9

94 22 5
                                    

Na dworze było już ciemno, kiedy wracałam pustą, rzadko uczęszczaną drogą. W tej samotnej wędrówce towarzyszyło mi jedynie słabe światło latarni ulicznych i jeden samochód, który zdążył przejechać obok mnie. Mijałam małe, zadbane domy. W oknach niektórych z nich tliło się światło. W innych ciemne pokoje wydawały się puste, jakby nie było tam życia od dawna.

Czasami próbowałam zobaczyć przez okna domów, co robią ich właściciele. Przeważnie widziałam błyszczące oczy utkwione w telewizorach. Kolorowe światła zmieniały się, tworząc na ścianach feerię barw.

Kiedy znudził mnie widok ciemnych głów wpatrzonych w odbiorniki, zaczęłam patrzeć w górę – na niebo. Zadarłam głowę i ujrzałam nad sobą pełno gwiazd, które migotały, jakby każda z nich chciała zwrócić na siebie moją uwagę. Szłam więc drogą, wpatrując się w gwiazdozbiór, a niebo jakby szło wraz ze mną.

I wtedy już wiedziałam, co zrobić. Nogi niosły mnie same, a gwiazdy znaczyły drogę do celu.

*

Stanęłam pod domem jednorodzinnym, który już dobrze znałam. W pokoju Sama paliło się żółte światło lampki, jednak nie byłam w stanie dostrzec jego postaci przez okno. Raz jeszcze zadarłam głowę, żeby popatrzeć na niebo i sięgnęłam do kieszeni po telefon.

Wyjrzyj przez okno" napisałam i kliknęłam „wyślij", zanim zdążyłam się rozmyślić. Nie musiałam czekać długo, kiedy zobaczyłam w rogu okna poruszającą się blond czuprynę. Byłam w stanie wyobrazić sobie, jak Sam wstaje z dywanu, na którym zawsze leży, gdy słucha muzyki, bo usłyszał ten delikatny dźwięk uderzenia w trójkąt ustawiony jako powiadomienie.

Obejrzał się w stronę okna i podszedł do niego. Widziałam, jak podnosi rękę do czoła, żeby przyjrzeć się dokładnie widokowi na zewnątrz. Kiedy zauważył mnie stojącą na podwórku, zaczęłam do niego energicznie machać, a potem wysłałam kolejnego SMS-a:

Wielki spektakl na niebie" i pokazałam palcem w górę – na gwiazdy. Nawet jeśli nie mógł tego zobaczyć, uśmiechnęłam się, jakby zachęcając nie tyle jego, co samą siebie.

Wpatrując się w jego sylwetkę stojącą w oknie i patrząc razem z nim na gwiazdy, wiedziałam że dobrze zrobiłam, przychodząc tutaj.

Nie miałam pojęcia, ile czasu minęło, kiedy stałam z uniesioną głową i próbowałam liczyć świecące kropki na czarnym tle, bo kiedy spojrzałam w okno, nie paliło się już w nim światło. Sięgnęłam do kieszeni po telefon, żeby sprawdzić godzinę, kiedy drzwi jego domu uchyliły się i zobaczyłam wychodzącego zza nich Sama.

Przymknął delikatnie drzwi, jakby nie chciał, żeby mama przyłapała go na wychodzeniu z domu po ósmej. Nie wyglądało na to, że jest mu zimno, choć ja czułam na sobie chłód tego wieczoru. Był ubrany jedynie w spodenki od piżamy i w koszulkę z napisem „In case of emergency — run". Zastanawiałam się, czy założył ją dlatego, żebym zrobiła to samo — uciekła. Jednak ja postanowiłam zostać.

Kiedy był już w bezpiecznej odległości od domu, powiedział:

— Cześć.

Uśmiechnęłam się i wtedy już wiedziałam: tak, to był ten moment, w którym Sam doszedł do wniosku, że nie warto się gniewać.

*

Siedzieliśmy na schodach prowadzących do drzwi jego domu i wciąż patrzyliśmy na kaskadę gwiazd tak, jakby ich widok nas hipnotyzował. Cieszyłam się w końcu z towarzystwa Sama, ale czułam też, że coś między nami uległo zmianie. Nie miałam pojęcia co, ale ta myśl trwała w mojej głowie cały czas, kiedy siedzieliśmy w milczeniu i jedynie zadzieraliśmy głowy do góry. Mimo to czułam się nadzwyczaj dobrze. Ta cisza była taka spokojna, taka zwyczajna — przywykłam do bezsłowia między nami.

Sam razy trzyWhere stories live. Discover now