Pech

837 50 4
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


One Shot dla Krysiaczka

Aya szła ulicą patrząc jak miasto powoli pokrywa się w zimowym puchu. Czując jak wiatr odrobinę smaga ją po szyi poprawiła szalik wzdychając jakby sama do siebie. Miała już dosyć tego całego ambarasu, który tańczy przy niej od lat. Zrezygnowana spojrzała w niebo. Co z tego, że z nieba zaczął sypać śnieg? Co z tego, że jest tak zimno jakby diabeł wyłączył w swoim piekle ogrzewanie. W swoim piekle? W jej własnym piekle. Uśmiechnęła się krzywo sama do siebie z tej jakże uroczej uwagi. Było zimno, a jedyną rzeczą jaka mogła pozwolić wyjść na dwór był szalik? Raczej bluza i getry nie nadają się na tak cudowną pogodę jaką aktualnie nawiedziło Tokio.

— Nie prosiłam się o to — Popatrzyła na swoje blade dłonie na które co jakiś czas padał śnieg powoli się rozpuszczając. Jako krwiopijca miała inną temperaturę niż człowiek, dlatego opuszki palców mogły dłużej utrzymać te urocze białe puszki błyszczące jak największy skarb. Czemu ją to spotkało? Chciała, kiedyś umrzeć.. W wypadku, ze starości. A tu nic z tego, bo jakiś szalony mężczyzna postanowił sobie stworzyć strażników pod postacią wampirzych sług i do tego ta pochrzaniona organizacja, która zaczęła się nimi interesować. Kretyn..

Odrzuciła trochę włosy czując jak mokną od śniegu i ruszyła niczym lodołamacz dalej przez drogę. Co jeszcze gorsze okazało się, że jej były Pan mieszka sobie jak gdyby nic w jej głowie! Czy jako śmiertelnik, który zginął dwadzieścia lat temu nie powinien pójść w stronę światła? A może to jej wina? Sięgnęła pod szalik wyciągając mały niepozorny przedmiot. Jak tylko ulizniła się jej pięść spojrzała na nieśmiertelnik z wygrawerowanym na nim imieniem „Nari". Kiedy dostawała te pamiątkę od swojego Eve dowiedziała się, że to jest spuścizna po jego matce, która miała na imię Nasiri. Ach ten los kocha zbiegi okoliczności!

— To... niesprawiedliwe! — Jej wrzask uniósł się po uliczce i wiele ludzi stojących po drugiej stronie przystanku spojrzało w stronę krzyku. Myślała, że ucieknie od przeszłości i bolesnych wspomnień, a ona ją goni niczym kot mysz. Widząc patrzących na nią ludzi machnęła ręką idąc dalej, ale doskonale wiedziała, że już biorą ją za świra. Czy Servamp Pecha może uciec od Pecha? Jest to w ogóle możliwe?

Chyba musi się pogodzić ze swoim nieszczęściem, a zatem nie powinna jako symbol pecha zamieniać się w czarnego kota? Gdzie tu jest jakakolwiek logika? Mijała właśnie jedno z barów sushi, kiedy zatrzymała się cofając. Właściwie w tej całej swojej czarnej rozpaczy nie pomyślała jak jest bardzo głodna. Mogłaby sobie wziąć coś na wynos.

— Wchodzisz czy masz zamiar spędzić tutaj jeszcze pół życia? — Wampirzyca drgnęła słysząc dziwny męski głos i odwróciła głowę w jego stronę. Za nią stała grupka nieznanej jej oczom ludzi i skrzywiła się nieznacznie. Wyglądali jakby się urwali z cyrku. Jeden z nich, co właśnie ją zaczepił miał długie różowe włosy czy tam fioletowe, cholera wie. Nie zna się na kolorach. Nie musi. Podskakiwał niczym katarynka jakby pojęcie ADHD zamknięte było tylko w nim.

— Emm... ja.. — Skupiła swoje spojrzenie na zielonowłosym chłopaku, który chyba tak jak ona zainteresował się raczej nią niż wejściem do środka. Spędzić tutaj jeszcze pół życia? To by sobie kurwa postali, aż sami by zdechli. Puściła klamkę i przesunęła się tak by reszta mogła wejść. Poczuła jak dreszcze przechodzą ją po plecach, kiedy czarnowłosy mężczyzna ze spokojnym wyrazem twarzy spojrzał na nią zanim wszedł uśmiechając się dziwnie. Jakby spotkała takiego kogoś w uliczce była więcej niż pewna, że się posikałaby od samego widoku. Chyba właśnie ode chciało jej się jeść i będzie omijała ten bar szerokim łukiem.

Odwróciła się szybko przypominając sobie o burgerowni niedaleko chcąc już iść w tamtą stronę i ogrzać chociaż odrobinę, ale wtedy zatrzymał ją ktoś kładąc dłoń na ramieniu. Mój Boże... to na pewno ten czarnowłosy dziwak ją wciągnie teraz do tego baru i skończy jak główne danie.

— Przepraszam za Berukie to straszny burak.. — Nawet się nie odwróciła, ale głos rozmówcy był bardzo miły dla ucha. Przynajmniej dla niej. Przełknęła spokojnie ślinę i zbierając w sobie odwagę powoli zaczęła odwracać w jego stronę głowę. Skoro miał tak cudowny głos nie może być złym człowiekiem, prawda?

Jak tylko go zobaczyła od razu poznała tego zielonowłosego nastolatka, który na nią się patrzył odkąd grupa podeszła do drzwi. Musiała wyglądać dziwnie, kiedy oni wszyscy byli w grubych kurtkach, a ona jak debil stała w bluzie i getrach. Gratulacje Aya. Jesteś zajebista!

— N..nic nie szkodzi..

— Może, jednak wejdziesz do środka?

— A nie dziękuje — Podrapała się zakłopotana po mokrej czuprynie czując jak jej twarz się zaczyna rumienić. Co za wstyd. Dopiero rozpaczała za swoim pierwszym Eve, a teraz ślini się na widok jakiegoś zielonowłosego gnojka. CZY W TYM ŚWIECIE PANUJĄ JAKIEŚ PIERDOLONE PRAWA? — ja... chyba, jednak wolałabym zjeść co innego niż sushi.

Tak to było bardzo mądre. Gratuluje wygrałaś pierdolona nagrodę Guinessa jako najgłupszy Servamp świata. Chłopak podrapał się zakłopotany po głowie, bo nie spodziewał się, że tak grupa jak myślała jego znajomych tak ją przerazi. Spojrzeniem zaczął oczesywać teren wokół nich zauważając małą niepozorną knajpkę do której uwielbiał chodzić z Mahiru.

— No.. to może masz ochotę na hamburgera? Sam nie przepadam za sushi. Ja stawiam! — Czuł się idiotycznie proponując dopiero, co nowo poznanej dziewczynie obiad. Ale raz się żyje, prawda?

Aya jeszcze obejrzała go szacując zyski i straty. Jest wampirem nie powinna kręcić się wśród ludzi. Jeszcze ściągnie na niego pecha. W końcu tym jest specjalistą, lecz propozycja była nadmiar kusząca.

— W porządku — Uśmiechnęła się szeroko. Raz się żyje — jestem Aya.

— Sakuya — Wyciągnęli do siebie dłonie — trochę jest zimno, a ty jesteś cienko ubrana. Może, jednak pożyczyć ci kurtkę?

— Nie trzeba — Z uśmiechem wzięła go pod ramię i we dwoje ruszyli w stronę knajpki.

I tak właśnie zaczęła się moja znajomość z Sakuyą. Może nie zawsze przyciąga się samego Pecha? A może ten chłopak nie będzie miął przez nią kłopotów? Czas pokaże. A teraz czas cieszyć się chociaż, jedną chwilą normalności jaką los postanowił jej podarować.

One shot SERVAMPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz