Rozdział 1 "Zona"

68 4 24
                                    

Warszawa 2017

Obudziwszy się w łóżku obok mojej ślicznej dziewczyny Julii, czułem jeszcze jej perfumy ty które jej dałem na 13 urodziny. Wczoraj byliśmy na koncercie Huntera. Byliśmy sami w domu i to razem, co za cud, cóż z tego że jestem ateistą. Obecnie ta którą niebo za świętą powinno wziąć jest obok mnie.

Patrzałem w jej bladą cerę i czerwone usta, jaka ona piękna.

Obudziwszy się powiedziała :

-Dzień dobry, kochanie- uśmiechała się jak zawsze, na policzku jeszcze miała reszkę sosu z wczorajszego kiebaba.

-Dzień dobry słonko-po tych słowach ją pocałowałem.

-Adam, cholera jest 5:30!!!-wydarła się na całe gardło i poszła się ubrać.

Też się posłem ubrać: - co sobie pomyśli Adolf, Józef i Andrzej - ubrałem szybko garnitur i czarny skórzany płaszcz.

Wybiegliśmy z rezydencji jak chorzy psychicznie i wsiedliśmy do limuzyny , podjechaliśmy do ambasady Niemieckiej w Polsce. Wchodzą do sali obrad usłyszałem donośmy krzyk mojego brata Vincenta : - Adam, gdzieś ty by sukinsynu jeden, na tobie to nie można jednak polegać.-Po tych słowach oberwał od mojego drugiego brata Jeremiego: - Vincent ty jesteś chory psychicznie obrażasz przy okazji moją i swoją matkę !

Nareście weszliśmy do sali obrad, oczywiście Adolf, stary dobry Adolf ile on to już ma 89 lat ? Siedział po mojej lewicy.

Siadłem na szczycie stołu , a wszyscy stanęli i zakrzyknęli "Gott mit uns", po czym usiedli 258 osób decydujących nad wszystkim.

Odezwał się Jacek: - Moi drodzy, wiecie co się odwaliło ostatnio w Radomiu ?- Widać że go to interesuje, muzyk jeden a nie polityk, jest tu tylko przez Witolda, bo oczywiście Wielki Pan Witold bez Jacka nie chodzi nigdzie, no ale czego się dziwić, przecież Ja , Witold, Marcin i Jacek chodzimy do baru na Whisky, potrafimy tak przepić nawet 2000 marek.

Odezwał się potężny, odznaczony mężczyzna w zielonym mundurze : - Towarzysz Adam wie co się działo tam i użycie wojska było potrzebne Towarzyszu Jacku -powiedział pomiędzy zaciągnięciem się cygarem Józef.

W ten wstał niski szczupły człowiek Adolf, 89 letni Niemiec:- Za Hitlera to się ludzi mordowało, ja sam służyłem w Vafen SS, ja sam zabijałem te matki z dziećmi, sam ty niemowlaką a rozwalałem czaski o kamień!!! - usunął się na krzesło, słaby już jest. Podbiegło do niego 4 żołnierzy i zabrali go do skrzydła medycznego. Odezwał się on Rejtan Wania, mój sekretarz: - Szefie dzwonili z Moskwy, ma pan się tam udać, Władysław umiera, i pana wyznaczył na swojego następcę.- błysk w jego oku świadczył że wie, o tym że zostanie sekretarzem partii.

Po zebraniu wracaliśmy do domów, no oczywiście tylko nie ja i Diatłow ,długo mówiliśmy o energetyce atomowej.

- Szefie nie wiem czy wiesz że ostatnio AZ-5 zawiodło -powiedział jak zawsze poważnie i chamsku, produkt komuny a nie człowiek.

- Ty chyba sobie że mnie jaja robisz ?! - wrzasnąłem wściekły, bo już przez niego musiałem zapalić - ty wiesz co to oznacza - odrzekłem zapalając cygaro

- Na litość Boga Nigdy - Rzekł obrażony.

-Dobra, Spieprzaj do Akimowa i raz dwa do Czarnobyla, a ja jadę do Moskwy - powiedziałem i wsiadłem do samochodu po czym udałem się do domu.

Piekło na ziemiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz