Naomi powoli szła na spotkanie, a wręcz biegła na nie wiedząc, że i tak jest spóźniona. Oddychała nie spokojnie, gdy tylko weszła do kawiarenki. Omiotła pomieszczenie wzrokiem, jednak nigdzie nie mogła zauważyć Dylana. Musiał zrezygnować, gdy zauważył, że mnie jeszcze nie ma. Powoli odwróciła się, spuszczając głowę. Zawiodła go. Tym razem to z jej winny nie mogli nic uratować. Zamknęła oczy i zrobiła mały krok do przodu, chcąc już wyjść.
- Zawsze to w tobie lubiłem najbardziej — otworzyła gwałtownie oczy, słysząc głos O'Briena.
- Co we mnie lubiłeś? - zapytała, unosząc głowę.
Dylan wpatrywał się w nią swoimi czekoladowymi oczami. Zaplanował sobie ten dzień zupełnie inaczej zapewne od dziewczyny.
- Jesteś głodna? Zapewne nie zjadłaś śniadania — gestem dłoni pokazał, żeby poszła przodem.
Sam ruszył za nią, przy okazji zaczepiając kelnerkę i podając jej swoje zamówienie na dwie kawy i dwa gofry z owocami i bitą śmietaną. Cieszył się jak małe dziecko z faktu, że sama chciała się spotkać. Odsunął krzesło dla dziewczyny, ówcześnie doganiając ją.
- To, co zamówimy coś? - spytała, lekko się rumieniąc.
Czuła się tak jak wcześniej. Jak za czasów studiów, kiedy oboje się poznawali, oboje się zakochiwali.
- Nie trzeba, już to zrobiłem — uśmiechnął się, sam siadając.
Naomi przechyliła głowę na bok, nie wiedząc o, co mu chodzi skoro, nie widziała, żeby wołał kelnerkę.
- Co zamówiłeś? - zapytała lekko zadowolona z faktu, że chłopak na pewno zamówił gofry, które uwielbiała.
- Kawę — odpowiedział skromnie, spuszczając wzrok na blat.
- Tylko?
- Nie.
Smith uśmiechnęła się, kiedy kelnerka, która stanęła przy ich stoliku po piętnastu minutach z dwoma goframi i kawami na tacy.
- Smacznego państwu.
Naomi oblizała usta na widok smakowitej przekąski. O'Brien uśmiechał się pod nosem.
– Nadal pamiętasz.
– Nie śmiałbym nawet zapomnieć.
– Dlaczego?
– Bo jeśli się kocha, pamięta się wszystko. Dla jednej osoby mimo wszystko jest się w stanie pamiętać, to czego ona zapomniała.
--------------------
– Mogę o coś zapytać? – Smith spojrzała na bruneta, kiedy spacerowali po parku.
– Śmiało.
– Dlaczego akurat teraz zależy ci na naprawieniu starych relacji?
Dylan zagryzł wargę, zatrzymując się na mostku pokrytym w tej chwili śniegiem. Westchnął ciężko, aczkolwiek ulżyło mu, że zadała to pytanie. Nie wiedział dlaczego. Może była to ta wieczna samotność, której miał dość i nauczył się na swoich błędach. Może była to, też nostalgia za czymś, co kochał ponad życie. Być może chęć zmiany na lepsze. Na to stare, na to, co już było doskonałe.
– Spójrz tam – wskazał jej kierunek, gdzie znajdowała się para starszych ludzi przytulająca się do siebie.
Naomi na początku nie zrozumiała o, co mu chodziło, jednak z każdą chwilą coraz bardziej dochodziło do niej, że Dylan potrzebował stabilizacji, chwili wytchnienia, oderwania się z monotonnego życia, kogoś przy kim poczułby się na nowo Potrzebny tak do końca.
– Jakie plany masz na jutro?
– Muszę pracować.
– Wigilię? – zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc tego, że jako prawnik mógł odpocząć.
– Nie mam nic lepszego do roboty w święta – wzruszył ramionami.
– Nie spędzasz świąt z rodziną? Dziewczyną?
– Nie. Rodzice uznali, że nie chcą mnie znać zaraz, po tym, jak dowiedzieli się, że ślubu nie będzie, a co do dziewczyny, to nie mam nikogo. Jestem sam. Od trzech lat nie obchodzę świąt. Nie mam z kim – mówił, idąc powoli w stronę lodowiska.
Naomi zrobiło się żal chłopaka. Żal tego, że nawet w tak szczególny czas od ich rozstania był sam, nie miał nikogo.
– Też jestem sama. Dlatego spędzam ten czas w radiu i prowadze te audycje – chłopak zatrzymał się na chwilę. – Masz ochotę po towarzyszyć mi jutro w radiu?
– Jeśli to nie problem to z chęcią – w tej chwili w obu sercach lód, którym były skute ich serca, pękł, a uczucia na nowo się odrodziły.
Stawały się gorące. Na nowo pozostawiały za sobą spore nasionko, które w tej chwili była już dojrzałą różą, której zostało tylko rozkwitnąć. Dylan zabrał dziewczynę jeszcze na lodowisko i po kilku godzinach mogli się pożegnać, choć było to dość niechciane.
– Dziękuje za miły dzień – odgarnęła niesforne kosmyki włosów.
– Nie ma za co. Do zobaczenia – uśmiechnął się szeroko.
– Do zobaczenia.
– Jeszcze jedno Dylan – zatrzymała go.
– Co takiego?
– Jakie masz dziś życzenie?
Chłopak zaśmiał się, odchodząc.
--------------
Dylan nie mógł powstrzymać się od uśmiechu. Idąc przez ulicę przy sklepach, przeglądał przeróżne wystawy, które były naprawdę piękne. Spotykając nawet kolędników, którzy gdy tylko go zobaczyli zamilkli, aby nie denerwować chłopaka. On jednak ochoczo sam zaczął śpiewać jedną z nich, był szczęśliwy, czuł się spełniony. Na nowo usłyszał głosy ludzi. Miasto zdawało się mu stu krotnie ładniejsze. Widział świat w kolorach miłości.
– Cześć. Przedstaw się słuchaczu.
– Witaj Naomi.
– Dylan. Jakie masz dziś życzenie?
– Dziś moje życzenie się spełniło, ale chciałbym spędzić z ukochaną święta. Święta, o jakich żadne z nas nie śniło.
CZYTASZ
Siedem Życzeń | Dylan O'Brien ✔
FanfictionMagiczne, wesołe i zimowe wieczory spędzał nad kubkiem kawy i stertą papierów. Nie lubił świąt, nie lubił świątecznych piosenek ani tych wszystkich świątecznych rzeczy. Ona zaś kochała je, pracując w radiu przy świątecznych audycjach. Słuchał radia...