Rozdział 6

50 2 0
                                    

Wróciłam do domu. Zdjęłam buty i kurtkę wieszając ją na wieszaku przy drzwiach wejściowych. Weszłam do dużego pokoju. Mama i babcia patrzyły się na mnie jak bym była najbardziej uroczym i słodkim stworzeniem na ziemi.

- Co?

-Nic.- odpowiedziała mama.

Obydwie wróciły do swoich zajęć. Usiadłam na fotelu obok mamy.

-Chodzi o Waldka tak?-zapytałam bez ogródek- Od razu mówię między mną a nim nic się nie dzieje!

Mama zaczęła się śmiać razem z babcią.

-Nie nic takiego. My mamy jesteśmy bardzo ciekawskie jeśli chodzi o życie miłosne naszych dzieci. Jeśli będziesz chciałam o tym porozmawiać...

-Mamo!

- Nie już nic. Ja nic nie mówię.- powiedział wstając z fotela.- Muszę jeszcze ulepić pierogi na wigilię jeśli chcesz mi pomóc to zapraszam.

Zupełnie mi się nie chciało dopiero co wróciłam do domu a teraz mam stać w kuchni i lepić pierogi. Ale co innego mam do roboty? Chyba nic... Do spotkania z Waldkiem zostało jeszcze dużo czasu. Przeciągnęłam się na kanapie ziewając. Wstałam i poszłam do kuchni. Mama wyciągnęła już miskę z farszem oraz gotowe już ciasto z lodówki. 

-Jak mam ci pomóc?-spytałam

-Wyciągnij wałek i zacznij rozwałkować ciasto.

Zaczęłam robić to o co prosiłam mnie mama. Piotrek na pewno się ucieszy z tych pierogów. Z kapustą i z grzybami są jego ulubione jednak ja bardziej lubię te ze szpinakiem ale nie mam nic przeciwko tym.

-Mamo a tak w ogóle to gdzie poszedł tata z Piotrkiem?

-Poszli lepić bałwana za domem jak będziesz chciała po skończonej pracy będziesz mogłam do nich dołączyć. Piotrek bardzo się ucieszy z zabawna z tobą.

Miała rację Piotrek lubił bawić się ze mną bawiąc a ja z nim. Mieliśmy wiele wspólnych gier a niektóre nawet same wymyślaliśmy jak na przykład grę w słowo lub kto pierwszy znajdzie. Przypomniało mi się że dziś wychodzę z Waldkiem a nic jeszcze nie powiedziałam mamie. Strasznie by się przestraszyła gdyby nie znalazła mnie w nocy w łóżku. Już kiedyś miałam taką sytuację kiedy wymknęłam się z domu żeby iść na maraton filmowy z Dorotą jak byłyśmy w pierwszej klasie gimnazjum. Nie chcę tego powtarzać musiałem myć naczynia codziennie do końca miesiąca.

-Mamo... bo... wiesz umówiłam się dziś z Waldkiem.

Mama znieruchomiała ale w takim pozytywnym tego słowa znaczeniu.

-Idziesz na randkę!?

-Nie gdzie tam randkę po prostu chcę mi pokazać miasteczko w nocy i tyle.

- Przecież ty już widziałaś miasto w nocy.

Nie przewidziałam takiego pytania a przecież było takie oczywiste i proste. Musiałam improwizować jak w większości mojego życia.

-No tak ale... chcę żebym przejechała się z nim jego kładłem i takie tam nie zrozumiesz. Jezu co ja plotę!?

-O której się spotykacie?

-O ósmej ale nie przed dziesiątą powinnam być już w domu.

-Nie ma problemu ale uważaj na siebie- mówiąc to przytuliła mnie i pocałowała w czoło.

Skończyłyśmy lepić pierogi. Wyszło nam ich ponad sto co jak dla nas było średnim wynikiem porównujący do naszych co miesięcznych pierogowych weekendów. Mama wszystko pochowała do lodówki a ja poszłam do przedpokoju zdejmując kurtkę z wieszaka. 

Wysłuchać duchaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz