20.12

278 28 7
                                    

Kolejny dzień był taki jak zawsze. Monotonny i nudny. Dylan wręcz usypiał nad stertą papierzysk, która powiększała się z każdą minutą. Przed świętami miał jeszcze większe zlecenia niż w ciągu całego roku. Jedyne co się zmieniło, było to, że nie przeszkadzała mu żadna piosenka świąteczna czy też te wszystkie świąteczne rzeczy, chodzący wolontariusze, czy też życzenia składane przez przechodniów na ulicy, gdy szedł do swojej kancelarii. Na jego twarzy miał od samego poranka uśmiech. Czuł się wspaniale. Uczucia radości, szczęścia, błogiego stanu naiwnej nadziei, że będzie z każdym dniem lepiej pomagały mu nawet w skupieniu się nad pracą.

- Panie O'Brien? - do gabinetu weszła Ava. - Przyniosłam kawę i kilka ciasteczek - postawiła wszystko na stoliku i chciała już odejść, kiedy zauważyła, że w radiu słychać dźwięki wesołych świątecznych melodii. - Panie Dylanie czy wszystko w porządku? - zapytała lekko zaskoczona tym faktem.

- Jest wspaniale moja droga - uśmiechnął się promienie do dziewczyny, zabierając z talerzyka jednego pierniczka.

- Na pewno proszę pana? - nie dowierzała.

- Tak Avo. Jest wspaniale, a nawet lepiej.

- W takim razie panie O'Brien wesołych świąt - Ava uśmiechnęła się do siebie, opuszczając gabinet Dylana.

Mężczyzna nucił sobie pod nosem piosenkę lecącą w radiu, przeglądając sprawę brutalnego pobicia nastolatki. Zaprzestał nucenia, kiedy zobaczył zdjęcie dziewczyny, które wypadło z innej teczki. Była na nim młodsza siostra Nao, którą nawet bardzo lubił. Miał się dzisiaj spotkać z siostrą tej ofiary, co wywołało u niego zarówno szczęście, jak i smutek. Do szklanych drzwi ponownie zapukała brunetka, oznajmiając, że klientka przyszła. Dylan podniósł się jak najszybciej z fotela i gdy tylko zobaczył drobną ciemno włosom dziewczynę, znieruchomiał. Oczy mu pociemniały przybierając odcień czerni. Na moment zapomniał jak oddychać. Nie mógł pojąć, jak bardzo można było ją teraz zranić. Wydawało się, że go nie pamięta, a tak naprawdę była przy nim, jak najlepsza aktorka filmów kryminalnych wszech czasów. Płatki śniegu nadal nierozpuszczone jeszcze pod wpływem ciepła zdobiły jej hebanowe włosy. Wyglądało to tak, jakby ktoś wysypał na jej głowę brokat, który z każdym krokiem znikał. Naomi patrzyła szklistym wzrokiem na chłopaka stojącego za biurkiem. Powoli podeszła, choć sama też nie była w stanie tego praktycznie zrobić pod wpływem nagłego szoku na widok Dylana. O'Brien wrócił do rzeczywistości i uśmiechając się dość słabo, odebrał od niej płaszcz, który trzymała w rękach. Powiesił go na wieszaku i wrócił, nic nie mówiąc do drewnianego blatu.

- Naomi - zaczął niepewnie i obserwował jej reakcje.

Po ciele dziewczyny przebiegły dreszcze. Nie spodziewała się go tu. Nie spodziewała się, że stanie z nim twarzą w twarz jeszcze w takiej sytuacji, kiedy jej młodsza siostra Rose walczy o życie w szpitalu.

- Dylan - odpowiedziała półszeptem.

Brunet nie wiedział, jak ma dobrać słowa. Jak ma pocieszyć swoją miłość w tak ciężkich chwilach. Odchrząknął, po prostu przechodząc do rzeczy.

- W jakim stanie jest pani siostra? - Naomi opuściła głowę.

Spodziewała się tego. Spodziewała się zimnego tonu i oficjalnej rozmowy, ale nawet w głosie bruneta nie było zbytnio słychać tego zimnego tonu. Był on na wpół ciepły, dodający otuchy, pocieszający.

- Tragicznym. Walczy o życie w szpitalu już dwa dni - przełknęła ślinę, która wydawała się jej być jak gula blokująca dostęp tlenu i dostęp mowy.

Chłopak ścisnął dłoń w pięść na długopisie. Nao patrzyła na to otępiała. Zależało mu. Nawet zbyt bardzo.

- Przysięgam ci Naomi, że postaram się o najwyższą i najbardziej srogą karę dla tego gościa, który skrzywdził Rosę.

Wstał od biurka i podchodząc do Smith, ukląkł, całując jej dłoń.

- A jeśli się to nie uda? - zapytała, odwracając w jego stronę.

- Wtedy choćbym złamał prawo i poszedł siedzieć za zabójstwo, wykonam wyrok na tym prostaku.

Naomi wstała gwałtownie, a wraz z nią Dylan. Wtuliła się w niego i cicho szlochała.

- Panie O'Brien... - i nagle chłopak ocknął się z marzeń.

Rozejrzał się po sali i przypomniał sobie, że nadal siedzi za biurkiem, a koło niego nie ma Naomi, a Ava, która zaniepokojona stała ze zmarszczonymi brwiami z kubkiem kawy i ciasteczkami.

- Słucham? - zapytał zirytowany.

- Wszystko w porządku? Gdzie pan odpłynął?

- Nie ważne - rzucił oschle i spojrzał na widoki za oknem.

Dziewczyna w tym czasie zdążyła wyjść, zostawiając napój i słodką przekąskę. Włączył radio i szukał programu Naomi. Zegar na ścianie wskazywał za pięć ósmą wieczorem.

- A jakie ty masz życzenie? Zadzwoń, opowiedz nam je i ciesz się życiem. Kto wie, może to właśnie twoje życzenie się spełni.

- Będę już szła, proszę pana - oznajmiła Ava.

Dylan kiwnął tylko głową i gdy miał pewność, że nikogo już nie ma, wykręcił numer radia.

- Cześć! Mam nadzieję, że jesteś tym Słodziakiem, który od dwóch dni już wypowiadam życzenia - przywitała go.

- Cześć Nao. Aż taki przewidywalny jestem? - zaśmiał się cicho.

- Właśnie pomogłeś mi wygrać zakład! - przyznała. - Jakie masz życzenie Dylanie?

- Dziś chciałbym, tylko aby jutro spotkać moją miłość - powiedział, a śmiech Naomi ucichł.

- Umm... Ciekawe życzenie Dylan. Być może się spełni - powiedziała, urywając kontakt i puszczając piosenki.

- Być może - powiedział do siebie, zamykając kancelarie, wychodząc z niej.

Siedem Życzeń | Dylan O'Brien ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz