Dzień 4

372 41 22
                                    

Kolejna bezsenna noc. Organizm dziewczyny jest mocno wyczerpany lecz emocje, które nią szargają nie dają jej normalnie funkcjonować. Dostała już trzy wskazówki i nadal nie może nic wymyślić.

Sekunda za seknudą. Czas boleśnie się przedłużał. Susan niecierpliwie czekała na przybycie chłopaka. Wybiła ósma. Trzy krótkie uderzenia w drzwi zasygnalizowały ją, że owy morderca przybył. Na drżących nogach, z szaleńczym biciem serca i przyśpieszonym oddechem, dziewczyna ruszyła do frontowych drzwi. Jednak gdy stanęła przed nimi i złapała za klamkę, zawahała się. Pomyślała, że będzie udawać, że nie ma jej w domu. Może da sobie spokój i odejdzie.

- Wiem, że jesteś w domu więc łaskawie otwórz mi te pierdolone drzwi. - zagrzmiał niski głos za drzwiami.

Zakryła rękami usta, by nie wydobyć z siebie żadnego dźwięku.

- Susan, ostrzegam cię. Nie baw się ze mną w jakieś chore gierki i otwórz mi te drzwi! - krzyknął i kopnął w kawałek drewna.

Wystraszona dziewczyna odskoczyła i pisnęła przy okazji, gdy potknęła się o stopień.

- Chcesz się bawić? - zachichotał - W takim razie patrz...

Pomrukiwanie chłopaka zacząło się robić cichsze, oznaczając tym samym, że idzie na tył domu. Spanikowana dziewczyna uciekła na górę, gdy zobaczyła ciemną sylwetkę za oknem. Będąc już zamknięta w swoim pokoju usłyszała dźwięk rozbijanego szkła, a następnie głośne kroki.

- Myślałaś, że uda Ci się wygrać? - śmiał się wchodząc po schodach - Kochanie, to ja zawsze wygrywam...

Nagle kroki ucichły. Brązowooka na palcach podeszła do drzwi i przyłożyła do nich ucho. Ponownie zakryła usta rękami, gdy usłyszała jego ciężki oddech, tuż za drzwiami.

- Wiem, że tam jesteś Susan. - wychrypiał.

Automatycznie pobiegła do łazienki gdy chłopak zaczął szarpać za klamkę i walić w drzwi.

- JEŚLI ICH NIE OTWORZYSZ, WYWAŻE JE! - krzyknął.

To co chwilę później usłyszała dziewczyna to jeden wielki huk. Wyzważył drzwi.

- Kurwa mać, więcej tych pokoi nie miałaś? - spytał poirytowany i skierował się w stronę łazienki.

Złapał za klamkę i pociągnął drzwi do siebie. Te niespodziewanie otworzyły się. Dziewczyna zapomniała ich zamknąć...

- Dzień dobry Susan. - uśmiechnął się do niej ukazując szereg białych zębów.

Brunetka popatrzyła się na niego ze strachem w oczach. Chłopak mierzył około metru osiemdziesięciu, miał ciemny odcień skóry, był dobrze zbudowany, a jego rysy twarzy przyprawiały ją o dreszcze. Krótko ścięte włosy dodawały mu szaleńczego wyglądu, tak jakby przed chwilą uciekł z oddziału zamkniętego.

- I co ja mam z Tobą zrobić... - podszedł do niej i owinął kosmyk jej włosów wokół palca.

- Odejdź... - błagała.

- Zabij ją. Ona nie jest potrzebna. Sami możemy się zabić. - zaczął szeptać do siebie i kręcić w różne strony głową.

Spanikowana dziewczyna osunęła się na podłogę. Przyciągnęła nogi do klatki piersiowej i zaczęła płakać.

- Zostaw mnie... - łkała.

Podszedł do niej i podniósł ją z zimnej posadzki. Niespodziewanie się do niej przytulił, a ta momentalnie się uspokoiła. Być może to przez strach, który ciągle jej towarzyszył.

- Nie płacz już. Nie chce zrobić ci krzywdy. Na pewno nie teraz. - uspokajał ją i otulał mocniej swoim ciałem.

Chwilę później dziewczyna razem z mordercą wyszła z domu i wsiadła do jego bordowego jeepa. Odjechali stąd w mgnieniu oka, by wkrótce pojawić się przed sklepem jubilerskim.

- Chcesz coś kupić? - spytała zaciekawiona, a ten parsknął śmiechem na to pytanie.

- Oczywiście, że nie. Nie mam pieniędzy. - zaśmiał się krótko.

- Chcesz okraść jubilera?! - uniosła się.

- Zamknij się. - warknął. - Masz zostać w samochodzie. Jeżeli z niego uciekniesz, zabije cię. Rozumiesz?

Przytaknęła nieśmiało głową.

- Zrobię to szybko, ale nie wiem czy po cichu. Siedź tu. - rozkazał i poszedł otworzyć bagażnik.

Ominął samochód i udał się w stronę sklepu z biżuterią. Mijały minuty, a chłopak nadal nie przyszedł. Ostatecznie dziewczyna miała uciec, ale dała mu szanse. Jeżeli nie pojawi się za pięć minut, ucieknie.

Zamknęła oczy i zaczęła odliczać. To był jej największy błąd jaki tylko mogła popełnić, bo po paru sekundach drzwi od samochodu otworzyły się, a do środka wpadł nieznajomy zakrwawiony chłopak. Sekundę później do auta wszedł ten odrażający psychol. Również był zakrwawiony i ciężko oddychał. Przestraszona Susan przycisnęła się bardziej do fotela.

- Czy on ży... - to było jedyne słowa jakie mogła wypowiedzieć, ponieważ chwilę później poczuła jego ciepłe wargi na swoich.

- Nie myśl o tym... - wydyszał w jej usta i odpalił samochód odjeżdżając z tego przerażającego miejsca.

Zdezorientowana dziewczyna przez pół drogi do nieznanego jej miejsca wpatrzona była w jeden punkt. Za cholerę nie wiedziała co ma o tym myśleć. Psychicznie chory człowiek ją pocałował, a jej się to spodobało... Zapomniała nawet, że na tylnym siedzeniu leży umierający człowiek...

- Mam w swoim imieniu literę a... - odezwał się nagle, by nie mówić nic przez resztę drogi.

-*-

Komentarze i gwiazdki bardzo mile widziane!! ❤❤❤

Ilya xx

Dziewięć dni // Z.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz