11

190 19 12
                                    

Gnossienne" to moment uświadomienia sobie, że osoba, którą znasz od dawien dawna, wciąż jest dla ciebie zagadką. Sam z pewnością był dla mnie nieodgadnionym chłopakiem, którego próbowałam zrozumieć, choć wciąż nie potrafiłam. Wielokrotnie byłam pewna, że odkrywam go coraz bardziej, coraz lepiej, mimo wszystko wciąż dostrzegałam, jak ucieka wzrokiem czy nie wymawia słów, które chciałby powiedzieć. Czasem miałam wrażenie, że błądzę w korytarzach jego osobowości i chociaż wiedziałam, że znam to miejsce, miałam świadomość, że gdzieś tam na górze tego domu, znajduje się poddasze pełne wielu uczuć i myśli, do których nie mam dostępu. I wiedząc, że nie powinnam, to jednak uparcie starałam się dotrzeć schodami do tego miejsca.

Dzień urodzin Sama miał być w pełni jego dniem. Chociaż obiecałam nie urządzać z tego powodu urodzinowej imprezy i tak chciałam podarować mu w tym szczególnym dniu coś od siebie.

Trzymałam w ręku komórkę z zawieszonym kciukiem nad ikoną słuchawki, nie byłam jednak na tyle odważna, żeby poprosić Paulinę o pomoc. Chociaż udało nam się w końcu normalnie porozmawiać, z jakiegoś powodu bałam się poprosić ją o cokolwiek dotyczącego Sama. Zanim zdążyłam podjąć ostateczną decyzję czy zadzwonić do niej, czy jednak nie, ekran wygasł, a wraz z tą sugestią rzeczy martwej i ja porzuciłam ów pomysł.

Postanowiłam poradzić sobie sama.

*

Silny podmuch wiatru wzbudził drzewa do szeleszczącego koncertu, a kosmyki włosów przykleiły mi się do ust wysmarowanych błyszczykiem, kiedy stanęłam na chodniku i poczułam gulę w gardle. Pozłacany park wyglądał przepięknie, kiedy opadłe liście zdobiły deptak swoim szemrającym dywanem. Całość ocieniały potężne klony. Obok mnie przejechał samochód, najeżdżając na dziurę w drodze, a moją nową, liliową sukienkę pokryły brzydkie, szare krople błota. Otrzepałam ją niezgrabnie dłonią i jeszcze raz spojrzałam na to jedno szczególne drzewo – na przysadzisty klon, którego gałęzie zwisały nad głową Sama i Pauliny.

Nie byłam w stanie stwierdzić czy jedynie stali obok siebie czy rozmawiali, a jeżeli rozmawiali, nie wiedziałam o czym. Weszłam przez furtkę do parku i nie będąc do końca świadoma tego co robię, zaczęłam iść w ich stronę. Chciałam zapytać: „Sam, co ty tutaj robisz? Masz dzisiaj urodziny". Kiedy jednak dotarło do mnie, że prawdopodobnie skorzystał z rady, którą sama mu udzieliłam, zatrzymałam się. „Tak to jest, Lauro, kiedy mówi się coś, co tak naprawdę się nie myśli" odezwał się irytujący, cienki głos w mojej głowie.

Stanęłam jak wryta, jakbym zakorzeniła się w miejscu, w którym spoczęły moje stopy. Chciałam czmychnąć, jednak było już za późno. Paulina odwróciła się w moją stronę i zobaczyła mnie, wpatrującą się w nich z żalem wypisanym na twarzy. Na pewno było to widać jak na dłoni. Smutek tak bardzo wtargnął pod moje żebra, że z trudem mogłam złapać oddech. Zanim zebrałam odwagę, by coś powiedzieć, moje nogi zdecydowały ponieść mnie z powrotem do wyjścia, a ja nie mogąc się im sprzeciwić, po prostu się poddałam.

Niosły mnie szybko po nierównym, wyłożonym kostką chodniku. Bałam się, że w którym momencie stracę równowagę i przewrócę się, tracąc wszystkie siły, które w tej chwili miałam. A wtedy na pewno bym się nie podniosła, tylko wybuchłabym gromkim płaczem wśród nieznajomych ludzi, którzy mijaliby mnie ze zmieszaniem na twarzy. Więc starałam się stawiać nogi tak, by się nie wywrócić, jednocześnie próbując nie myśląc o niczym. Tak było mi dużo prościej — po prostu biec, wyładowując wszystkie emocje, które we mnie drzemały.

*

— Mamo — odezwałam się, kiedy weszłam do domu, zobaczywszy ją siedzącą przy stole kuchennym i wpatrzoną w ekran laptopa.

Sam razy trzyWhere stories live. Discover now