Reece
Biały całun śniegu rozciągał się na polanie w środku lasu, mocny wiatr podrywał płatki śniegu z ziemi sprawiając, że widoczność była coraz mniejsza, a chłodne powietrze przyprawiało o ciarki.
Znaczy, przyprawiałoby gdybym je czuła, miałam wrażenie jakby był środek upalnego lata, gdy na moje nagie ramiona opadał biały puch topniał a po chwili całkowicie znikał pod postacią pary, w miejscu w którym stałam zrobiła się jedna wielka kałuża, która powoli wsiąkała w rozgrzaną glebę. Moje ciało z każdą próbą zapanowania nad mocą rozgrzewało się co raz bardziej. Trzy patyki które wbiłam w ziemię stały cztery metry ode mnie i wydawały się śmiać z moich nieudanych prób. Od pół godziny staram się podpalić tylko jeden z nich, ale mi to nie wychodziło. Już nawet nie wiem ile razy łaziłam w tę i we w tę zbierając nowe gałęzie i wbijając je na miejsca tych starych. Frustrowałam się za każdym razem co raz bardziej, co mogło być powodem, dla którego ciągle poniosłam klęskę. Muszę się opanować, usiadłam na ziemi i przymknęłam powieki, starałam się opanować swój oddech i uspokoić galopujące myśli.
Po paru minutach siedzenia w ciszy zaczęłam nucić piosenkę, żeby się jeszcze bardziej zrelaksować, aż w końcu poczułam lekki chłód biegnący mi wzdłuż kręgosłupa. To dobrze! Poczułam chociaż trochę zimna. Podniosłam się i spojrzałam na trzy gałęzie sterczące przede mną, skupiłam wzrok na środkowej i poniosłam rękę próbując wycelować. Wzięłam jeszcze jeden głęboki oddech i wtedy z mojej dłoni wystrzelił iskrzący się płomień był bardziej zwarty niż ostatnie, jednak i tak nie podołał zadaniu i podpalił dwa z trzech kijów.
- Cholera- zasyczałam pod nosem.
Była to moja najlepsza próba ponieważ chociaż jedna gałąź nie zajęła się ogniem, ale i tak to było za mało, żeby mnie usatysfakcjonować. Westchnęłam zirytowana i udałam się na poszukiwania nowych patyków. Słońce jeszcze nie wstało przez co w lesie było jeszcze ciemniej, jedynie księżyc odbijający się od pokrywy śnieżnej sprawiał, że byłam w stanie coś dostrzec. Moje czarne conversy zatapiały się coraz bardziej z każdym krokiem, były już całkowicie przemoczone, jednak nie miało to dla mnie znaczenia. Rozglądałam się po ziemi szukając jakichś oderwanych gałęzi, które mogłyby się nadawać do moich ćwiczeń, gdy nagle usłyszałam cichy szelest.Podniosłam głowę spoglądając w ciemność rozciągającą się przed moimi oczami. To na pewno jakieś zwierzę, próbowałam się przekonać, jednak wbrew moim oczekiwaniom dźwięk znowu się powtórzył tym razem bliżej mnie. Włoski stanęły mi dęba na karku i zastygłam w bezruchu w oczekiwaniu, zapadłam się w śnieg jeszcze głębiej, a ręce mi się trzęsły ze strachu. Wtem przede mną wyłoniła się postać, była to mała dziewczynka w koszuli nocnej, długie czarne włosy opadały na jej wątłe ramionka, a przenikliwe zielone oczy wydawały się wpatrywać w moją duszę, zbliżyła się jeszcze, a jej bose stopy nie zostawiały za sobą śladu.
- Hej, zgubiłaś się?- wypaliłam zachrypniętym głosem. Serio Reece, jakaś przerażająca dziewczynka stoi w środku lasu i zamiast dać dupę w troki to urządzasz sobie z nią pogawędkę?! Przygryzłam wewnętrzną stronę policzka i jeszcze raz otaksowałam ją wzrokiem.- Jesteś zjawą prawda?
Na moje słowa dziewczyna lekko się uśmiechnęła.
- Oni nadchodzą. Musisz uciekać- po tych słowach rozmyła się w powietrzu.Nie myśląc wiele, rzuciłam się pędem w stronę domu i zastanawiałam się kiedy taka kolej rzeczy stała się dla mnie codziennością.
Nate
- Nate!!!- wystraszony nagłym krzykiem zerwałem się z łóżka.
Spojrzałem na puste miejsce obok siebie, na którym leżała Reece gdy zasypiałem, jednak było puste. Otworzyłem zamaszyście drzwi sypialni i zbiegłem po schodach. Roztrzęsiona dziewczyna stała w salonie i pakowała nasze rzeczy do toreb.
- Zbieraj się, musimy uciekać.
Nie zadając dalszych pytań, zacząłem wszystko zbierać i wkładać do auta. W pośpiechu wyłączyłem zasilanie w całym domu i zarzuciłem kurtkę na ramiona.
- Reece, wsiadaj- krzyknąłem w kierunku dziewczyny, po chwili przybiegła i wrzuciła torby na tylne siedzenie i tam tez usiadła. Zanim zdarzyłem o cokolwiek zapytać odezwała się:
- Szukają mnie, najlepiej będzie jeśli zostanę z tyłu i się schowam- skinąłem głową na jej słowa i obydwoje umilkliśmy.Słońce zaczęło powoli wschodzić nad horyzontem dając namiastkę ciepła. Starałem się trzymać bocznych dróg, jak najdalej od możliwych patrolów i cywilizacji. Musiałem obmyślić plan na naszą następną kryjówkę i najlepiej pomyśleć jeszcze siedem kroków na przód. Nie myślałem, że tak szybko będziemy musieli uciekać i że tak szybko nas znajdą.
- Muszę się skontaktować z Gabem, wiec będziemy musieli wjechać do miasta. Niedaleko stąd jest mała miejscowość zatrzymamy się tam, kupię trochę prowiantu na drogę i poszukamy nowego miejsca.
- Tak, to chyba dobry pomysł- odezwała się cicho z ukrycia. Po samym tonie jej głosu mogłem stwierdzić, że jest zmęczona.
- Gdzie się podziałaś w nocy?
- Wyszłam, żeby potrenować.
- I jak poszło?
- Chujowo, wciąż nie umiem tego opanować- zaśmiałem się na jej słowa, żeby rozładować napięcie.
- Prześpij się, minie trochę czasu zanim tam dojedziemy- spojrzałem w lusterko, dziewczyny nie było wcale widać pod przykryciem naszego bagażu.
- Jest tu bardzo niewygodnie, ale się postaram- zaśmiała się na moje słowa.Chyba moje słowa podziałały na nią uspokajająco, ponieważ po paru minutach usłyszałem jej miarowy oddech, uśmiechnąłem się i jechałem dalej przed siebie.
***
Przed wjazdem do miasta ciągnęły się radiowozy, ich niebieskie światła oślepiały już od kilometra. Obejrzałem się przez ramię na śpiąca Reece, upewniając się, że dalej jej nie widać, pogłośniłem nieco radio, aby zagłuszyć wszystkie możliwe dźwięki, które mogła wydawać.
Wciągając głęboko powietrze podjechałem pod blokadę, wtedy podszedł do samochodu policjant i zapukał w szybę. Opuściłem powoli szybę i uśmiechnąłem się do niego.
- Prawo jazdy i rejestr pojazdu- powiedział do mnie od razu. Sięgnąłem do schowka po sfałszowane dokumenty i mu je podałem.- Dokąd się wybierasz z takim zaopatrzeniem- przeciągnął wzrokiem po torbach na tylnym siedzeniu.
- Na narty- odpowiedziałem pewnie wzruszając ramionami.
- Z taką ilością rzeczy?- zapytał podejrzliwie.
- Nie, jadę po przyjaciela, który mieszka w tym mieście już wcześniej się zapakowałyśmy i zostawił u mnie rzeczy.
Przyglądał mi się jeszcze raz i oddał dokumenty machając ręką, żebym jechał dalej.Dopiero gdy radiowozy stały się małymi kropkami w lusterku odetchnąłem z ulgą. Rozluźniłem palce na kierownicy i usiadłem wygodniej, gdy zza moich pleców odezwał się głos Reece:
- Nieźle ci poszło.
- Nie pierwszy raz i nie ostatni robię takie rzeczy, aniele- uśmiechnąłem się mimowolnie i już całkowicie się odprężyłem.
- No tak zapomniałam, że związałam się z przestępcą.
- Przynajmniej nie spotykasz się z ludzką pochodnią- odszczeknąłem się, na co Reece kopnęła w oparcie mojego fotela, zaśmialiśmy się oboje.- Teraz jesteśmy już kwita.Życie, które sobie wybraliśmy nie było najłatwiejsze, jednak dzięki temu, że byliśmy razem dało się je jakoś znieść i ciągle iść naprzód.
Eddy
Gdy przybyliśmy do wyznaczonego miejsca Reece już nie było.
- Cholera- zakląłem pod nosem. Spojrzałem na dom, który stał przed nami już ciemny w środku. Śnieg zasypał wszystkie możliwe ślady, a oni nic po sobie nie zostawili oprócz bałaganu w środku chatki. Odpaliłem papierosa z frustracji.- Przyprowadź informatora- skinąłem na żołnierza, który stał obok mnie.
Po chwili wrócił ciągnąc w moim kierunku dziewczynę z czarnym workiem na głowie. Pchnął ją na ziemię, aby uklękła i zerwał jej nakrycie z głowy. Jej chude ramiona trzęsły się ze strachu i z zimna, rude włosy przykleiły się do zakrwawionej twarzy. Wypuściłem dym z płuc i dopiero wtedy się odezwałem:
-Mówiłaś, że będą tutaj- wskazałem na budynek za sobą.
- Przysięgam, że mieli tutaj być, taki był plan- załkała przestraszona.
- Scarlett, nie obchodzi mnie gdzie mieli być, tylko gdzie są. Gdzie jest Reece?
- Nie wiem- spojrzałem na nią krzywo, podszedłem do niej szarpiąc za jej włosy, aby spojrzała mi w oczy.- Przysięgam, że nie wiem!- zachrypiała.
Westchnąłem znużony jej ciągłym płaczem i skinąłem na chłopaka za nią.
- Pozbądź się jej- zakomenderowałem. Dziewczyna zaczęła krzyczeć i się szarpać przed nieuniknionym.- Pozdrów ode mnie Logana- powiedziałem na odchodne i wtedy padł wystrzał.- Reecie, Reecie. Możesz uciekać ile chcesz, ale ja i tak cię dorwę- powiedziałem do siebie i ugasiłem papierosa w śniegu.
Boże nie wierzę, że zaczęłam to pisać w pierwszej gimnazjum, a teraz za 3 tygodnie matura 🧍🏼♀️
![](https://img.wattpad.com/cover/77730843-288-k988265.jpg)
CZYTASZ
6 Przykazań Wyrzutka
HorrorUcieknie stało się ich drugą naturą, ukrywanie koniecznością, a kłamstwa codziennością... Reece i Nate stają przed trudnym wyborem, mogą albo się chować albo stanąć do walki, jednak wiedzą, że każda zła decyzja zbliża ich do śmierci. Próbując napra...