Dzień 7

353 39 10
                                    

Mocne szarpnięcia zbudziły Susan ze snu. Ciche pokrzykiwanie i wołanie jej imienia sprawiły, że w jednej chwili stanęła na równe nogi.

- Co sie dzieje?! - krzyknęła do chłopaka, który stał obok niej.

- Psychopata wrócił... - odpowiedział, a po chwili słychać było głośny strzał z broni. - Musimy uciekać! Teraz!

Złapał Susan za rękę i pobiegł z nią w głąb lasu. Dziewczyna miała okropne przeczucie jakby ten człowiek, był tuż za nimi. Nie myliła się. Moment później, dosłownie obok nich, padł strzał.

- SUSAN! - ryknął człowiek za nimi.

Przyspieszyli. Biegli co sił w nogach, a morderca i tak deptał im po piętach. W końcu natknęli się na wielką dziurę w ziemi, osłoniętą mosiężnym konarem drzewa. Chłopak wepchnął tam przestraszoną dziewczynę i powiedział jej, żeby pod żadnym pozorem stąd nie wychodziła, dopóki on nie odgoni mordercy. Wtedy Susan ma uciec w stronę domu i biec wzdłuż ulicy. Lecz gdy nie chciała mu na to pozwolić mówiąc, że idzie na pewną śmierć, obiecał jej, że kiedyś się jeszcze spotkają. Po tych słowach uciekł. Dziewczyna słyszała jeszcze jak Thomas woła psychopatę, a chwilę później głośny szelst liści obok jej kryjówki, oznaczający, że morderca pobiegł w jego stronę.

Gdy dziewczyna upewniła się, że psychopaty nie ma w jej obrębie, wyszła z kryjówki i pobiegła we wskazaną jej drogę. Bieg był na tyle męczący, że po jakimś kilometrze przystała na chwilę by złapać normalny oddech. Zaczęła rozglądać się we wszystkie możliwe strony i nadal mogła oświadczyć iż nikogo w pobliżu nie było. Po krótkiej przerwie zaczęła biec dalej, aż w końcu dotarła do tego okropnego domu. Postanowiła, że wejdzie do niego na chwilę i weźmie ze sobą butelkę wody. Pragnienie wzięło górę tak bardzo, że nawet samo oddychanie sprawiało jej ból. Tak szybko jak weszła, tak i wyszła. Stanęła na środku drogi i zaczęła sie rozglądać. Niczego nie zauważyła, dopóki nie odwróciła się za siebie. Zamrła...

Dosłownie kilkanaście metrów od niej, z plamami krwi na twarzy i całym ubrudzonym od substancji ubraniem, stał ten psychopata. Ciężko oddychając i z szaleńczym wyrazem twarzy  zaczął powoli iść w stronę spanikowanej dziewczyny. Zobaczyła również, że w jego prawej ręce znajduje się nóż, na którym połyskiwała czysta krew.

- TERAZ! UCIEKAJ SUSAN! - krzyczała sama do siebie w myślach.

Nie potrafiła się ruszyć, a mężczyzna był coraz bliżej niej. W końcu przełamała strach, obróciła się szybko i zaczęła biec co sił w nogach. Oprócz swojego szaleńczego bicia serca, słyszała również jak morderca biegnie tuż za nią. Nagle przypomniał jej się Thomas. Ten psychopata go zabił...

Łzy bezsilności zaczęły spływać po rozgrzanych policzkach dziewczyny. Rozmazany obraz utrudniał jej ucieczkę, jednak nie poddała sie i biegła dalej. Biegła tak długo, dopóki nie potknęła się o wystający korzeń drzewa. Upadając na twarz, rozcięła sobie wargę i łuk brwiowy, z których zaczęła lecieć krew, a metaliczny posmak w ustach przyprawiał ją o mdłości. Między nią, a mężczyzną była spora odległość, co pozwoliło jej podnieść się z ziemi i dokonać dalszej ucieczki. Nie zauważyła jednak, że przy upadku zraniła się też w nogę, z której niebezpiecznie sączyła się krew.

- Jasna cholera! - wykrzyczała biegnąc dalej.

Nie miała już siły. Chciała się zatrzymać, ale musiała dotrzymać słowa i dotrzeć bezpiecznie do domu. Nie po to Thomas ginął. Jego śmierć nie pójdzie na marne, bo w końcu poświęcił swoje życie specjalnie dla niej.

Obróciła się na sekundę i żałowała tego co zrobiła. Dzieliło ich teraz kilka metrów.

- Czy on się w ogóle nie męczy?! - pomyślała.

Dotarła do ulicy. Teraz tylko droga do domu. Obróciła się na chwilę by zobaczyć czy chłopak nadal za nią biegnie i ku jej wielkiemu zdziwieniu nikogo tam nie było. Pusta, ciągnąca się wzdłuż wioski, asfaltowa ulica. Lecz nie do końca była pusta. Nagle usłyszała jadący w jej stronę samochód. Uradowana stanęła na jej środku i zaczęła energicznie wymachiwać rękoma. Auto po chwili zatrzymało się, a sama Susan do niego wsiadła. Za kierownicą siedziała przestraszona stanem dziewczyny starsza pani. Brunetka wytłumaczyła jej całą sytuację i chwilę później odjechały z tego przeklętego miejsca.

Dziewczyna w końcu mogła poczuć się bezpieczna...aż do momentu, w którym do starszej pani zadzwonił telefon.

Odebrała go, a po chwili podała go dziewczynie, mówiąc, że ktoś chce ze nią rozmawiać. Przyłożyła telefon do ucha i zamarła.

- "Y" skarbie. - wychrypiał do słuchawki psychopata.

-*-

Gwiazdki i komentarze motywują do dalszej pracy! xx

Dziewięć dni // Z.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz