1."Bez zmian"

8 1 1
                                    


24.12.2016.

Dzisiejszy dzień może okazać się klapą. Może? Na pewno! Co może stać się straszniejszego w Wigilie Bożego Narodzenia niż uroczysta kolacja w domu rodzinnym. Cała rodzina zjeżdża się na 3 dni do domu rodziców i spędza tam "wspaniałe" święta. Potem wszyscy się rozjeżdżają i zapominają o sobie do następnego roku. Scenariusz całej imprezy znam na pamięć. Od zawsze zaczyna się wielce wybitną przemową ojca na temat naszej rodzinnej tradycji. Dalej następuje modlitwa i dzielenie się opłatkiem z ludźmi, których nawet nie znam imienia. Oczywiście cały stół jest pięknie udekorowany przez ekipę specjalistów od takich imprez, a jedzenie ugotowane przez gosposie. Jedzenie to jedyne pocieszenie. Uwielbiam ryby w wykonaniu pani Małgorzaty (mojej byłej opiekunki i zarazem przyjaciółki). Następnie wszystko kończy się degustacja alkoholi, a najsłabsze głowy po wypiciu paru kieliszków wina niszczą cała świąteczną atmosferę. I tak co roku...

W tym roku nawet nie kupowałam rodzicom prezentów. Dlaczego? Po pierwsze to i tak nie zauważą, że nic ode mnie nie dostali, a po drugie to co można kupić miliarderom? Przecież oni mają prawie wszystko, oprócz mojej miłości. Ale tego chyba nie pragną...

Stojąc pod drzwiami rodzinnego pałacyku zastanawiam się jeszcze co odpowiedzieć kiedy ktoś zada jedno z tych nieznośnych pytań. Czy masz już jakiegoś kawalera na oku? Nie przytyłaś ostatnio? A masz już wreszcie jakąś porządną pracę? Kiedy wreszcie wyprowadzisz się z tej przyciasnej kawalerki? Może jeszcze keksu? To chyba wszystkie pytania, które mogą paść na tym spotkaniu. Ewentualnie ktoś może mnie jeszcze zapytać ile mam lat, bo przecież to takie miłe jak rodzina komentuje twój wiek zdaniami " a ja to w tym wieku byłam po ślubie i miałam dwójkę dzieci".

Raz kozie śmierć...w domu o dziwo chyba nikt na mnie nie czeka. Wszyscy rozmawiają i nawet nie zauważyli, że ktoś jeszcze się pojawił. Może to ostatnia szansa na ucieczkę?

-Och kochanie!- no i koniec mojego planu ucieczki.

-Cześć mamo.-powoli, powoli

-Kochanie, ale ty jesteś duża! Chodź przywitasz się z ciotkami!-

-Yhym- przedstawienie musi trwać. Kilka całusów z cioteczkami, uścisk dłoni z paroma wujkami i mogę iść dalej. Misja wykonana. Następny cel: odnaleźć ojca i powiedzieć coś miłego. Z tego co zauważyłam stoi w rogu pokoju i rozmawia z jakimś blondaskiem. Niczego sobie blondaskiem...

-Tato! Miło cię widzieć!-okej. Szybki uścisk i jestem w domu.

-Witaj Alicjo. Mam nadzieję, że pamiętasz pana Huberta.-

-Pan Huber Szklak?yyyy.. Dzień dobry...- to jest nasz sąsiad!?I od kiedy tata w ogóle z nim rozmawia!?

-Dobry wieczór. Ślicznie wyglądasz Alicjo. Pamiętam cię taką małą, a teraz to z ciebie wybitnie piękna pannica.-

-He..yyy...dziękuję.- Ala skończ się jąkać. Właśnie twój przystojny, rozwiedziony sąsiad prawi ci komplementy.

Pamiętam jak dziś, że państwo Szklak byli niezmiernie mili. Szkoda, że moi rodzice nie. Całe szczęście pan Hubert i jego żona lubili jak spędzam u nich czas ponieważ nie mieli żadnych dzieci. Można powiedzieć, że byli mi bliżsi niż moi rodzice. Pani Szklak odrabiała ze mną lekcje, a Pan Hubert w tym czasie robił kolacje. Nie rozumiem dlaczego takie małżeństwo się rozstało. Znaczy mój sąsiad zawsze wydawał mi się lekko...groźny? Wysoki, dobrze zbudowany, zawsze nienagannie ubrany. Widziałam w nim autorytet. Teraz ten autorytet wygląda o wiele przystojniej niż wcześniej i o wiele młodziej. Muszę w przyszłym czasie zamienić z nim więcej słów i może dowiedzieć się co było powodem rozwodu. Moja wścibskość nie zna granic.

Nim się obejrzałam już wszyscy jedli kolacje. Jednak ja nie mogłam nic przełknąć, bo pan niezmiernie seksowny rozwodnik cały czas mnie obserwował. Kątem oka widziałam jak patrzy na mnie tymi niebieskimi ślepiami. Nie mam pojęcia co próbował wypatrzeć w kawałku keksu, który właśnie rozdziabywałam widelcem.

-Może Alicjo jeszcze jeden kawałeczek?-oho! Jedno z pytań, które doprowadza mnie do szału. Jakbym chciała jeszcze zjeść to bym grzecznie poprosiła.

-Nie, dziękuję.-grzecznie odmawiam, mam nadzieję, że rozumiesz.

-No, ale tylko jeden mały. Taka chudzinka musi coś jeść.-tak. Nie zrozumiała.

-Nie ciociu dziękuję, nie chcę.-zaraz wybuchnę

-Ale...-

-Przepraszam, że paniom przeszkadzam, ale czy mógłbym prosić cię na chwilę Alicjo?-hmm...widocznie pan przystojny rozwodnik zauważył tą szopkę i postanowił mnie uratować.

-Oczywiście. Możemy przejść się do gabinetu ojca.-wszystko, byleby uciec od mojej ciotki i keksu.

Odeszłam od stołu i podążyłam w stronę gabinetu na piętrze. Przez chwilę szłam z panem Hubertem w ciszy, ale nie mogłam wytrzymać i musiałam zapytać.

-Dlaczego rozstał się pan z żoną?-to się nazywa dyskrecja i subtelność

-Że co proszę?-wkurzył się?

-Przepraszam, że tak prosto z mostu pytam, ale nie rozumiem jak takie idealne małżeństwo się mogło rozpaść.-

-Nie, nie przepraszaj. Jak byłaś mała też zapominałaś ugryźć się w język. Odpowiadając na pytanie to nasze małżeństwo się nie rozpadło. W porozumieniu doszliśmy do tego, że sobie nie wystarczamy. Moja żona znalazła młodszego partnera, który był pełen wigoru, a w przeciwieństwie do mnie nie posiadał takiego wielkiego biznesu i nie musi non stop pracować i zostawiać żony samej.-

-Czyli głównie chodziło o nie poświęcanie czasu żonie i dlatego znalazła sobie kogoś kto jej nie opuszczał i zostawiał.-

-W dużym skrócie to tak.-trochę zrobiło mi się przykro. Niestety wiem co oznacza wybieranie pracy ponad rodzinę.

W tej nieco smętnej atmosferze weszliśmy do gabinetu ojca. Nagle pan Hubert zamknął drzwi i złapał mnie za nadgarstek.

-Wiesz Alicjo, długo na tym myślałem i doszedłem do wniosku, że moja żona ma racje. Takie młode osoby jak jej narzeczony czy ty mogą nam bardzo umilić życie.-robi się dziwnie...

-Co ma pan na myśli?-

-Ile masz lat?-

-24, ale co to ma za znaczenie?-nie zdążył mi odpowiedzieć na moje pytanie ponieważ przywarł do mnie ustami i muszę powiedzieć, że nieźle całuje. Po chwili ocknęłam się, że coś jest nie tak i nie powinnam całować się z mężczyzną dwa razy starszym ode mnie w gabinecie ojca. Szybko odepchnęłam od siebie pana Huberta, a on zaskoczył mnie słowami:

-My staruszki potrzebujemy trochę miłości.-pojechał z grubej rury. Co mam powiedzieć? Może lepiej będzie jak wyjdę. Mogłabym go uderzyć, ale nie wypada bić mężczyzn ze złamanym sercem. Po namyśle postanowiłam wybiec z pokoju zostawić tam pana Szklaka. Muszę przetrawić to co się stało.

Tego jeszcze na żadnej rodzinnej imprezie nie było. Oczywiści pan Szklak jest nieziemski i jako nastolatka może się w nim podkochiwałam, ale kto to widział całować się z nim w biurze taty. Jak na razie muszę się czegoś napić. Najlepiej czegoś mocnego. I najlepiej unikać na razie pana Huberta...

Do trzech razy szukać...Where stories live. Discover now