1. "Historia"

5.6K 311 82
                                    

Jestem Isabelle Cheshire. Głowa rodziny Cheshire. Mam zaledwie 13 lat, a wiem i widziałam więcej niż powinnam. Noszę tytuł nadany mi przez królową, "Biały Motyl". Nienawidzę tego, ale taka tradycja rodzinna. Przez takie głupoty, mam mnóstwo roboty.

No tak, moi rodzice nie żyją już od dobrych kilku lat i tu zacznę tą głupią i lubianą przeze mnie historię. Opowiem wam tu wszystko krótko, ale i szczegółowo. Wszystko, co po ich śmierci mnie spotkało, a to zaczęło się dwa lata temu...

Retrospekcja

W rezydencji odbył się Bal z okazji moich dziesiątych urodzi. Mnóstwo osób, znanych i nie znanych przeze mnie. Wszystko było idealnie, ale takie rzeczy tylko w bajkach na dobranoc.

Do naszej rezydencji przyszło dużo nie znanych nikomu osób. Uzbrojeni w pistolety i noże. Przestraszona schowałam się za grubą kolumną. Nagle, z prawie każdej strony usłyszałam strzały. Mocniej przyległam do kolumny z nadzieją, że to wszystko to tylko zwykły koszmar.

Po nie określonym mi czasie wszytko ucichło. Nie słyszałam już strzałów, tylko kroki ciężkich butów. Lekko wyjrzałam zza kolumny. Zamarłam. Jedyne co widziałam to zmasakrowane ciała i mnóstwo, ale to mnóstwo krwi. Zakryłam buzię ręką i przez przypadek upadłam, zwracając na siebie uwagę innych. Zaczęłam się czołgać pod ścianę. Na próżno. Złapali mnie, ale nie zabili.

Osoba pierwsza

Nie wiem ile już tu jestem, ale na pewno długo, może z kilka miesięcy. Prawie co dzień jestem rozcinana lub biczowana. Przypięta do ściany w dziwnej sali na grubych łańcuchach. Moja krew już od dawna spływa po ścianie i podłodze. Dotarła już dawno temu do dziwnego okręgu, z dziwnymi znakami. Usłyszałam jak ktoś schodzi do mnie po schodach. Zaczęli to samo co zwykle. Nóż wszedł w ruch, a ja już dawno straciłam czucie w niektórych kończynach lub częściach mojego ciała.

Mam tego dość. Wcześniej o tym nie myślałam, ale teraz. Mam dość. Zapłacą mi za to wszystko! Zemszczę się!

- Ze... mszczę... się...! - starałam się powiedzieć wyraźnie. Niech wiedzą, że mam jeszcze siłę i nie poddam się tak łatwo.

Jedyne co oni zrobili, to zaśmiali się. Śmiali się w najlepsze. Za to ja pragnęłam zemsty, z każdym ich ruchem, oddechem, pragnęłam jej coraz bardziej. Ten krąg na podłodze, z niewiadomych dla mnie przyczyn, zaświecił się, ale tylko na chwilę.

- Obiecuję..! - mówiłam zmęczonym głosem, ale chęć zemsty dodawała mi siły. Za to oni nadal się śmiali.

Nagle opadli bezwładnie. Leżeli we własnej kałuży krwi. Mimo widoku w rezydencji tych wszystkich zmasakrowanych ciał, ciała tych tutaj, mnie ucieszyły. Oni nie żyli. Ale moja zemsta to nie tylko oni. Spojrzałam przed siebie. Stał tam, a raczej było, coś czarnego. Nie wiem co, ale ucieszył mnie widok tego czegoś.

- Dziękuję bardzo- mimo bólu uśmiechnęła się, ale bez mojej wiedzy po policzkach spłynęły mi łzy. Postać jedynie spojrzała na mnie swoimi szkarłatnymi oczyma.

- Jeśli tylko pragniesz dalszej zemsty, chętnie pomogę. - usłyszałam jego propozycję, na którą przestałam się uśmiecham.

- Z...znam się... na tym świecie... T...tu nie ma nic za... darmo... Czego chcesz? - starałam się ile mogłam, wypowiadać normalnie słowa. Z trudem wszystko przechodziło mi przez gardło. Oznaki milczenia przez miesiące.

- Mądra jak na swój wiek. - jego głos jest taki zimny, a zarazem przyjemny dla ucha.- Pragnę jedynie twojej duszy. - melodyjnie się zaśmiał.

- Później... będę narzekać na... popełnione błędy. - zacisnęłam ręce w pięści.- Zgoda... - znów usłyszałam jego melodyjny śmiech.

- Na znak naszego kontraktu, masz prawo wybrać miejsce jego pieczęci. - powoli czarna postać zaczęła przyjmował ludzką posturę.

- Moje jedno oko jest w ogóle nie naruszone. Lewe oko. - wypowiedziałam zachrypłym głosem. Poczułam jakby coś paliło moje oko. Podobne uczucie jak pierwszego dnia tutaj, gdy "naznaczyli" mnie rozpaloną pieczęcią.

- Jaki jest twój pierwszy rozkaz? - teraz stał przede mną ciemnowłosy mężczyzna z jasnymi, fiołkowymi oczami.

- Zabierz mnie stąd i spal to miejsce. - powiedziałam już normalniej, ale nadal z lekką chrypką.

- A co jak znajdują się tu osoby, nie mające nic wspólnego z tą sprawą? - rozerwał łańcuchy jednym pociągnięciem i wziął mnie na ręce.

- To przypłacą swoje inne grzechy. Żaden człowiek nie jest bez skazy. - zamykałam powoli oczy. Czułam się teraz bezpiecznie.

- Yes, my queen- po tym usnęłam w jego ramionach.

Od tamtego czasu nazwałam swojego demona Matthias Cruz. Od czasu naszego kontraktu i tamtego dnia, nie odstępuje mnie na krok. Uwielbiam to. Dzięki temu czuję się bezpieczna. Nawet kiedy idę spać, on jest przy mnie do czasu aż nie zasnę.

Teraźniejszość, Posiadłość Cheshire.

Siedzę we własnym biurze w rezydencji, ubrana w czarny strój szyty na miarę.
Na moim biurku jak zwykle mnóstwo papierów, które tylko mi zawadzają. Można powiedzieć, że to jedno z moich zajęć przez pół dnia. Czasami nawet i cały. Inaczej mam lekcje tańca, lub gry na fortepianie i skrzypcach. Jednak mój spokój został zaburzony, gdy ktoś zapukał do drzwi biura.

- Tylko jeśli to ważne. - po moich słowach do pomieszczenia wszedł Matthias. - Czyli ważne. - wymruczałam zmarnowana dzisiejszym dniem.

- Tak, królowa prosi cię o pomoc. - podszedł bliżej biurka, przy którym siedziałam i podał mi list.

- Czego ta stara, spróchniała... - zaczęłam wymieniać, jednak mój lokaj musiał mi przerwać, bym dalej nie obrażała żony naszego króla.

- Język panienko. - skarcił mnie, ale to u mnie już normalne. Spojrzałam na kopertę, gdzie nie było tam pieczęci naszej królowej. Co to ma znaczyć? Nie ma do kogo listów wysyłać i życie rujnować? Sama powinna mieć kogoś do pomocy w swoim kraju.

- A ta czego chce? - otworzyłam kopertę i zaczęłam czytać, widząc katem oka, ze Matthias stoi za mną i również czyta. Typowo, musi wiedzieć o wszystkim, co będziemy prawdopodobnie robić.

- Chce pomocy w poszukiwaniu coraz większych ilości znikających dzieci w całej Anglii. Do tego mam jeszcze z kimś współpracować. - prychnęłam. - Nie spieszy mi się tam jechać. - odłożyłam list i wróciłam do poprzedniego zajęcia, a raczej miałam taki zamiar, gdyby nie pewien mężczyzna obok mnie.

- Jesteś pewna, Panienko? Nie chcesz odpocząć od tych wszystkich papierów? Od tej, jak to ujęłaś, ohydnej atmosfery? - jego słowa mają sens, jak zwykle. Zna mnie lepiej niż ja sama siebie i wie czego potrzebuje w swoim nudnym życiu. 

- Jak zwykle masz rację. - przyznałam i ciężko westchnęłam. - W końcu rezydencja w Anglii do czegoś się przyda. - odchyliłam się do tyłu i oparłam o oparcie fotela. - Wyślij list do królowej i spakuj wszystkie potrzebne rzeczy. Jutro rano wyruszamy. - ruszyłam do wyjścia z gabinetu.

- Yes, my queen.

Biało-włosa |Kuroshitsuji|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz