12

103 16 5
                                    

Odkąd rozpłakałam się przed moją mamą, sytuacja w domu uległa zmianie. Wcześniej tak nieobecna, teraz starała się poświęcać mi dużo uwagi, a wspólnie gotowane obiady stały się stałym elementem dnia podczas weekendu. Tato zaczął pojawiać się w domu częściej, a kiedy to się stało, nagle dostrzegłam jego przyprószone siwizną włosy, które jakby z dnia na dzień wyblakły. Dostrzegłam też jego szarą cerę i zmarszczki w kącikach oczu, kiedy uśmiechał się do mnie, wracając z pracy. Wtedy zdałam sobie sprawę, że miałam za złe rodzicom, że pracują, podczas gdy oni poświęcali całych siebie dla nas. Widząc więc mamę w kuchni, kiedy ekran komputera odbijał się w jej okularach i kiedy ze skupioną miną wstukiwała coś na klawiaturze, podchodziłam do niej, całowałam w czubek głowy, czując jej morelowy szampon i mówiłam, żeby nie siedziała długo. Uśmiechała się wtedy do mnie przepraszająco i łapała za rękę. Zawsze mówiła „przepraszam", jakby nie była pewna, czy to wciąż nie za mało.

Od urodzin Sama przestałam z nim rozmawiać. Chyba bałam się tego momentu, gdy podejdę do niego i zobaczę, ile między nami się zmieniło. Wielokrotnie uśmiechał się do mnie, ale widząc go u boku Pauliny, nie dawałam po sobie poznać, że mimo wszystko cieszą mnie te uśmiechy. I te wymalowane na twarzy zadowolenie, kiedy dołączył do drużyny piłkarskiej, a niedługo potem zajął miejsce lidera, bo tak dobrze sobie radził. Wiedziałam, że jest dobry, choć bolało mnie, że to nie u mojego boku udało mu się spełnić swoje marzenie.

Chociaż starałam się nie patrzeć na niego często, ciągle to robiłam. Widziałam go wtedy uśmiechniętego, poprawiającego te swoje niesforne włosy i myślałam sobie, że chyba mnie już nie potrzebuje.

Znów byłam sama.

Wiedziałam, że ostatni rok szkoły minie, zanim się obejrzę, więc nie tracąc czasu na samotność i brak Sama, skupiłam się na nauce. Przesiadywałam wieczorami w pokoju nad stertą książek, słuchając w tle piosenek, których zwykliśmy słuchać razem na dywanie. Choć sprawiało mi przykrość słuchanie ich samej, w jakiś sposób pozwalały mi też się zrelaksować. Tak jakbym leżała w tym momencie na dywanie w pokoju Sama.

A kiedy było ciepło, a wiatr wpadał przez okno między kartki moich książek, wychodziłam do lasu, na huśtawkę, przy której często siadywaliśmy i w rytmie skrzypiącego dźwięku powtarzałam formułki zakreślone flamastrem.

Tak minęło trochę czasu.

Moje włosy urosły znacznie i teraz musiałam je wiecznie spinać, bo drażniły mnie na każdym kroku. Przemeblowałam swój pokój i miejsce starych plakatów zajęły zdjęcia, które Sam kiedyś mi podarował. Przeważnie przedstawiały zwyczajne rzeczy: huśtawkę, na której często się bujałam, zardzewiały rower porzucony między blokowiskami czy przepiękny dom na skraju miasta. Choć wydawały się zrobione mimochodem, na szybko, było w nich coś fascynującego i nie mogłam się na nie napatrzeć.

Tego południa dzień był przyjemny. Słońce chowało się za chmurami, a gwar zmierzających do domu uczniów brzmiał jak melodia. Siedziałam oparta o drzewo i rysowałam w notesie kolejny projekt na kolczyki. Z minuty na minutę plac szkolny pustoszał, a kiedy zabrzmiał dzwonek na lekcję, wokół nie było już nikogo.

— Hej — usłyszałam gdzieś obok siebie, poderwałam więc głowę znad kartki i rozejrzałam się. 

Jednak nie zauważyłam nikogo.

Wzruszyłam ramionami i z myślą, że być może się przesłyszałam, wróciłam do szkicowania.

— Co robisz? — usłyszałam ponownie.

Z hałasem zamknęłam notes w skórzanej oprawie i podniosłam głowę wysoko nad sobą. Zobaczyłam wtedy zwisające nade mną blond włosy i zaciekawioną twarz Sama, kiedy uśmiechał się do mnie w ten swój niesamowity sposób.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Oct 18, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Sam razy trzyWhere stories live. Discover now