Rozdział 5

289 30 6
                                    

                                    Nate

     - Makao i po makale, szmato!-zawołała Reece rzucając ostatnią kartę na stół.
     - Mam już dość tej gry...- westchnąłem zirytowany, przegrywając kolejny raz. Siedzieliśmy już tu tydzień i naszą jedyną rozrywką były karty i monopoly, trudno było nam się przyzwyczaić do braku technologii jednak woleliśmy nie ryzykować wytropieniem, wiec nasze telefony były stale wyłączone.

- Och daj spokój, przegrałeś tylko 32 razy, przecież to nic wielkiego.
- Byłoby nic wielkiego, gdybyś za każdym razem nie chełpiła się tym aż tak - skrzyżowałem ramiona, patrząc na nią spode łba. Na co tylko szerzej się wyszczerzyła i zaśmiała pod nosem.
- Och no weź... A na co masz ochotę?
- Wiesz na co mam ochotę.- pochyliłem się do niej składając delikatny pocałunek na jej ustach.
Wciągnęła ze świstem powietrze zastygając w bezruchu. Powoli odsunąłem od niej twarz, cały czas wpatrując się w jej usta, przygryzła wargę czekając na kolejny pocałunek. Uśmiechnąłem się półgębkiem patrząc na jej reakcję. Nie mogę się przyzwyczaić do tego jak na siebie działamy, jak sprawia, że się przy niej czuje. Każde jej spojrzenie działa na mnie w bardzo nietypowy sposób, ogarnia mnie ciepła fala, która powoduje, że serce łomocze mi jak oszalałe, a w moim brzuchu pojawia się stado oszalałych motyli. Przesunąłem się bliżej niej i położyłem dłoń na jej policzku, przypatrywałem się jej twarzy, kiedy wstrzymywała oddech pod moim dotykiem, błądziłem palcami po jej podbródku, kreśliłem nieokreślone ślaczki wokół jej ust, aż wreszcie wplątałem rękę w jej włosy i  posadziłem ją stanowczo na swoich kolanach. Odchyliłem nieco jej głowę składając delikatny pocałunek w zagięciu szyi na co lekko się wzdrygnęła i wciągnęła gwałtownie powietrze.
-Nate...- wyszeptała moje imię i odciągnęła moją twarz od swojej szyi, zanim mogłem zaprotestować i jeszcze ją podrażnić wpiła się w moje usta.
Z każdą sekundą nasz pocałunek się pogłębiał, nasze ręce błądziły w górę i dół naszych ciał, aż znalazły krańce naszych koszul, które chwile później znalazły się na podłodze. Oderwałem ją od siebie wpatrując się w każdy centymetr jej odsłoniętej piersi. Przeciągnąłem ręką wzdłuż jej mostka i złożyłem namiętny pocałunek nad obojczykiem. Skóra Reece pod moim dotykiem stawała się coraz cieplejsza, a jej oddech stawał się nierównomierny.
- Nate.- wypowiedziała moje imię jeszcze raz, gdy moja dłoń znalazła się na zapięciu od stanika.
Nagle poczułem przeraźliwy ból na moim ramieniu gdzie znajdowała się jej ręka. Zasyczałem z bólu, a Reece na ten dźwięk odskoczyła ode mnie zakrywając usta dłońmi. W jej oczach mogłem dostrzec panikę, gdy wpatrywała się w moje ramie, szybko podniosła się z ziemi i zniknęła w korytarzu prowadzącym do łazienki. Spojrzałem na bolące miejsce i zobaczyłem oparzenie w kształcie dłoni. Wybałuszyłem oczy przyglądając się ranie i przeciągnąłem po niej palcem, moja skóra była zaczerwieniona i w niektórych miejscach zaczęły pojawiać się bąble. Zanim zdążyłem w pełni zorientować się w sytuacji Reece wróciła z namoczonym ręcznikiem. Opadła koło mnie i delikatnie przyłożyła materiał do oparzenia.
- Gorący- wzdrygnąłem się na ten dotyk.
- Niemożliwe, polałam go lodowatą wodą- odsunęła się prędko ode mnie i spojrzała na swoje czerwone dłonie.- To przez nie.-Jej ramiona zaczęły drżeć z niepokoju.
- Reece...- powiedziałem delikatnie, przysuwają się do niej.
-Nie!- odskoczyła ode mnie- Nie dotykaj mnie! Znowu mogę cie zranić.- głos jej się urwał przy ostatnim słowie.
- Hej, spokojnie nic się nie stało. Już prawie wcale nie boli- próbowałem ją pocieszyć lekko się uśmiechając.
- Przestań. Nie kłam, widzę bąble na twojej skórze- spojrzała na mnie spode łba widząc przez moje kłamstwo.
- Okej, boli jak cholera, ale to nic- próbowałem ją rozśmieszyć.- Zawsze mogłaś mi spalić włosy i wtedy miałbym taki sam łysy placek na głowie jak ty.
- To nie jest zabawne!
- A jesteś pewna, że patrzyłaś w lustro?
- Hej!- palnęła mnie ręką po głowie.
- Widzisz, już twój dotyk nie parzy- złapałem ją za ramie na co skinęła głową. Widać było, że moje żarty ją uspokoiły, jej skóra przestała być czerwonawa i wróciła do normalności.
- Mogła ci się stać poważna krzywda- wyszeptała ukrywając głowę w kolanach.- Ja, mogłam zrobić ci krzywdę...
- Hej, nie obwiniaj się. Jeszcze nie opanowałaś swoich umiejętności, nawet spiderman na początku nie ogarniał- szturchnąłem ją lekko, chcąc by na mnie spojrzała. Podniosła wzrok i uśmiechnęła się z wymuszeniem.- Nawet ten chłopak z twojej mangi musiał się nauczyć kontrolować swoje moce.
- On był synem szatana, ja jestem nieudanym eksperymentem- przewróciła oczami.
- Macie te same moce, więc siedź cicho.
- Chodź- pociągnęła mnie do pozycji stającej i pchnęła w stronę łazienki.- Musimy cię opatrzyć.
Gdy znaleźliśmy się w małym pomieszczeniu Reece posadziła mnie na brzegu wanny, wyjęła kolejny ręcznik z szafki i zmoczyła go zimną wodą. Zanim przyłożyła go do rany, dotknęła nim delikatnie mojego przedramienia i spojrzała mi w oczy oczekując potwierdzenia, że wszystko jest w porządku. Skinąłem głową i dopiero wtedy obłożyła oparzenie zimną tkaniną. Jej ruchy były bardzo delikatne, jakby obchodziła się z małym zwierzątkiem, uśmiechnąłem się na tę oznakę czułości i położyłem jej rękę na policzku.
- Jest już okej, na prawdę- upewniłem ją jeszcze raz, chcąc ukoić jej nerwy i ucałowałem jej czoło.
- Nie.- odsunęła się stanowczo.- Od teraz będziemy ograniczać dotyk.
- No chyba sobie żarty robisz- zaśmiałem się.
- Nie.

Widziałem, że już nie mam o co się kłócić, postanowiłem uszanować jej decyzję, bo i tak by nie odpuściła. Wzdychnąłem ciężko i już wiedziałem, że jak najszybciej musimy opanować tę jej moc, która zniszczyła wszystkie moje plany.

6 Przykazań WyrzutkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz