył się, że tu przyjechali. Górskie powietrze dobrze mu robi, a pobycie na łonie natury to idealny odpoczynek od miejskiego zgiełku. Z tych sielankowych myśli wyrwało go puknięcie w tył głowy. Anna wychyliła się, a na jej ustach gościł szeroki i tajemniczy uśmieszek. 

- Nie zasługujesz na to, ale masz. - Zza pleców wyciągnęła i podała mu pluszowego misia z przyszytym serduszkiem. - Prezent. Słodki, prawda? - Aż ją zaczęła boleć twarz od uśmiechu, ale nie mogła go powstrzymać. W końcu krótko zachichotała. - Tak jak ty. - Chyba uznała to za przedni żart skoro tak mocno tłamsiła śmiech.

- Miś? Poważnie? - Mężczyzna obracał go w dłoniach, a jego usta wygięły się w nieznacznym uśmieszku.

- A zauważyłaś, że ma wadę fabryczną, czy to jakieś nawiązanie do mojej osoby?

- Co!? Jaką wadę? - Chciała krzyknąć, że kłamie, ale wtedy lekko pociągnął za serduszko, które w połowie się oderwało.

- Tak ma być? Brakuje szwów. - On to zawsze musiał wychwycić jakiś szczegół, który psuł cały nastrój. Anna nie wiedziała co powiedzieć, miała ochotę wejść pod tą kanapę i nie wychodzić, ale brunet pocieszył ją pogładzeniem po głowie.

- Chyba się nie popłaczesz? Powiedzmy, że jest uroczy, ale trochę upośledzony. Przecież takie też zasługują na miłość. - Wyszczerzył się i spojrzał jej prosto w oczy. - Tak jak ty. - Kobieta wydęła policzki i szturchnęła go mściwie. Potem ostatni raz spojrzała na pluszaka i z teatralnie naburmuszoną miną udała się na schody.

- Nie zapomnij o jutrzejszym spacerze! - Dodała tylko na odchodne i prędko podreptała na górę. Desmond jeszcze chwilę trzymał miśka, zupełnie ignorując czarnowłosą i jej napomnienie. „Spokojnie, naprawimy cię." Pocieszył w myślach pluszową zabawkę. 

To będzie długi spacer...



// Takie małe wprowadzenie.  Z mojej strony powiem iż nie wiedziałam jak to dokładnie sklasyfikować, ale niech zostanie fantasy, bo będą tu takie elementy. Ostrzegam, że akcji będzie jak kot napłakał, ale będzie! W większości będą jednak dialogi i przemyślenia. Wszystko cały czas dopracowuję i czasami specjalnie zostawię niejasności, które wyjaśnią się wraz z upływem fabuły, ale jeśli coś mocno kogoś porazi, proszę mówić. Pospieszę z poprawkami lub wyjaśnieniami, dlaczego jest tak, a nie inaczej. Pozdrawiam!

InspiracjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz