- Panie O'Brien? - młoda brunetka zwróciła na siebie uwagę mężczyzny pracującego nad stertą papierów.
Jako adwokat miał pełne ręce roboty, a nie zbyt pomocna asystentka, chociaż pracowita była jego zmartwieniem.
- Coś się stało panno Black? - zapytał, wracając do papierów.
- Chciałam tylko powiedzieć, że skończyłam układać wszystkie papiery i przyniosłam dla pana kawę — weszła w głąb gabinetu, trzymając w drobnych dłoniach porcelanową filiżankę na talerzyku.
Powoli postawiła kawę na biurko szefa i spojrzała na młodego mężczyznę, który sam przyglądał się dziewczynie. Nie lubił, jak mu się przeszkadzało, nie lubił, gdy wszyscy cieszyli się sobą, podczas gdy on siedział sam nad papierami. W pewnym sensie czuł się samotny, od dawna nie czuł bliskości tej jedynej, której złamał serce.
- Jest dopiero dwudziesta pierwsza — zerknął na zegarek na swojej lewej ręce. — Aż tak ci się spieszyło, żeby wyjść wcześniej?
- Za kilka dni Boże Narodzenie chciałam coś kupić dla rodziny. Wiem, że nie powinnam nawet prosić o to, żeby wychodzić wcześniej, ale bardzo mi zależy na tym — odpowiedziała, poprawiając trochę niesforną spódnicę, która podwijała się, gdy stawiała filiżankę.
Dylan mierzył ją przez chwilę wzrokiem, po czym wrócił do papierów.
- Skoro ci tak bardzo zależy i wszystko naprawdę jest skończone z twoich obowiązków to, możesz skończyć wcześniej — odparł, upijając łyka przyniesionego napoju.
Wiedział, że takie sytuacje nie miały prawa się wydarzać, ale Ava była tylko człowiekiem, który nie jest robotem. On zaś odkąd stracił swoją ukochaną, stał się zimny, tylko słodka Nao potrafiła rozpalić w jego sercu coś, co nazywają miłością. Dylan przeklinał w myślach dziewczynę, która śmiała zakłócić jego idealny porządek.
- Nie chcę, żeby pan... - Ava za wszelką cenę nie chciała stracić tej pracy.
Młoda, zdolna i mądra studentka prawa wiedziała, że po tym, jak straciła wszystko, wyjeżdżając z miasta, nie miała do czego wracać, a ta praca u pana O'Briena była jej jedynym ratunkiem. Chciała jedynie wyjść wcześniej kupić coś dla narzeczonego i sobie i po prostu cieszyć się wieczorem.
- Idź kup to, co masz kupić i ciesz się świętami z rodzinną — chłodny ton głosu szefa kazał wyjść brunetce, aby bardziej się nie narazić.
Powoli ruszyła w stronę szklanych drzwi biura i chwytając za klamkę, odwróciła się na chwile.
- Dziękuje, proszę pana — uśmiechnęła się lekko do mężczyzny. - Życzę panu miłych świąt.
Dylan westchnął ciężko, kiedy szklana powłoka zamknęła się za drobną postacią z cichym kliknięciem. Wstał od biurka i podszedł do szyby. Przyglądał się, jak Nowy Jork żyje przygotowaniami do świąt. Nie mógł zrozumieć jak, można cieszyć się z wydawania pieniędzy, których i tak brakowało większości nowojorczyków. Wrócił do biurka, masując skroń. Koło siebie miał radio. Nie miał ochoty siedzieć w ciszy, a papiery, które sprawdzał były doskonałej jakości. Włączył sprzęt, wiedząc, że w firmie nie ma już nikogo i siedzi tu sam, ale on lubił samotność, której doznawał każdego dnia. Powoli wsłuchiwał się w muzykę, ale świąteczne utwory zaczynały psuć mu nastrój, przełączał stacje z jednej na drugą, dopóki, nie natrafił na jakąś piosenkę niemającą nic ze świętami. Dylan spojrzał na zdjęcie stojące koło monitora i odchylił zmęczony.
– To była specjalna piosenka dla osób nieszczęśliwie zakochanych i samotnych w te szczególne dni, które powinny być radosne – tak dobrze mu znany głos sprawił, że pogłośnił audycje jeszcze bardziej. – Od teraz można już dzwonić do studia i wypowiedzieć swoje życzenia. Ja chętnie ich posłucham i myślę, że większość słuchaczy także – słodki, delikatny i kojący jego nerwy głosik sprawiał, że oddech chłopaka przyśpieszył mimowolnie i uśmiechnął się do siebie.
Zastanawiał się, czy wykręcić numer, czy na pewno chciał z nią porozmawiać i wspominać te cudowne chwile, które spędzali razem, kiedy byli parą. Chwycił jednak za telefon i nie tracąc czasu, wykręcił numer do studia. Czekał chwile, walcząc z samym sobą, żeby się nie rozłączyć.
– Cześć! – przywitała go ciepło. – Możesz już mówić. Jak masz na imię?
– Cześć, Dylan – przedstawił się powoli.
Zapanowała chwilowa cisza. Czuł, że już wiedziała, że to on dzwonił, ale nie mogła pozwolić, by ktoś odkrył, jak uczucia przegrywają z jej profesjonalizmem.
– Jakie masz życzenie?
– Chciałbym, żeby dziewczyna, którą kiedyś kochałem bardzo mocno i wszystko spaprałem, wróciła – powiedział lekko speszony.
Pierwszy raz od trzech lat aż tak się nie denerwował. Zawsze był opanowany, a emocje odreagowywał w domu, ćwicząc w swojej siłowni.
– Masz jeszcze jakieś ciekawe życzenia? – spytała.
Wiedział, że mimowolnie się uśmiechała.
– Razem z tym aż siedem. Wszystkie związane z tobą.
– Och Dylan... – mruknęła cicho. – Dziękuje ci za to, że powiedziałeś nam swoje życzenie – powiedziała i kontakt się urwał.
CZYTASZ
Siedem Życzeń | Dylan O'Brien ✔
Hayran KurguMagiczne, wesołe i zimowe wieczory spędzał nad kubkiem kawy i stertą papierów. Nie lubił świąt, nie lubił świątecznych piosenek ani tych wszystkich świątecznych rzeczy. Ona zaś kochała je, pracując w radiu przy świątecznych audycjach. Słuchał radia...