Naomi Smith pamiętała. Nadal. Głos chłopaka nie sprawiał już takiego bólu jak kiedyś, ale świadomość, że wie, gdzie pracuje, ją przerażała. Nie chciała go widzieć. Bynajmniej jeszcze nie teraz. Od pierwszego „spotkania” minęły już cztery dni. Naomi weszła do kawiarenki, czekając na prawnika, który miał pomóc jej uzyskać zgodę na działalność wolontariuszy. Zamówiła sobie ciasto czekoladowe z owocami leśnymi polanymi białą czekoladą i jakże by inaczej gorącą czekoladę. Przeglądała różne blogi modowe na swoim laptopie, które od zawsze ją pasjonowały. Przy okazji szukając prezentu dla swojej siostry i mamy. Dla ojca kupiła prezent wcześniej. W sumie dla faceta szybciej coś znaleźć niż dla kobiety, która jest zawsze kapryśna, a trzeba było przyznać zarówno pani Smith, jak i młodsza siostra Nao – Lily miały zbyt dużo wymagań jak na zwykły prezent Bożonarodzeniowy.
– Naomi – dość ochrypły zapewne od papierosów męski głos sprawił, że po jej ciele przebiegły dreszcze, a serce jakby zarówno się stłukło jeszcze raz, ale, jak i odtajało z zimna i lodu skutego, które objęło jej serce kilka lat temu.
Uniosła głowę znad komputera i spojrzała na chłopaka, który pomimo lat zbytnio się nie zmienił. Wciąż wyglądał tak samo. Elegancko, gustownie, jakby ubierała go kobieta znająca się na rzeczy. Kiedyś to ona szykowała każdą koszulę, krawat i garnitur oraz eleganckie pantofle, gdy musiał pracować nad rozprawami swoich klientów. Nadal nosił te samą fryzurę, którą uwielbiała się bawić, gdy leżeli na kanapie, oglądając filmy romantyczne. Nie dało się zaprzeczyć, że Dylan O'Brien był niezłym romantykiem, ale i człowiekiem porywczym w niektórych sytuacjach. Widać, że miał się dobrze. Wyglądał na szczęśliwego, zakochanego. Zastanawiała się więc dlaczego próbuje naprawić stare błędy, które na choćby wspomnienie jednego z nich wywoływały u niej smutek.
– Dylan – powiedziała półszeptem.
W tej chwili czas nie miał znaczenia podobnie jak miejsce. Była tylko ona i on.
– Co tu robisz? – zapytał, uśmiechając się lekko do dziewczyny.
Brunetka kiedyś za taki uśmiech dałaby wszystko. Kochała go. Kochała wszystko, co miał w sobie czekoladowooki. Pamięć jednak nie odpuszczała. Nie mogła mu teraz wybaczyć. Jeszcze nie.
– Czekam na prawnika – powiedziała, obserwując jak iskierki radości, tańczą walca w jego oczach.
– Prawnika – powtórzył cicho, mając nadzieję, że to właśnie Smith jest jego klientką.
– Tak, a ty?
– Szukam swojej klientki. Chodzi o sprawę odszkodowania – powiedział.
Naomi ulżyło z jednej strony, aczkolwiek żałowała, że nie będzie miała okazji z nim więcej porozmawiać.
– Pan O'Brien wybaczy, ale to moja klientka – koło nich pojawił się odwieczny rywal Dylana, który już od studiów próbował wyrolować go z tej roboty. – Panno Smith – ucałował dłoń hebanowowłosa.
Dylan powoli odsunął się od jej stolika. Poczuł ukucie zazdrości w sercu, pomimo tego, że dziewczyna już nie była jego.
– No to do usłyszenia pani Smith.
Naomi nie mogła się skupić na słowach prawnika. Wciąż myślała o Dylanie, który siedział dwa stoliki dalej i słuchał wszystkiego, co mówiła „różowa landrynka” o kasztanowych włosach.
– Według ustawy z dnia 24 kwietnia. Ilekroć w ustawie jest mowa o dotacji — rozumie się przez to dotację w rozumieniu art. 127 ust. 1 pkt 1 lit. e oraz art. 221 ustawy z dnia 27 sierpnia 2009 r. o finansach publicznych. Jednak zważywszy na to, że mowa jest o wolontariuszach w umowie ochotnicy, wyrażają dobrowolny udział bez zapłaty za swoją pomoc według artykułu 2 – usłyszała te bezsensowne stwierdzenia o jakiś ustawach i artykułach, które nijako mogła zrozumieć.
Nie znała się aż tak na prawie, przez co kojarzyła tylko niektóre artykuły, które czasem na głos powtarzał Dylan, kiedy musiał się ich nauczyć.
– Przez co panno Smith mogę wnioskować, że umowa, którą pani udało się sporządzić samej, jest zgodna z wymaganiami. Oskarżony, podpisując ją, działał umyślnie... – kontynuował swoją tezę i stwierdzenie, że Naomi jest na wygranej pozycji, uświadomiło ją, że spotkanie dobiegło końca.
Dylana już nie było w kawiarence, przez co Naomi nie miała zbytnio humoru, a chciała jeszcze z nim porozmawiać. Powolnym krokiem ruszyła do siedziby radia, w którym pracowała.
-----------------------------
– Naomi skup się wreszcie! – powiedziała Clara, kiedy brunetka kolejny raz zapominała się, robiąc jakieś wypadki jak wylanie kawy na podłogę, czy też zrzucenie papierów przez nie uwagę dziewczyny.
– Przepraszam.
– Wchodzisz na antenę za trzy, dwa, jeden – na ostatnie słowo brunetka zaczęła swoją rolę.
– Ho, ho, ho – zaśmiała się, witając ze słuchaczami. – Z tej strony wasza ulubiona prowadząca – Naomi Smith – miła swoją codzienną rolę.
Zapędziła się z każdą chwilą, mówiąc o tematach, jakie miała dziś omówić.
– A jakie ty masz życzenie? Zadzwoń, opowiedz nam je i ciesz się życiem. Kto wie, może to właśnie twoje życzenie się spełni – powiedziała ponownie po paru telefonach.
– Twój Dylan dzwoni – powiedziała Clara, kiedy Naomi puściła muzykę.
Dziewczyna spojrzała na drobną blondynkę siedzącą w pomieszczeniu obok. Pokręciła głową i uśmiechnęła się do niej.
– Cześć! – przywitała się wesoło.
– Cześć Nao! – powiedział Dylan.
– Jakie dzisiaj życzenie nam zafundujesz Dylanie?
– Chciałbym, żebyś się więcej uśmiechała – powiedział, a kąciki ust filigranowej dziewczyny uniosły się znacznie.
– Od pięciu dni robię to ciągle.
Kontakt się urwał, a na antenie poleciały świąteczne nuty.
CZYTASZ
Siedem Życzeń | Dylan O'Brien ✔
FanficMagiczne, wesołe i zimowe wieczory spędzał nad kubkiem kawy i stertą papierów. Nie lubił świąt, nie lubił świątecznych piosenek ani tych wszystkich świątecznych rzeczy. Ona zaś kochała je, pracując w radiu przy świątecznych audycjach. Słuchał radia...