6

86 23 6
                                    

Siedziałam na ławce w sali gimnastycznej, odpoczywając, podczas gdy po parkiecie biegała już grupa chłopców. Wśród nich znajdował się również Sam rozochocony i pełen energii.

Śledziłam go wzrokiem. Patrzyłam, kiedy tak czerpał prawdziwą przyjemność z wysiłku, jakiego wymagała piłka nożna i zastanawiałam się, jak taki drobny człowiek może pomieścić aż trzy osobowości. I jak może je tak szybko zmieniać? Co spowodowało, że je wytworzył?

— Kiedyś będzie kimś sławnym — usłyszałam obok siebie głos Pauliny – uczennicy z Polski, która przeniosła się do nas rok temu.

Spojrzałam na nią, podnosząc brwi.

— Mówię o Samie — dodała z wyraźnym słowiańskim akcentem i uśmiechnęła się do mnie.

Kiedyś miałyśmy ze sobą dobry kontakt. Czasem nawet przychodziłam do jej domu, żeby obejrzeć wspólnie film, i żeby zjeść naleśniki jej mamy. Jednak pewnego razu poróżnili nas jej znajomi. Nie potrafiłam wpasować się w ich szeregi. Nasza znajomość z czasem gasła, kiedy spotykałyśmy się mniej i nie miałyśmy już tych samych tematów do rozmów. Potem nawet zwykłe „co słychać?" sprawiało nam trudność. Zastanawiałam się wtedy, czy ludzie naprawdę chcą wiedzieć, jak się czujesz, kiedy mówią: „Jak się masz?". A może tylko próbują być uprzejmi?

Uśmiechnęłam się, przytakując, kiedy Sam umiejętnie wyminął Toma, przechwytując piłkę i wbijając ją do bramki przeciwnika.

Rozejrzał się po sali z wyrazem triumfu na twarzy. Wykrzywił usta w uśmiechu, w ten jego uroczy sposób, podchwytując moje spojrzenie i wytarł czoło swoją koszulką.

— Racja, na pewno kimś będzie — odparłam, kiwając głową.

Cieszyłam się, że nasza przyjaźń była taką naszą tajemnicą. Przez to sprawiała wrażenie jeszcze bardziej wyjątkowej.

*

— Hej, ty! — usłyszałam za sobą, idąc zaludnionym korytarzem ze stosikiem książek w dłoniach.

Odwróciłam się, dostrzegając postać Toma w towarzystwie Billy'ego. Tom to rodzaj chłopaka, który próbował zgrywać osiłka, choć mógłby być naprawdę w porządku. Głównie to towarzystwo innych chłopaków sprawiło, że stał się taki, a nie inny.

Kiedy jednak bywał sam, był całkiem przystępny. Kilka razy nawet rozmawialiśmy i wymienialiśmy się notatkami. To smutne, jak człowiek próbuje się zmienić dla towarzystwa, w którym przebywa. I tym samym traci swoją prawdziwość.

Jego ręce tkwiły w kieszeniach. Wyglądał na wyluzowanego i nieonieśmielonego całą sytuacją, a jego krótko obcięte ciemne włosy nadawały mu łobuzerski wygląd.

— Gdzie twój chłopak? — spytał ponownie, a Billy stojący obok niego poruszył się niespokojnie.

— Nie jest moim chłopakiem —odparłam ze spokojem i odwróciłam się, by dalej kontynuować swoją drogę do sali lekcyjnej.

— Tak, jasne, cokolwiek... — rzucił z przekąsem. — Przekaż mu, żeby się tak nie starał, bo i tak nie przyjmiemy go do drużyny.

Ruszyłam przed siebie, rzucając na odchodne:

— Sam mu to przekaż.

*

— A tobie co się stało? — spytałam Toma, który szedł w stronę szatni, przechylając głowę do tyłu i zaciskając nos chusteczką.

Spojrzał na mnie, krzywiąc się i nie przystając, wyrzucił zakrwawioną chusteczkę do kosza. Jego nos był siny i dwukrotnie większy niż zazwyczaj. Zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów i prychnął.

Sam razy trzyWhere stories live. Discover now