Zarówno dla Dylana, jak i dla Naomi święta Bożego Narodzenia nabierały ciekawego koloru czerwieni. Mimo że widzieli się tylko raz, a rozmawiali pięć. Nie było znaczenia, ile lat już minęło. Liczyło się tylko to, że wiedzieli, jak bardzo się zmienili. Ona odkąd o nim zapomniała miała pustkę w sercu. On stał się zimny, nieczuły, pozbawiony sensu wieczny gbur. Z tą różnicą, że ona nadal potrafiła się śmiać, a on ze szczęścia kpił. Powoli stawało się jasne i nie miało prawa być, ale było. Było i rosło na nowo z każdym dniem coraz bardziej. W święta działy się cuda. Cuda, jakich mało było szukać w kościele. Tak po prostu znalazło swój byt w iskierce złudnej nadziei.
– Panie O’Brien – cichy głos Avy przerwał jego rozmyślania.
Dylan spojrzał na kobietę, która przyniosła kolejne papiery do ułożenia i podpisania.
– Dziękuję panno Black.
– Proszę pana? Kocha ją pan?
– Nao. Nawet bardzo. Kocham jej hebanowe włosy, czekoladowe oczy, słodki uśmiech, barwny głos, jej energię, z jaką przykłada się do prowadzenia audycji świątecznych. Jest taka śliczna i perfekcyjna. Nie mogę uwierzyć, że ją straciłem – po raz pierwszy ukazywał swoje prawdziwe oblicze.
Był jak statek szukający swojego portu. Jak statek, który gdyby go nie znalazł, utonąłby w oceanie swej podróży. Powoli stawało się jasne, że ten zimny i nieczuły typ człowieka jest w stanie pokochać, a nawet kochać tak mocno, że każdy by pozazdrościł takich uczuć. Maska, jaką zakładał każdego dnia, powoli pękała.
– Zazdroszczę panu.
– Dlaczego?
– Bo jest pan tak bardzo zakochany, że każdy by pozazdrościł. Jest pan prawdziwym romantykiem jakich mało.
Dylan zaśmiał się na słowa dziewczyny, która powoli rumieniła się z każdą chwilą jeszcze bardziej. Niekiedy chłopak sądził, że jej niewinność, a zarazem naiwność ją zgubią. Black jednak była silna, nie pozwalała na to, żeby pokazywać swoje słabości, a wręcz przeciwnie. Chciała pokazywać same zalety, ale nie zawsze jej to wychodziło. O’Brien wielokrotnie chciał ją zwolnić, jednak coś go powstrzymywało. Nie był w stanie wyrzucić dziewczyny ze swojej kancelarii.
– Ludzie nigdy nie chcieli mieć ze mną nic wspólnego. Przyzwyczaiłem się do samotności. Naomi pozwalała zapomnieć o tym, a ja miałem egoistyczne podejście do naszego związku. Często mówiono, że ja – Dylan O’Brien nie ma serca – odpowiedział, wstając od biurka.
Codzienna rutyna. Papiery, kawa, rozmowa z asystentką, chodzenie po gabinecie, spoglądanie na świat za oknem. Do tego chwila przerwy na posiłki i do późnego wieczora pracowanie nad aktami. No nie licząc rozpraw sądowych, które z każdą nową sprawą zdawały się monotonne. Niesprawiedliwy pracodawca, niewypłacone odszkodowanie, zabójstwa, korupcja. Z każdą kolejną rozprawą schemat nie zmieniał się ani trochę.
– Może być pan pewny, że wszystko, co się teraz dzieje ma miarę cudu. Według mnie powinien pan pójść do kościoła… O ile pan wierzy. Być może to właśnie Bóg pomoże panu w odzyskaniu Naomi – brunetka uśmiechnęła się, stawiając kubek i zabierając podpisane akta zakończonych spraw, wyszła.
Chłopak kręcił głową z niedowierzaniem. Od kiedy stracił swoją drogą narzeczoną, nie był w stanie chodzić do domu Bożego. Dawniej wszystko było inne. Miłość zmienia człowieka tak samo, jak jej brak. Kiedy jesteś sam ludzie myślą, że jesteś słaby, egoistyczny, samotny. Nikt nie chce cię poznać i nie ma nikogo na tyle silnego, by uratować miłość, nie ma bajki, nie ma bajki. Kiedy wszystko, czego potrzebujesz i wszystko, czego chcesz, i wszystko, co znajdujesz. Kiedy wszystko, czym jest i czym była jest zagrożone, bo nie ma nikogo, kto by pokochał. Postawił swoje mury za wysoko i teraz nie ma nikogo, kto by pokochał, kiedy zamknąłeś się w sobie.
------------------------
Kolejne godziny mijały, a z nimi pogodny i świąteczny nastrój, jaki miała w sobie Naomi. W życiu nie przepuszczała, że praca w radiu będzie powodem jej powrotu do wspomnień. Obracała w dłoniach swój telefon, zastanawiając się, czy ma napisać do chłopaka i umówić się z nim na spotkanie. Numer wzięła od Clary, która, jako że ma dostęp do takich rzeczy, podała jej go z rana.
– Dlaczego walczysz o mnie dopiero teraz Dylan? – zapytała siebie.
Chodziła po pomieszczeniu swojego studia radiowego. Zastanawiała się nad różnymi rzeczami. Cały czas pisała SMS-y i je usuwała. Dylan miał podobnie. Odkąd Ava opuściła jego gabinet, on chodząc po pomieszczeniu z telefonem i numerem na kartce.
– Weź się w garść chłopie. Musisz do niej napisać.
Dylan: Cześć Nao. Masz może ochotę się spotkać. Dylan.
Napisał, jednak usunął wszystko, włączając radio.
– No hej! Dziś do świąt zostało ledwo dwa dni. Z tej okazji pierwszy kto dostanie się na linie, dostanie miłego SMS-a. No to start – Dylan od samego początku wiedział, że ten mały problem z dostaniem się na linie jest łatwy do przebicia.
Po kilku sygnałach mógł już cieszyć się błogim i lekko zmęczonym już głosem dziewczyny.
– Cześć! Przedstaw się nam kochany słuchaczu.
– Cześć Naomi – serce dziewczyny mimowolnie zaczęło bić mocniej.
– Dylanie, Dylanie, Dylanie czym dziś nas zaskoczysz?
– Jeśli chciałabyś wiedzieć to tym, że moje dzisiejsze życzenie jest naprawdę dziwne. Chciałbym wiedzieć jakich prostych słów użyć, żeby dziewczyna się ze mną spotkała. Po prostu, żebym znalazł odpowiednie słowa, aby ją zaprosić. Wiem, że żaden SMS nie jest w stanie przekonać romantyczkę, ale warto spróbować. Nie praw dasz?
– Urocze. Wygrałeś. Do zobaczenia wkrótce Dylan.
Naomi: Jutro o 12 w tej samej kawiarence.
Naomi.– Wszystkie kobiety mają rację. Cuda się zdarzają.
CZYTASZ
Siedem Życzeń | Dylan O'Brien ✔
FanfictionMagiczne, wesołe i zimowe wieczory spędzał nad kubkiem kawy i stertą papierów. Nie lubił świąt, nie lubił świątecznych piosenek ani tych wszystkich świątecznych rzeczy. Ona zaś kochała je, pracując w radiu przy świątecznych audycjach. Słuchał radia...