Rozdział 14: Chris

592 54 6
                                    

Byliśmy już pod wieżowcem którego adres zapisany był w kartotece Clary. To tutaj mieszkała jej ciocia. Przez większość drogi tutaj zastanawialiśmy się czy wszyscy mamy wejść do tej kobiety czy tylko ja. Uznałem że gdybym zrobił to sam byłoby to nie sprawiedliwe. Luke i Ron też są jej przyjaciółmi i oni też mają prawo być przy tej rozmowie.

-Nie uważasz że gdy Clary zobaczy nasz wszystkich może dostać no nie wiem...jakiegoś szoku?

-A niby czemu miałaby dostać?

-No postaw się na jej miejscu. Budzisz się po tak długim czasie, jedyne co pamiętasz to to że tak naprawdę jesteś sam. I nagle się okazuje że przed wypadkiem mieszkałeś z trójką przyjaciół na Alasce i że jesteś wilkiem.

-No ale tego to chyba odrazu jej nie powiemy nie? O ile tego nie pamięta.

-No nie, ale wiesz może nią to trochę wstrząsnąć.

-Nic jej nie będzie.

-No niby nie ale gorzej jak odpali psiaczka przy swojej cioci.

-Pesymista z ciebie.

-Ja tylko mówię co może się stać.

-To przestań gadać i wysiadaj, idziemy.

Wjechaliśmy windą na czwarte piętro wieżowca i poszliśmy korytarzem w stronę drzwi z numerem trzydzieści jeden. Stanęliśmy na przeciwko mieszkania.

-Słuchajcie ja teraz będę mówił, ozywajcie się tylko wtedy gdy was o coś zapytam albo ta kobieta bo nie wiem jak się zachowa. Może uda nam się załatwić to w lepszym stylu niż zrobiłeś to jakąś godzinę temu - zwróciłem się do Luka.

-Bez przesady nie było aż tak źle.

-Dla ciebie.

-Emm chłopaki - odezwał się Ron, gdy na niego spojrzeliśmy oczy miał wytrzeszczone przed siebie. Spojrzeliśmy w tamtą stronę, w drzwiach stała kobieta w średnim wieku.

-O witam pani jest pewnie mamą Tess, bardzo mi miło. Nazywam się Chris a to jest Luke i Ron. Jesteśmy przyjaciółmi Clary - kobieta otworzyła szerzej oczy, zdziwiła ją pewnie nasza obecność.

-Dzień dobry, tak właściwie to mama Lili, Camilla. Wejdźcie proszę.

Weszliśmy do salonu. Wszystko było dopasowane do siebie, schludne i czyste. Jednym słowem idealne. Mieszkanie miało ogromne okna z widokiem na miasto. W korytarzu zobaczyłem schody prowadzące na górę, więc był to penthous. Zakładam że matka Lili nie mało zarabia, a patrząc na to jak wyglądało jej mieszkanie i jak ona sama wyglądała musiała pracować w jakiejś prestiżowej szkole lub być jakimś chirurgiem. Kobieta dała nam znać żebyśmy usiedli na kanapie. Gdy zrobiliśmy to rozległ się dzwonek do drzwi, ale kobieta patrzyła się na nas i zdawała się go ignorować. Po chwili kolejny który tym razem wyrwał kobietę z zadumy. Poszła otworzyć drzwi i gdy zniknęła za korytarzem usłyszeliśmy podniecone kobiece głosy, za chwilę cisza i ciche szepty. Nagle usłyszeliśmy szybkie kroki i w salonie jako pierwsza pojawiła się Tess i Lili z wytrzeszczonymi oczami a zaraz za nimi mamy dziewczyn. Stały tak przez chwilę, a potem Tess się uśmiechnęła a zaraz po niej Lili.

-No nareszcie- powiedziały jednocześnie dziewczyny.

-No hej, wy to Tess i Lili tak?

-Tak - odezwała się wysoka blondynka, czyli Tess.

-Clary trochę mi o was opowiadała.

-Miło z jej strony. Mamo dzwoń do Clary, trzeba ją tu sprowadzić- odezwała się Lili

-Słucham, nie ma takiej opcji.

-No ale dlaczego to są jej przyjaciele.

-A skąd ja mogę to wiedzieć hmm? - kobieta zmierzyła nas wzrokiem- Skąd moge wiedzieć czy nie są niebezpieczni? 

-Jak oni mogą być niebezpieczni mamo? Przecież ona z nimi mieszkała. Ciociu powiedz coś!

-Co ja mogę powiedzieć? Decyzja należy do Camilli, to ona wzięła Clary pod opiekę. A tak w ogóle to skąd wzięliście ten adres?

Wszyscy na nas patrzyli, nawet dziewczyny. Telepatycznie próbowałem powiedzieć im żeby mi pomogły. Tess odwróciła się w stronę swojej mamy.

-Ja im go podałam, pisaliśmy ze sobą dawno temu. Chris miał kiedyś rodzinę w tej okolicy i wtedy zapytał gdzie mieszkam, chciał wiedzieć czy ich nie znamy.

-Tak, dokładnie - starałem się aby brzmiało to wiarygodnie ale chyba poległem.

Kobiety patrzyły na siebie, nie trudno było się domyślić że zastanawiają się co zrobić. Mama Lili spojrzała na nas.

-Przykro mi ale nie mogę udzielić wam żadnych informacji, powinniście już wyjść, żegnam.

Kobiety usiadły w kuchni a my zebraliśmy się do wyjścia, za nami poszła Tess i Lili. Czekały aż założymy buty i Tess otworzyła drzwi. Nachyliła się do mnie i powiedziała szeptem.

-Jedź do kawiarni "SkyLine" w centrum, niedaleko stacji kolejowej. Za godzinę tam przyjedziemy - uśmiechnęła się i zamknęła drzwi.

Zjechaliśmy windą na dół, stanęliśmy przy drzwiach i uśmiechnąłem się do chłopaków.

-Coś czuję że to będzie miłe spotkanie.

Chłopaki zaczęli się śmiać i wyszliśmy na zewnątrz. Pojechaliśmy do tej kawiarni zgodnie z instrukcjami Tess, jedyne co nam teraz pozostało to czekać z nadzieją że stara czarownica nie zamknie ich w wieży do końca życia.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

No i jest następny :D nie będę wam obiecywać kiedy będzie następny rozdział bo głupio mi jak dodaje go potem dużo później :/ XD Mam złą ale też ciekawą informację :D Następny będzie krótki ale pierwszy raz z perspektywy Tess :D mam nadzieję że będzie się wam podobał :)

Do następnego!

Clary: Wszystko Na NowoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz