Rozdział 7. Ojciec

761 58 7
                                    

*Kilka dni później*
*Daisuke*
Spacerowałem po parku, pełen jakby nowego życia. Od czterech dni, Nikuza był nieobecny w szkole. Cieszyło mnie to, bo nie musiałem bać się, że znowu mu odbije. Słuchałem muzyki, pochłonięty przez swój świat. Nie miałem ochoty na siedzenie w domu. Był piątek, czyli początek weekendu. Rozglądałem się, obserwując ludzi. Nagle na kogoś wpadłem.
-Uważa...-podniosłem głowę i ujrzałem ryj bakłażana. Wzdrygnąłem się i odsunąłem.
-Daisuke...-szepnął i przytulił mnie mocno. Co on odpierdala?!

*Isao*
Szukałem go, w końcu znalazłem. Musiałem go przytulic, to było silniejsze ode mnie. W jego oczach pojawił się strach, zrobiło mi sie przykro. Bał się mnie. Puściłem go, a on ma patrzył mi w oczy. Coś we mnie wstąpiło... Złapałem go za kark i przyciągnąłem, wpijając się w jego usta.

*Daisuke*
Odwzajemniłem pocałunek. Strach znikał a pojawiało się dziwne uczucie. Nagle poczułem szarpnięcie, ból w tyle głowy i odpłynąłem.

*Isao*
Poczułem się dziwnie, upadłem i straciłem świadomość.

*Kilka godzin później*
*Daisuke*
Obudziłem się, wciąż czując ból. Na szyi czułem jakiś uścisk. Obroża... Szarpnąłem się lekko. Moje ręce były skute z tylu pleców. Rozejrzałem się a w moich oczach pojawiły się łzy. Byłem w piwnicy, pełnej zeschłej krwi, łańcuchów i wspomnień z dzieciństwa. Strach powrócił. Szarpałem się mocno, słysząc kroki. Wszedł tam mój ojciec... Wysoki, łysy, straszny... Blizna przechodząca przez pół twarzy, była moją sprawką.
-Znalazłem cię szmato...-uśmiechnął się podle i złapał za moje włosy. Jęknąłem z bólu, a z moich oczy popłynęły łzy.-Jesteś mój.-poczułem silne uderzenie w głowę. Potem padały kolejne ciosy, wyzwiska. Mój płacz dawał mu satysfakcję. Był chory psychicznie? Być może. Był potworem. Czułem ból na całym ciele. Nagle rozpiął pasek od Spodni i klęknął za mną. Byłem już nagi, więc bardziej przerażony. Wszedł we mnie brutalnie. Poczułem krew na udach. Krzyk bólu przedarł pomieszczenie. Płakałem, krzyczałem, szarpałem się, mimo cholernego bólu. Robił to kilka minut, dla mnie to była wieczność. Doszedł, wyszedł ze mnie i zapiął spodnie. Nie miałem siły na nic. Straciłem przytomność.

*Isao*
Obudziłem się w szpitalu. Chciałem z niego wyjść i jak najszybciej znaleźć Daisuke. Ten człowiek, który go zabrał, pewnie go skrzywdzi. Nie zważając na lekarzy i pielęgniarki, wybiegłem z budynku i zacząłem biec przed siebie. Znajdę cię Tozawa. Obiecuje. Biegłem szybciej, rozglądałem się nerwowo, ale doszedlem do wniosku, że to nic nie da. Wolniejszym krokiem udałem się do mieszkania chłopaka. Gdy tam dotarłem wywarzyłem drzwi. Wpadłem do środka i zacząłem przeszukiwać szafki w poszukiwaniu jakiś wiadomości, które pomogą mi go znaleźć.

Bultaoreune! [YAOI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz