Rozdział 2

83 6 1
                                    

Dom babci był stary i maleńki z ogromnym ogrodem. Z tyłu domu znajdowała się od lat nieużywana stajnia. Otworzyłam drzwi. Oślepiło mnie światło z żarówki. Po chwili moje oczy przyzwyczaiły się do światła. Odłożyłam torbe, zdjełam kurtkę i buty. Do przedpokoju weszła babcia z rozłożonymi rękami. Miała na sobie czerwoną sukienkę w stokrotki.

-Cześć śpioszku jak się spało? Ale ty wyrosłaś.

Przytuliła mnie pachniała pierniczkami połączonymi z proszkiem do prania o zapachu kwiatów

-Część babciu.- powiedziałam odwzajemniając uścisk

Zdjęłam i zawiesiłam mój płaszcz obok kurtki mamy a moje ukochane buty ułożyłam ładnie obok świecących w ciemności zimowych butów Piotrka. Do przedpokoju wszedł tata z torbą na ramieniu i kilkoma siatami w rękach. Wyglądał śmiesznie jego czapka zsunęła się i opadła mu na oczy.

-Artur co ty robisz?-pyta babcia -Znowu robisz z siebie idiotę. A mówiłam tej Kaśce żeby nie wychodziła za takiego pajaca. Przynajmniej ty Skarbie wdałaś się w mamę- powiedziała babcia z ogromnym uśmiechem na twarzy

-Ja też się cieszę że cię widzę mamo. No powiedzmy...

Podeszłam do taty z uśmiechem na twarzy. Zdjęłam mu czapkę z głowy i zabrałam od niego z rąk siatki.

-Myszko wynieś te siatki do waszego pokoju. A ty Artur weź może z niej jakiś przykłam.

Myślałam że wybuchne śmiechem każda rozmowa między tatą a bacią jest po prostu komiczna. Nieważne czy to święta czy urodziny za każdym razem się sprzeczają. Przynajmniej jedną osobą może się z tego pośmiać. A tą osobą jestem ja. Mama zawsze trzyma stronę taty bo on nic nigdy złego nie zrobił po prostu ma strasznego pecha. Tak to jest jak urodzisz się w piątek trzynastego.

Szybkim krokiem poleciałam w moich długich skarpetkach w jednorożce z siatami do naszego pokoju. Był to mały pokoik pomalowany na żółto. Znajdowała się tam rozsuwana kanapa i jedno łóżko piętrowe. Zawsze to ja śpię na dole a Piotrek na górze ale zazwyczaj jest tak że Piotrek się budzi w środku nocy i idzie do mamy wtedy tata musi spać na dole a ja przechodzę na górne.
Schyliłam się po torb żeby wyciągnąc moje czarne klapki. Wróciłąm do przedpokoju po moją torbę. W jednej chwili coś czarnego przebiegło koło moich nóg. Zrozumiałam że to czarna kotka babci Lottie. Nie przejełam się tym zaniosłam torbę do pokoju którą rzuciłam na łóżko.

Poszłam do dużego pokoju. Piotrek bawił się zabranymi klockami, tata jadł piernik (i sądząc po ilości okruchów na talerzu nie był to pierwszy kawałek) a mama popijała herbatę rozmawiając z babcią.

-Znowu bym się potknęła babciu o Lottie! Ta kotka zachowuję się zupełnie jak ta sarna którą tata dzisiaj prawie rozjechał.


-Ale Ela Lottie nie żyje od ponad dwóch miesięcy potrącił ją samochód. Kasia nie mówiłeś jej?


-Mówiłam mamo. Ela musiałaś chyba zahaczyć o jakąś torbę z rzeczami. A teraz siadaj bo herbata zaraz wystygnie warto żebyś natychmiast wypiła coś ciepłego bo znowu zachorujesz tak jak rok temu.

-Możliwe...- powiedziałam zmieszanym tonem

-A może to był duch który będzie cie straszył po nocach Uuuuuu-zaśmiał się tata.

-Tak jasne tato...

-Artur  co ty wyrabiasz? Nie zachowuj się jak dziecko!-mówi babcia.

-Oj no żartowałem.

-A co jeśli Piotrek to usłyszał!? Zobaczysz że potem ty i Kasia będziecie musieli go uspokajać po nocach!

-Oj spokojnie mamo. On przecież nawet nic nie słyszał zobacz jak jest zajęty zabawą zabawkami.

Kolejna sprzeczka między babcią a tatą wywołała u mnie maleńki uśmiech. Wzięłam talerzyk na który  nalożyłam sobie kawałek piernika. Usiadłam obok Piotrka na kanapie. Właśnie składał model Sokoła Milenium ze STAR WARS. Uśmiechnął się do mnie  i zaczął machać mi przed twarzą figurką Luka Skywalkera. 

-Nie pokonasz mnie ojcze!- powiedział 

Ja w jednej chwili przechwyciłąm od niego figurkę Lorda Vedera trzymając w lewej talerzyk z ciastem.

-Nie ma tak fajnie młody!

Odłożyłam talerz i figurke na bok Złapałam Piotrka i przytuliłam do siebie. Zaczął mi się wyrywać ale zaczęłam go łaskotać po całym brzuchy i pod pachami. Zaczęliśmy się śmiać a po chwili Piotrek piszczał jak dziewczynka ze śmiechu.

-Piotrek, Ela co wy wyprawiacie!? Ela puść go.

-Przecież my się tylko bawimy!- powiedziałam

Zrobiłam to co kazała mi mama odstawiłam go i wróciłam do jedzenia piernika. Był taki sobie. Dla mnie królem pieczenia jest tata. Tylko bardzo rzadko  to robi ostatnim razem spalił nam część kuchni od tamtego czasu to mama piecze i gotuje. Oczywiście nie tak dobrze jak tata.
Zbliżała się dwudziesta pierwsza mama kładła spać Piotrka, tata znowu jadł piernik a babcia była w kuchni. Ja nie miałam co robić. Gier na telefonie nie miałam zasięg był ale tylko jedną kreska (tak to jest jak mieszkasz na wsi na totalnym zadupiu) telewizor odbierał tylko jedną stację, i nie miałam żadnej książki. Po jakimś czasie poszłam do babci. Siedziała na krześle w kuchni patrząc przez okno. Wyglądała na zamyśloną.

-Część babciu co robisz? 

-A nic takiego tylko myślę.- spojrzała na mnie tym swoim kochanym uśmiechem

Do kuchni weszła mama z naczyniami ze stołu.

-Ela idź się kąpać jutro mamy dużo roboty.

Wyszłam z kuchni i poszłam po piżame do naszego pokoju. Starałam się być jak najciszej bo zawsze długo usypia się Piotrka a niestety piszcząca podłoga mi tego nie ułatwiała. Po omacku znalazłam swoją torbę robiąc największy bałagan jako mogłam zrobić. Po jakimś czasie znalazłam piżame.
Zamknęłam drzwi za sobą i poszłam do łazienki. Była malutka z kafelkami o jasnozielony kolorze. Zdjełam ubrania i weszłam do prysznica. Był to taki prysznic w którym jak przekręcisz odrobinę w lewo to płoniesz a jak w prawo to zamarzasz.
Szybko się umyłam i wyszłam. Lustro całe zaparowało. Założyłam piżame i zobaczyłam że na lustrze coś pisało. Przejrzałam się temu dokładniej.

"POMOCY" 


Ze strachu zakryłam twarz dłonią i usiadłam na nogach na podłodzę. Przez głowę przebiegły mi różnorakie myśli. To co słyszałam w samochodzie, czarne coś o co prawie się potknęłam i teraz to! Nie chciałam się ruszyć bałam się że jak cokolwiek zrobię zobaczę to coś. Siedziałam tak kilka minut. Wkońcu znalazłam w sobie odwagę spojżałam za strachem na lustro. Nic tam nie było. Lustro było znowu zaparowane. W pośpiechu wyszłam z łazienki. Nie zwracając uwagi na śpiącego Piotrka wbiegłam do pokoju. Założyłam na siebie moją bluzę z kapturem zapinaną na suwak bo było mi strasznie zimno. Położyłam się na dolnym łóżku przykrywając się kołdrą aż po samą głowę. Zamknęłam oczy starając się nie myśleć o tym co się dzisiaj stało.

-Zaśnij...zaśnij... zaśnij -mówiłam sobie po cichu. Ale przez zastrzyk adrenaliny nie mogłam...

Wysłuchać duchaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz